środa, 6 sierpnia 2014

EPILOG

HARRY
- Co chce mi pan przez to powiedzieć! - krzyknąłem już lekko poddenerwowany idąc za nim kiedy pchał łóżko, na którym leżała nieprzytomna.
- To, że są już to miejmy nadzieję ostatnie tak poważne badania w jej kierunku. Jeśli jej stan się nie pogorszy niedługo się obudzi. - uśmiechnąłe się do mnie pocieszająco, a ja stanąłem jak wryty i patrzyłem jak wiozą ją do sali badań.  
Czy to ozanaczało, że po tych dwóch latach zobaczę ją uśmiechniętą i przytomną?
Czy to oznacza, że to koniec siedzenia w tym szpitalu i patrzenia na nią cały czas trwającą w śpiącce?
Tak i tak.
Czyli oznacza to, że wciąż będę musiał ukrywać przed nią prawdę?
Choćby nie wiem co nie dowie się o niej nigdy, a przynajmniej nie ode mnie, anie nie od Zayna (który po kilku procesach trafił do więzienia na bardzo długi okres czasu).
Będę ją kochał i opiekował się nią do konńca moich dni, a nasze dziecie będą tylko potwierdzeniem naszej miłości.
4 dni później
- Harry? - obudziłem się gdy usłyszałe ten delikatny głos wypowiedziany w moim kierunku.
- Rose - szepnąłem i przytuliłem ją do siebie.
Łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach, ale nie przejmowałem się tym. Moja mała księżniczka obudziła się wreszcie po całych dwóch latach. Nigdy w życiu nie pozwole jej uciekać ode mnie, nigdy w życiu nie dam jej do tego powodów. 
- Co...co ty tu robis? - spojrzałem w jej pełne zdziwienia oczy.
- Jak to co, czekam na ciebie od dwóch lat. - uśmiechnąłem sie lekko trzymając ja za rękę.
- Ale...ale, ale co z Seanem i Bellą, co z moją wyprowadzką do Paryża, co z tamtym życiem?  - spojrzała na mnie.
- Ja, ja nie wiem, leżałaś tu przez cały czas. - wzruszyłem zdziwiony ramionami. - nigdzie nie uciekałąś śpiąc - zaśmiałem się co ona zrobiła również.
- Ale, ale...
- Ja pójdę po lekaża. - musnąłem jej usta i wyszedłem z sali...
8 lat później
- Mamo, mamusiu! - usłyszałam głos 6 letniej Belli.
- Co się stało? - spojrzałam na nią wstając z kolan mojego męża.
- Bo Sean nie chce oddać mi laptopa, przecież teraz moja kolej! - pisnęła zdenerwowana.
- Harry. - szepnęłam mu na ucho. - Zrób coś, błagam.
- CHodź kochanie, dostaniesz lepszego. - wziął ją na ręce i poszedł do swojego gabinetu, z którego chwilę potem wyszła pomału dziewczynka z jego laptopem w rękach.
- Patrz głąbie ja też mam i to ten lepszy! - krzyknęła śmiejąc się ze swojego brata bliźniaka( 6 lat), który zbiegł zdenerwowany ze schodów.
- Bella wyrażaj się. - pogroziłam jej palcem, mruknęła tyko ""przepraszam" i usiadła przy nas na fotelu z laptopem na kolanach.
- Tato, a mi nigdy nie pozwalasz z niego korzystać! - tupnął nogą.
- A kiedy tata każe oddać laptopa ty też nie oddajesz, jeteśmy kfita mały. - mrugnął do niego i zaczął gilgotać trzymając na kolanach. Nagle nie wiadomo skąd koło nich znalazła się dziewczynka, która równiez przyłączyłączyła się do zabawy. Kręcąc głową poszłam do kuchni, którą od salonu oddzielała duża wyspa kuchenna i stół stojący jakiś metr od niej. Oparłam się o nią nalewając wody do szklanki. 
Nigdy nie pomyślałabym, że w życiu spotka mnie takie szczęście. Mam dopiero 26 lat i męża dwójkę wspaniałych dzieci. Z moją siostrą nie kłócimy się tak jak kiedyś...ale to już wiadome wydoroślałyśmy. Rodzice się pogodzili. Dlaczego sprawa z Seanem, Bellą i Paryżem nie była prawdą...to było po prostu sen na jawie. Swoje skarby nazwałam tak, ponieważ bardzo pokochałam tych dwóch pajaców z Paryża. Wiem, wiem oni nie istnieja pewnie, właśnie dlatego tak nazywają się nasze dzieci. Wszystko się wyjaśniło i jest wspanie jak jeszcze nigdy. Kiedy tak spojrzałam na trójkę wygupiającą na kanapie uśmiechnełam się delikatnie, poszłam do salonu i krzyknęłam.
- Koniec tych śmiechów idziemy na lody! - klasnęłam w ręcę i poszłam po swoją torbę. Usłyszałam jeszcze z dołu piski zadowolonych dzieci, kiedy zeszłam na dół czekali już na mnie gotowi do wyjścia. Musnęłam usta Harrego i złapałam Seana i Bellę za ręce...krótko mówiąc stanęłam pomiędzy nimi, wiedząc że w drodze do kawiarni będzie jeszcze dużo kłótni...no cóż dzieci dorastają tak jak każdy z nas....
- Ej, a ja kogo mam się złapać?! - zapytał smutny Harry, dzici się tylko zaśmiały, a syn podał mu rękę by złapał za nią.
- No to idziemy rodzinko. - zachichotałam i wyszliśmy z domu.
_____________________________________________________
No, no, no takiego obrotu sprawy nawet ja się nie spodziewałam...wiem szybko skończyłam tego bloga i przepraszam was za to ogromnie, takie zakonczenie miały być, ale zupełnie później...ale pomyślałam, że jest to jedyny moment na skończenie tego i pokazania wam że wszystko było dobrze i że było to tylko sen na jawie :D 
Bardzo dziękuję za wyświetlenia i za te kilka komentarzy, które naprwadę mi pomagały. Kocham was najmocniej na świecie, i się z wami żegnam, papa <3


piątek, 13 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 8, CZĘŚĆ 2

Rano obudziły mnie głosy moich przyjaciół....Boże znowu się kłócili.
- Co tu się do jasnej cholery dzieje?! - krzyknęłam wchodząc do kuchni. - Ludzie jest 9 rano, jakim prawem kazaliście mi wstać z łóżka?
- Nikt ci nie kazał. - powiedział chłopak podchodząc do mnie całując w policzek. - Jak się spało?
- Dobrze, spałabym jeszcze, ale...
- Jak chcesz idź spać, my będziemy cicho, a musimy być wszyscy wyspani na dzisiejszą noc. - powiedziała Bella śmiejąc się.
- Dzięki. - mruknęłam wchodząc z powrotem do sypialni.
Chwila...skąd Sean miał te ciuchy?
- Sean, skąd je masz? - wskazałam na ciuchy.
- Z twojej szafy, kazałaś nam sobie coś wziąć, sam zastanawiałem się skąd masz męskie rzeczy. - wzruszył ramionami.
- Okej. - uśmiechnęłam się sztucznie. Przecież ja je wszystkie wyrzucałam, skąd się tam wzięły?

- Bella, wychodź z tej łazienki, ja tez potrzebuję! - pukałam w drzwi pomieszczenia, w którym dziewczyna siedziała już ponad godzinę.
- Chwila!
- Za godzinę musimy wyjść, a ja nawet umyta nie jestem! - wyszła z łazienki z obrażona miną i kosmetyczką w ręku.
- Przez ciebie muszę malować się w przedpokoju. Sean będzie mi przeszkadzał. - warknęła.
- Przepraszam cię, ale trzeba było dłużej układać włosy. - wysłałam jej buziaka w powietrzu i zamknęłam za sobą drzwi. Rozebrałam się,a przepocony dres wrzuciłam do pralki. Weszłam do napełnionej już ciepłą wodą wanny i zanurzyłam się cała. Wyszłam z niej dopiero po niecałych 30 minutach. Owinięta ręcznikiem wyciągnęłam suszarkę i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w przygotowane ciuchy, a włosy związałam w luźnego koka. Zrobiłam dosyć mocny makijaż, m.i, usta pomalowałam krwisto czerwoną szminką, zrobiłam kreski eyelinerem, pomalowałam rzęsy. Wszystko razem ładnie się komponowało. Spryskałam sie perfumami i gotowa wyszłam z łazienki.
- Możemy iść! - krzyknęłam.
- Wiemy, czekamy tylko na ciebie. - powiedział chłopak. - ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się.
- Dobra, dobra, Sean nie podlizuj się jej. Idziemy! -  krzyknęła ciągnąc nas za sobą. - No...! Taksówka zaraz odjedzie.
- Już, już nie denerwuj się.
Weszliśmy do samochodu, a dziewczyna podała kierowcy adres, gdzie ma pojechać. Droga nie trwałą długo. Zapłaciłam za podwózkę i wyszliśmy z auta, wchodząc do jednego z większych klubów w Paryżu. W środku było pełno ludzi i ciężko było sie przemieszczać. Bella od razu znalazła chłopaka, z którym juz tańczyła, zaśmiałam się widząc jak go podrywa, to wszystko było podobne do niej, kocham ją za to kim jest.
- To...zostaliśmy sami. - powiedział niepewnie chłopak.
- Tak, chodźmy potańczyć. - pociągnęłam go za rękę wychodząc na środek parkietu. Nie maiłam za bardzo ochoty na alkohol, ale trzeba było się czegoś napić. Podeszłam do baru, ale zanim zamówiłam drinka, Sean pociągnął mnie na balkon klubu.
- Chciałem...porozmawiać. - wytłumaczył.
- Słucham. - uśmiechnęłam się, nie wiem dlaczego, ale był bardzo spięty.  - Coś się stało?
- Nie, to znaczy tak jakby. - wzruszył ramionami.
- Powiedz.
- Nie jestem w tym najlepszy, ale...- westchnął ciężko. - Chodzi o to, że mi się podobasz Rose i coś do ciebie czuję. Czy...czy ty chciałabyś zostać moją dziewczyną? - bardzo, ale to bardzo sie jąkał.
Czy on właśnie wyznał mi miłość? Czy zapytał czy zostane jego dziewczyną? Boże, nie mam pojęcia. Czy ja coś do niego czuję? Fakt, jest przystojny, ale raczej traktuję go jak przyjaciele. Chociaż, ostatnio zachowuję się inaczej, może rzeczywiście i ja coś do niego czuję?
- Rozumiem, nie chcesz. - powiedział spuszczając głowę.
- Sean...możemy spróbować, ale nie obiecuję że coś z tego wyjdzie, ja chyba tez coś do ciebie czuję, ale nie jestem pewna...możemy spróbować. - kiedy usłyszał moje słowa uśmiechnął się szeroko podchodząc do mnie i mocno przytulił do siebie. Przeszedł mnie przyjemny ciepły dreszcz. Może nie będzie tak źle?

- 3...2...1 - następnie poczułam czyjeś ciepłe wargi na swoich. Oddałam pocałunek.
- Wszystkiego najlepszego Rose, za nasz związek. - powiedział.
- Za nasz związek. - powtórzyłam i razem upiliśmy drinka.

- Weźmy Belle i jedźmy do domu, jestem potwornie zmęczona. - zaproponowałam.
- Tak, ja też. - przyznał, ludzi nie było już dużo, więc łatwo znaleźliśmy dziewczynę, która z początku nie chciała iść, ale kiedy powiedzieliśmy jej, że u mnie w mieszkaniu jest impreza, automatycznie się zgodziła. Bez zbędnych problemów podjechaliśmy pod moje miejsce zamieszkania. Z lekkim problemem zaprowadziliśmy ją do łózka każąc spać. Nie przebrałam jej, bo nie miałam już siły.
Weszłam do swojej sypialni, rozglądając się za chłopakiem...moim chłopakiem. To dziwnie brzmi, nie jestem do tego przyzwyczajona, a szczególnie, gdy jest nim mój przyjaciel...no teraz chłopak.  Cofnęłam się do salonu, a na kanapie zauważyłam leżącego Seana.
- Chodź, nie będziesz spac tutaj. - machnęłam ręką uśmiechając się radośnie czekając aż podejdzie i złapie mnie za rękę. Razem położyliśmy się na dużym łóżku w sypialni. Wtuliłam się w niego,a on złożył pocałunek na mojej głowie.
_____________________________________
Heeeej, jak sie podoba, licze na komentarze <3 Na początku chciałabym przedstawić wam wreszcie jak wygląda Sean i Bella, a więc: Sean, Bella

 
Także, tam. Jak tam u was, dawno nie było rozdziałów, chyba. No ale jest nie ważne.Jak wiecie jest koniec roku i mam trochę więcej czasu na pisanie rozdziałów. Mam nadzieję, że będą często, no ale zalezy tylko ode mnie. A jeśli chodzi o rozdział, przepraszam, bardzo, bardzo, bardzo za to, że jest krótki, mam nadzieję że się podoba. Nie wiem co jeszcze napisac więc...papa, kocham, pozdrawiam <3

czwartek, 12 czerwca 2014

ZAPRASZAM!

Razem z moją przyjaciółką zaczęłyśmy pisać bloga również o Harrym. Rozdziały piszemy na zmianę i bardzo zalezy nam na komentarzach i waszych opiniach. Dlatego, zapraszam do czytania! Kocham i pozdrawiam <3 http://hopeforabettertomorrowhsff.blogspot.com/  

poniedziałek, 2 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 7, CZĘŚĆ 2

- Rose, możesz mi powiedzieć kto wczoraj przyszedł? - podskoczyłam słysząc głos mojej mamy.
- Wystraszyłaś mnie. - skrzywiłam usta.
- Przepraszam, odpowiedz na pytanie. - zażądała.
- Harry. - szepnęłam, wytrzeszczyła oczy, ale o nic więcej już nie zapytała.



- Wychodzę! - krzyknęłam.
- Przyjdź na kolację! - powiedziała mama, a ja wyszłam z domu.
Właśnie umówiłam się z Victorią i Lucy żeby się pożegnać, ponieważ już jutro wracam do Paryża. Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę Seana i Bellę, tęsknię za nimi bardzo, po mimo tego, że wcale nie minęło tak dużo czasu. Idąc w stronę kina, bo tam się umówiłyśmy, naszła mnie pewna myśl, pytanie. Jaki sekret ma Harry i Zayn. Udało mi się dowiedzieć, że byli kiedyś przyjaciółmi, ale nie wiem co się stało, że ich znajomość się skończyła. Kiedyś wspomniałam o tym mojej mamie, a ona zrobiła wielkie oczy i powiedziała, że nie powinnam się tym zamartwiać. Czasami mam wrażenie, że ona coś ukrywa i że jej pierwszym spotkaniem z Harrym nie było wtedy kiedy przyprowadziłam go poznać ich z nim tylko o wiele wiele wcześniej. Moja mama mordowała go wtedy wzrokiem, a on nie wiem czemu spuszczał go starając się na nią nie patrzeć, nigdy nie wiedziałam co o tym myśleć. Te myśli opuściły moją głowę kiedy ktoś wskoczył na moje plecy, a ja mało co nie wywróciłam się potykając o krawężnik.
- Cześć kochanie! - krzyknęła mi do ucha dziewczyna zeskakując ze mnie przytulając razem z Lucy.
- Hej? - odpowiedziałam niepewnie. - Coś brałyście?
- Nie, po prostu mamy dobre humory. - powiedziały równocześnie wzruszając ramionami.
Weszłyśmy do środka, ja razem z Victorią poszłysmy po przekąski, a Lucy poszła po bilety. Chwile potem siedziałyśmy już na sali czekając aż zacznie się film.
                                                                     HARRY
Robiłem właśnie sobie kanapki. Była godzina 18 kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Ciężko wzdychając podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
- Czesć Harry. - uśmiechnął się łobuzersko Zayn.
- Czego chcesz? - syknąłem.
- Tak witasz się z przyjacielem?
- Tak masz rację. Cześć Zayn, miło cię widzieć, co u ciebie, wchodź pogadamy. - uśmiechnąłem się sztucznie wpuszczając go do środka. 
- O to chodziło. - zachichotał.
- Przestań! Powiedz po prostu po co przyszedłeś.
- Mam taki pomysł...- zrobił przerwę. - powiem jej o całej twojej przeszłości, a przynajmniej o tych NAJWAŻNIEJSZYCH sprawach. - powiedział pokazując swoje zęby w szerokim uśmiechu.
- Nie. - potrząsnąłem głową. - Nie powiesz jej tego, bo będziesz musiał powiedzieć, że ty również też to zrobiłeś. Wtedy jej możliwość, że ona pójdzie na policję powiedzieć im wszystko, a wtedy obaj wylądujemy w więzieniu. - Warknąłem.
- Jesteś pewny, że ja się przyznam do tego, że zrobiłem to razem z tobą. - miałem ochotę przywalić w jego twarz, wtedy ten pieprzony uśmiech na pewno zniknął by mu z twarzy.
- Myślisz, że ona ci uwierzy?
- A czemu ma nie uwierzyć?
- Ponieważ to ty spowodowałeś jej wypadek.
- Ale to ty bardziej w tym namieszałeś, mogłes powiedzieć jej o co mi chodziło,a nie na nią krzyczeć. - wzruszył ramionami wstając. - Musze już iść, do zobaczenia...kiedyś. - uśmiechnął się lekko, a mnie po jego wypowiedzi zamurowało. Miał rację, w pewnym sensie to moja wina, że wpadła pod samochód. Nie chcę się znowu tym zadręczać. Włączyłem głośno muzykę, żeby nie słyszeć swoich myśli i wróciłem do kuchni.
                                                                   ROSE
- Ten film...nie zrozumiałam go. - powiedziała Victoria.
- Ja też. - przytaknęłam z Lucy.
- Zobaczymy się jeszcze jutro? - zapytała Cook kiedy stanęłyśmy przed drzwiami do domu.
- Raczej nie, mam jutro samolot o 12. - zrobiłam smutną minkę.
Wszystkie rzuciłyśmy się sobie w ramiona płacząc.
- Myślisz, że kiedy się zobaczymy?
- Nie wiem jak dla mnie możecie jechać ze mną.
- Mamy szkołę.
- Wiem, wiem. -westchnęłam.
- Będziemy tęsknić skarbie.
- Ja za wami też, kocham was.
- My ciebie też.



- Masz wszystko?
- Tak, przed chwilą sprawdzałam. - powiedziałam uśmiechając się do mamy.
- Okej, miłej podróży. - powiedziała przytulając mnie.
- Będę tęsknić mamo, kocham cię.
- Ja ciebie też słoneczko, ja ciebie też. - pocałowała mnie w policzek.
- A ty wszystko spakowałaś?
- Tak. - pokiwała głową. Moja mama na sylwestra jedzie do jakiegoś domku w górach z jakimś jej przyjacielem. Cieszę się, że kogoś poznała, może coś z tego wyjdzie.
- Muszę, się już zbierać, bo się spóźnię.
- Masz rację, nie zatrzymuję cię, samochód jest już wysłany do Paryża, a przed domem czeka taksówka. - wyjaśniła.
- Dobrze, dziękuję. Cześć.
- Papa
Wyszłam. Taksówkarz pomógł mi spakować torby do bagażnika, a następnie ruszyliśmy.
- Dziękuję. - powiedziałam, płacąc kierowcy i ruszając w stronę lotniska. 
Szłam właśnie na odprawę kiedy usłyszałam krzyk za sobą.
- Rose. Zaczekaj. - odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Harrego. - Przyszedłem się z tobą pożegnać. - powiedział przytulając mnie, a mi łzy zakręciły się w oczach, zamknęłam je by nie wypłynęły na zewnątrz.
- Cześć Harry, muszę już iść. - odkleiłam się od niego i poszłam na odprawę.
- Kocham cię skarbie. - usłyszałam za plecami jego głos, bardziej szept, myślał chyba, że go nie słyszę.
- Ja ciebie też Harry i nawet nie wiesz jak bardzo. - spuściłam głowę i ruszyłam.



- Prosimy o zapięcie pasów zaraz podchodzimy do lądowania. - usłyszałam głos stewardessy. Wykonałam to o co prosiła i czekałam spokojnie aż wreszcie stąd wyjdę i zobaczę swoich przyjaciół. Tak, dzwoniłam do nich, że dzisiaj wracam, a oni obiecali, że po mnie przyjadą. Całą podróż spędziłam prawie na spaniu, ponieważ nie spałam w nocy, zastanawiałam się nad swoim całym życiem, jakie ono jest beznadziejne. Od mojego wypadku nie mam już z nikim kontaktu, nawet z Amandą i Niallem, na tym chyba najbardziej ubolewam (no i na stracie Harrego, ale to wie każdy).
Kiedy samolot wylądował, poszłam odebrać swoje bagaże, a następnie podążyłam do wyjścia, gdzie mieli czekac Bella i Sean, już tam byli.
- O jejku nie mogłam sie doczekać kiedy was zobaczę! - pisnęłam wskakując na chłopaka i mocno go ściskając, później podeszłam do dziewczyny i również ją wyściskałam.
- Idziemy do klubu? - zapytał Sean. - Żeby uczcić twój przyjazd. - uśmiechnął się niewinnie.
- Nie mam ochoty, możecie przyjść do mnie.
- Wiemy, że możemy, o to nawet nie musimy się pytać. - powiedzieli śmiejąc się.
- Taaa. Pomożecie mi sie rozpakować?
- Ok, jak chcesz. - powiedziała Bella.
Poszliśmy do taksówki zamówionej wcześniej i pokierowalismy się od razu do mojego mieszkania.
Jechaliśmy koło 20 minut. Weszliśmy do mnie, ściągnęliśmy kurtki i zabralismy się za rozpakowywanie.



- Ok, skończone, chcecie coś do picia? - zapytałam.
- Jasne, sok. - powiedzieli zgodnie.
- Umm, ktoś robił zakupy kiedy mnie nie było? - zapytałam wchodząc do kuchni i widząc pełno napoi i pełną lodówkę.
- Tak, my. Któregoś dnia nie mieliśmy co robić więc przyszliśmy do ciebie i posprzątaliśmy, zrobiliśmy zakupy. - wzruszyli ramionami.
- Dziękuję, jesteście kochani. - powiedziałam wyciągając szklanki i nalewając do nich soku pomarańczowego.
- Co dzisiaj robimy?
- Mi się chce spać. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- To idziemy spać, a jutro musimy przygotować się na sylwestra! - krzyknęła dziewczyna i pobiegła do łazienki, ale zaraz z niej wyszła.
- Masz pożyczyć nam jakieś ciuchy do spania? - zapytała. Ja śmiejąc się poszłam do sypialni.
____________________________________________________________
Heeeej, udało się, jest rozdział, jej!!! Nie jest długi, ale na pewno dłuższy od poprzedniego, mam nadzieję że się podoba<3 nie wiem czy uda mi się napisać nastepny rozdział w weekend, może będzie wcześniej, mozę później. KOMENTUJCIE!!! Kocham i pozdrawiam <3

sobota, 24 maja 2014

ROZDZIAŁ 6, CZĘŚĆ 2

- Ha....har...ry...Harry? - w końcu udało mi się z siebie wydusić. Nie mogłam uwierzyć, że przede mną stał chłopak, którego kochałam i kocham dalej. - Co ty tu robisz? - zapytałam szepcząc.
- Jak widać stoję i...i chciałem porozmawiać. - powiedział cicho ze spuszczoną głową. Wyklądał tak bezbronnie niwiedząc co zrobić, ale postanowiłam być silna i zapytałam zszokowana.
- Porozmawiać? Teraz, po prawie 2 latach jeśli dobrze liczę? Nie chciałeś tracić czasu przy ciągłym siedzeniu przy moim łóżku szpitanym!? Nie obchodziło cię co się ze mną stało, co robię i czy w ogólę żyję! - krzyknęłam przez łzy.- Po prostu JA ciebie nie obchodziłam. - Tym razem ja spuściłam głowę. Poczułam dwa długie palce dotykające moją brodę i podnoszące moją głowę tak bym spojrzała w jego oczy.
- Obchodziłaś mnie przez cały czas, cały czas zastanawiałem się co się z tobą dzieję. Wiedziałem, że żyjesz znajomi mi mówili, że widzieli cię wiele razy na ulicy, a później słuch o tobie zaginął. Bałem się, że coś ci się znowu stało, ale wtedy Louis powiedział, że wyjechałąś do Paryża i że nic ci nie jest. Wiele razy żałowałem, że cię zostawiłem, ale później stwierdzałem, że tak będzie lepiej dla ciebie. Wiesz dlaczego? - zobaczyłam, że z jego oczu zaczynają wypływać łzy, dlatego pokiwałam przecząco głową na jego pytanie. - Bo cię wciąż kocham i nie mogę przestać! Nie wiem co ze mną zrobiłaś, ale nie potrafię o tobie zapomnieć, jesteś dla mnie wszystkim i to się nigdy nie zmieni! - powiedział wtulając
mnie w siebie i teraz razem płakaliśmy. Poczułam jego ciepłe usta dotykające mojego czoła. Tak bardzo mi ich brakowało, brakowało mi jego głosu, dotyku i całego jego. Również go kochałam i to potwornie.
- Chyba powinieneś już iść. - powiedziałam odrywając się od niego.
- Ale...
- Harry przepraszam, ale ja nie mam czasu. - spuściłam głowę, kolejne łzy spłynęły mi po policzkach. Odwróciłam się i weszłam do domu zamykając po cichu drzwi opierając się o
drzwi szlochając cicho. Sama nie wiem, dlaczego tak go potraktowałam, ale coś w środku mi mówiło, że nie powinnam tak szybko ulegać, że powinien zrozumieć swój błąd, ale prawda jest taka, że on później może nie wrócić.
                                                    HARRY
Kiedy powiedziała, że musi iść i że nie ruszyły ją moje słowa byłem załamany płacząc wszedłem do samochodu zatrzaskując za sobą drzwi ze złości, spieprzyłem i to cholernie. Odjechałem z piskiem opon, ale uwarzałem na ulicy by nie spowodować żadnego wypadku. Kiedy zaparkowałem na podjeździe domu Lou, wszedłem szybko do środka i opowiedziałem mu wszystko, cały czas powtarzając mu, że to nie był dobry pomysł. Po mimo tego, że na dole miał rodzinę wysłuchał mnie i pocieszył. Byłem mu za to bardzo wdzięczny i cieszyłem się, że miałem takiego przyjaciela.
                                                    ROSE
Po tym kiedy się uspokoiłam poszłam do salonu i gdyby nigdy nic usiadłam na kanapie słuchając rozmów rodziny.
- Kto to był? - zapytała moja rodzicielka, kolejna łza spłynęła po policzku, ale szybko ja strałam zamykając oczy by nie wypłynęły kolejne. - Rose? - zapytała ponownie. Nie odpowiadając pobiegłam szybko na górę, zamykając za sobą drzwi na klucz od swojego pokoju. Położyłam się na łóżko i wtulając się w poduszkę nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie promienie zimowego słońca przedzierające się przez odsłonięte okna, ponieważ wczoraj zapomniałam zasłonić ich roletami. Rozciągając się zeszłam z łóżka ocierając moje policzki z zaschniętej już słonej cieczy. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakieś stary komplet dresowy, wzięłam bieliznę i poszłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel i lekko odprężona wyszłam ubierając się szybko, włosy uczesałam w wysokiego i niedbałego koka. Nie robiłam makijażu. Zeszłam na dół, ale tam jeszcze nikogo nie było. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie lekkie śniadanie. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor przełączając na kanał muzyczny.
_______________________________________________________
Heeeeeeej, przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale od pon - piątku nie miałam kiedy napisać. Jestem strasznie zmęczona i rozdział też jest krótki. Wieeeem ostatnio zwalam winę na wszystko tylko nie na mnie kiedy rozdziały są krótkie. No cóż ja po prostu nie mam ostatnio za wiele czasu. Ma nadzieję, że mi to wybaczycie i nie będziecie źli. Przepraszam za błędy, ale piszę ten rozdział na telefonie i jest bardzo ciężko więc WYBACZCIE!!! Nie wiem już co dalej pisać wiem żegam się z wami, papa, kocham was <3


niedziela, 18 maja 2014

POMOCY!!!

Siemka, mam dla was taką trochę, chyba mało ważną nowinę. Mam taki pomysł żeby zacząć pisać nowego bloga, oczywiście tego dokończę! Mam problem, bo nie wiem jakiego chłopaka z One Direction wziąć za głównego bohatera (główna bohaterka to Lily Collins) Chciałam was poprosić o to abyście w komentarzach pisali kogo chcecie widzieć w blogu. Pozdrawiam i kocham <3
PS, Możecie też dać mi przykłady imion angielskich, wtedy będę wam BARDZO wdzięczna ;)

środa, 14 maja 2014

ROZDZIAŁ 5, CZĘŚĆ 2

Korków na szczęście nie było więc dojechałyśmy w miarę szybko. Kiedy weszłyśmy do środka pomieszczenia moje nozdrza "otulił" nieprzyjemny zapach, alkoholu i papierosów. Pierwsze co zrobiłyśmy to usiadłyśmy przy stoliku w ciemnym rogu, by móc jakoś porozmawiać, nie sądziłyśmy, że będzie tutaj tyle ludzi w dniu przed świętami.
- Co chcecie do picia? - zapytała Veronica wstając.
- To co zawsze. - odparłyśmy we dwie.
Dziewczyna kiwnęła krótko głową i zniknęła między roztańczonymi sylwetkami ludzi. Rozmawiałyśmy z brunetką na temat planów na sylwestra. Próbowała mnie namówić żebym została z nimi w Londynie, ale zaprzeczyłam, obiecałam, że wrócę do Paryża.
- Musze do toalety, zaraz wracam. - poinformowałam dziewczynę i poszłam w wyznaczone miejsce. Weszłam do wolnej kabiny i załatwiłam swoje potrzeby.Wyszłam i podeszłam do stolika przy, którym siedziała już Veronica i razem z Lucy popijały drinki. - Jestem. - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego nie chcesz z nami tutaj zostać? - zapytała smutna Vera.
- No przecież jestem. - odparłam zdziwiona.
- Ale na sylwestra.
- To nie tak, że nie chcę z wami zostać, ale jestem umówiona już z przyjaciółmi z Paryża. - odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając.
- A kiedy znowu nas odwiedzisz?
- Kiedy tylko będę miała czas. - popiłam drinka.
Rozmawiałyśmy na różne tematy. Nie wypiłyśmy też dużo. Z czasem ludzie zaczęli się rozchodzić, a my nim się obejrzałyśmy była już 4 nad ranem.
- Wracamy? - zasugerowałam.
- Hmm, tak, to nie jest zły pomysł.
Wstałyśmy i wyszłyśmy z klubu. Stwierdziłyśmy, ze pojedziemy samochodem, nie byłyśmy pijane.
Droga do domu nie zajęła nam długo. Kiedy wysiadłam, a one chciały jechać, zapytałam.
- Chodźcie, prześpicie się u mnie, a rano wrócicie do domu. Jakoś boje was same puścić. - zaśmiałam się cicho. - No chodźcie.
Wysiadły z auta i za mną weszły do domu. Po cichu weszłyśmy na górę i każda z nas wzięła krótki prysznic. Następnie we trójkę położyłyśmy się w moim łóżku. Zdecydowanie było za mało miejsca, ale to tylko jedna noc.



- Lucy wstawaj, musimy już jechać! - krzyknęła Veronica do dziewczyny dalej smacznie śpiącej.
- Dlaczego?
- Jest już 10, a my musimy dojechać jeszcze do domu i przygotować się i pomóc rodzicom. - zaczęła wymieniać na palcach, a ja zaczęłam się śmiać.
- Chodźcie  zjeść chociaż śniadanie. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Zjemy u siebie. - odparły równo.
- Jak chcecie. - wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół z zamiarem zrobienie trzech kaw.
- Dzień dobry! - krzyknęłam wchodząc do kuchni, gdzie byli wszyscy.
- Hej, są u ciebie koleżanki i w ogóle o której wczoraj wróciłyście? - zapytała mama.
- Tak, są ale zaraz jadą, po prostu nie chciałam ich o prawie 5 puszczać samych więc wpuściłam je do domu, ale tylko na noc i tak jak już wcześniej powiedziałam byłyśmy w domu koło 5.
- O Boże, tak póxno? - zapytała zdziwiona babcia.
- Czy ja wiem, czy późno. - wzruszyłam ramionami. - Okej, nie ważne, jest zrobiona kawa czy trzeba robić?
- Jest. - powiedziała ciocia kiwając głową.
Nalałam ciemny i ciepły napój do trzech dużych kubków i poszłam z nimi na górę.
- Jak nie chcecie jeść to napijcie się chociaż.
- Dzięki, kochana jesteś. Ratujesz mi życie, czy tylko ja mam wrażenie jakbyśmy wypiły nie wiadomo ile, bo tak mnie głowa boli? - westchnęła Lucy.
- Tak, tylko ciebie. - odparłam z Verą.
- My będziemy już lecieć. - odparła,a przytuliłam je na pożegnanie i zbiegłam na dół, zabierając dwa jabłka.
- Łapcie i uważajcie na siebie...kocham was! - krzyknęłam rzucając do schodzących dziewczyn dwa zielone owoce.
- Dzięki, też ciebie kochamy! - usłyszałam ich krzyk,a później tylko trzask drzwi.
- Co tam u was? - zapytałam rodzinę. - Dzisiaj święta... - nie dokończyłam, bo przerwał mi mój kuzyn.
- I prezenty! - krzyknął mi do ucha, na co ja się skrzywiłam.
- Dobrze. - odpowiedzieli wszyscy razem zgodnie na moje pytanie, a ja kiwnęłam głową na znak zrozumienia.
- Gdzie jest Ashley?
- U siebie, wróciła nie dawno. - mama wzruszyła ramionami jakby to było dla niej normalne...muszę przyznać dużo zmieniło się od mojego wyjazdu.  Ludzie minęły tylko 2 miesiące!



Godzina 17, a łazienki już pozajmowane. Ja miałam teraz gorszy problem niż umycie się. W co ja mam się ubrać do jasnej cholery! Kiedy zaczęłam się coraz bardziej denerwować odeszłam od szafy i mojej komody wyciągnęłam lokówkę i kosmetyki. Opadłam na łóżko chowając głowę w dłonie i zastanawiając się co mam ubrać. Tak, wiem mam straszny problem, ale no wybaczcie, ale nie wypada wyjść w spodniach. Siedząc tak uświadomiłam sobie, że nie położyłam prezentów pod choinką. Niczym torpeda wyskoczyłam z pokoju z reklamówką prezentów zapakowanych w ładne, świąteczne papiery. W salonie na szczęście nikogo nie było więc rzuciłam je pod drzewko i wbiegłam ponownie do swojego pokoju wyciągając z szafy jakieś ciuchy i poszłam szybkim krokiem do łazienki, ponieważ przed sekundą się zwolniła. Wzięłam długą, odprężającą kąpiel, umyłam włosy i wyszłam wycierając się dokładnie. Założyłam bieliznę, a następnie wybrane rzeczy przygotowane na szybko. Swoje włosy wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone podkręcając końcówki. Nałożyłam podkład, pomalowałam rzęsy i zrobiłam kreski eyelinerem,a usta pomalowałam błyszczykiem. Spryskałam się jeszcze szybko perfumami i spojrzałam w lusterko. Chyba nie wyglądałam najgorzej. Wyszłam z pomieszczenia i spojrzałam na zegarek. Cholera była już 19:55. Zeszłam szybko na dół, a tam wszyscy czekali na mnie, szczerze, przyzwyczaiłam się już do tego, zawsze tak było i juz chyba zawsze pozostanie. Ze względu na mojego kuzyna, podzieliliśmy się opłatkiem, a później przeszliśmy od razu do otwierania prezentów. Powiem, ze mnie nie kręciło zawsze ta część świąt, ponieważ zawsze wiedziałam co dostanę. Już kiedy skończyłam 10 lat, kiedy się mnie pytali co chcę na święta, zawsze padała ta sama odpowiedź, PIENIĄDZE. Nie przeszkadzało mi to nigdy, bo wole kupić sobie coś sama niż mieć coś czego nie będę nosić, używać. Otworzyłam swoje prezenty, od cioci, wujka i babci dostałam pieniądze, podziękowałam im, a od mamy dostałam kluczyki. Moja rodzicielka kazała mi wyjść przed dom, wykonując jej polecenia nałożyłam na siebie płaszcz i wyszłam. Przed domem stał duży Range Rover. Tak to jest to co zawsze chciałam dostać. Z szerokim uśmiechem podeszłam do mamy i mocno ją przytuliłam.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Nie masz za co.
Każdemu podobał się prezent, który otrzymał. Zadzwoniłam do Louisa składając mu szybkie życzenia z okazji świąt i urodzin.  Usiedliśmy do kolacji.


- Rose, skarbie otworzysz?! - krzyknęłam mama z kuchni  kiedy po domu rozległ się dość głosny dźwię dzwonka.
- Jasne! - odkrzyknęłam i poszłam do przedpokoju.
W drzwiach stał...
____________________________________________________________
Heeej kochane i kochani <3 Udało mi sie dodac rozdział dzisiaj, krótki jak zawsze, ale jest wcześniej, dodam w weekend, bo nastepny cały tydzień, no prawie cały od poniedziałku do piątku nie będzie mnie :( Ale sobie beze mnie poradzicie, spokojnie ;) Tak, gadam jak zawsze...czyli bez sensu...ok mniejsza. Jak sie podobał, po mimo tego, że krótki? Piszcie w komach! Mam jeszcze do was pytanie czy chcielibyście więcej takich momentów pisanych w trzeciej osobie, czy nie bardzo przyopadło wam to do gustu? Tak się pytam, bo chcę, żeby lepiej wam się czytało. I....takie pytanie, nie wiem czy pamietacie o tym, ale jak myślicie, jaki sekret ma Harry z Zaynem, którego za wszelką cenę nie chciał powiedzieć naszej Rose? Nie wiem czy pojawi sie to szybko, ale postaram sie was trzymać dłużej w niepewności :) Kocham denerwować ludzi <3 Jak myślicie kto przyszedł do ich domu w czasie świąt...Harry...a może nie? haha xD Jeśli mi sie uda to rozdział dodam w weekend, ale nie obiecuję, Kocham i juz tęsknię <3