czwartek, 20 marca 2014

ROZDZIAŁ 12

...
Czas dłużył mi się niemiłosiernie, miałem wrażenie, że minęło już przynajmniej kilka godzin, a tak naprawdę czekam na pogotowie niecałe 5 minut. Chwilę później przyjechało pogotowie.
- Proszę jej pomóc. - powiedziałem rozpaczliwym głosem.
- Postaramy się. - odpowiedział. - Mógłbyś nam powiedzieć co się dokładnie stało? - zapytał drugi.
- Nie wiem dokładnie, bo nie widziałem, ale... - nie udało mi się dokończyć, bo mi przerwał.
- To mów jak to się zaczęło. - zaczął mnie pośpieszać.
- Byliśmy na na spacerze i później przyszedł...nie ważne... i się pokłóciliśmy i ona uciekła, wybiegła na ulicę i potrącił ją samochód. - powiedziałem i znowu zacząłem płakać.
- Dobrze, proszę się uspokoić, spróbujemy ją uratować, a pan jedzie z nami i w szpitalu podamy jakieś leki uspakajające. - powiedział i wszedłem razem z nim do karetki, usiadłem koło nieprzytomnej dziewczyny i złapałem ją za rękę. Dosyć szybko dojechaliśmy do budynku, wynieśli ją na noszach, a ja szedłem za nimi i poszedłem razem z jednym z ratowników do jakiegoś pomieszczenia, w którym podał mi lekki i kazał położyć się w sali segregacji. Wytłumaczył mi, że Rose jest na badaniach, bo trzeba było ją zbadać, bo nikt nie wiedział co jej jest. Leżałem na łóżku i po chwili zorientowałem się, że powinienem poinformować o całym zdarzeniu Amandę. Wyciągnąłem telefon z kieszenie spodni, odblokowałem go i wykręciłem numer do przyjaciółki mojej dziewczyny.
- Harry gdzie wy jesteście, czemu Rose nie odbiera telefonu! - krzyknęłam.
- Daj mi wytłumaczyć. - powiedziałem lekko podirytowany, nie wie co się stało i krzyczy, zaczyna mnie denerwować jak Niall, ale nie nikt nie denerwuje tak jak ten koleś. - Jesteśmy w szpitalu, to znaczy Rose ma badania, bo wpadła pod samochód, bo w nią wjechał, oj przyjedź do szpitala to ci powiem, jestem na sali segregacji.
- To tobie też się coś stało? - zapytała przerażona i słyszałem jak płacze.
- Nie. - zaprzeczyłem, podałem jej adres i się rozłączyła mówiąc, że zaraz będzie. Przyjechała po niecałych 20 minutach, ale niestety z Blondynem.
- Co jej się stało! - krzyknęła wbiegając na salę.
- Siadaj i mów ciszej. - rozkazałem, on przeprosiła, a ja jej opowiedziałem co się stało a kiedy skończyłem ona się we mnie wtuliła, byłem przez chwilę zdezorientowany, ale również ją do siebie wtuliłem.
- Jeszcze wrócicie do siebie i wszystko będzie dobrze. - powiedziała pocieszającym głosem szlochając cicho, ja już nie panowałem nad swoimi emocjami i zacząłem płakać chyba głośniej niż wtedy na ulicy. Poczułem czyjąś rękę klepiąca mnie po ramieniu, to był taki gest, który miał mnie najwyraźniej uspokoić i wesprzeć odwróciłem się do osoby z tyłu i zobaczyłem Nialla z lekkim zarysem uśmiechem, takim uśmiechem mówiącym "nie przejmuj się". Zdziwiłem się , ale też lekko się uśmiechnąłem. Do sali wszedł lekarz, który padał Rose i podszedł do mnie.
- Co z nią? - zapytałem przejęty.
- Miała silny wstrząs mózgu, przez to że uderzyła się jak przypuszczam bardzo mocno w głowę, złamane żebra i jest w śpiączce, która może potrwać tydzień, ale nawet i kilka lat, albo całe jej życie. - powiedział, a ja się ZNOWU załamałem, ale co się dziwić. - Proszę się nie martwić, zrobimy wszystko co w naszej mocy. - uśmiechnął się pocieszająco i chciał odejść, ale ja w ostatniej chwili zapytałem się czy mogę do niej iść, on powiedział, że tak ale mamy wchodzić po kolei, po jedną osobę. Wstałem z łóżka i kopnąłem pierwszą rzecz w moim punkcie widzenia, czyli szafkę przy łóżku, ona się zachwiała, ale Horan ją przytrzymał dzięki czemu nie przewróciła się.Wszyscy ludzie z sali popatrzyli na mnie jak na debila, ale z lekkim przerażeniem, ale posłałem im piorujące spojrzenie, a oni wrócili do swoich poprzednich czynności i zajęć. Wyszedłem z sali poszedł do sali, w której leżałam nie przytomna dziewczyna, nie mogłem przestać płakać łzy leciały mi ciurkiem po policzku, wszedłem do środka i usiadłem obok niej na krześle, złapałem mocno za dłoń i pocałowałem delikatnie kosteczki, zewnętrzną i wewnętrzną stronę dłoni. Gdybym mógł cofnąć czas...tak, tak pierdolić to se możesz Styles, wystarczyło myśleć, a nie teraz będziesz mówił co byś zrobił gdyby to się nie zdarzyło.
- Rose, wybudź się, proszę, dla mnie, a jak nie to dla przyjaciół, Amanda jest strasznie roztrzęsiona, Niall też i...i ja też. Kocham cię, przepraszam, obudź się. - zacząłem do niej szeptać, ale kiedy zorientowałem się, że to nic nie daje zaczałęm krzyczeć,
- Rose, kocham cię, obudź się!!!...proszę. - ostatni wyraz szepnąłem i nie mogąc już ustać ze zdenerwowania na nogach znowu opadłem na krzesło. Siedząc tak pomyślałem, ze powinienem zadzwonić do mamy Rose i poinformować o całym zdarzeniu. Nadal siedząc przy łóżku dziewczyny wyciągnąłem telefon i wykręciłem do niej numer, nie wiem skąd go mam, ale się przydał.
- Halo? - usłyszałem damski głos po drugiej stronie.
- Dzień dobry, z tej strony Harry...Harry Styles, chciałem powiedzieć pani, że Rose jest w szpitalu. - powiedziałem płacząc.
- Jak to? Co się stało? - zaczęła panikować.
Opowiedziałem jej całą historie, a ona oznajmiła mi, że jutro wychodzi ze szpitala więc przyjedzie ją odwiedzić i wesprzeć mnie psychicznie. Nie mam pojęcia dlaczego tak powiedziała, pewnie słyszała w jakim jestem stanie i postanowiła być dla mnie WYJĄTKOWO miła, co się rzadko zdarza, może dlatego, że ja jej często nie widzę? Nie zamęczałem się dłużej tymi pytaniami. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi sali i odwróciłem się. Tam stała cała rozmazana Am i chyba chciała wejść i posiedzieć trochę z dziewczyną. Niechętnie wstałem z krzesła i wyszedłem z sali, gestem ręki pokazałem, że może wejść i ponownie opadłem na niebieskie, plastikowe i dosyć niewygodne krzesło szpitalne. Usłyszałem ciche westchnięcie, ale nie zwróciłem na to szczególnie uwagi, teraz w głowie krążyły mi myśli typu. Kiedy się wybudzi? Czy w ogóle się wybudzi? Czy kiedy jutro rano przyjdę (będę tu siedział całą noc), rano czy będę mógł ją przytulić i usłyszeć jej cudowny śmiech i piękną twarz, którą widywałem zawsze po wstaniu jej rano, taki widok kochałem najbardziej, naturalność. Wciąż nie wiem dlaczego się malowała, i tak była piękna i dobrze o tym wiedziała, bo mówiłem jej to codziennie po kilka razy. Chciałbym żeby to wszystko okazało się złym snem...koszmarem. Żeby to była taka nauczka na przyszłość, że lepiej ugryźć się czasami w język i przemilczeć niż powiedzieć za dużo. Usłyszałem stupot nóg, które były coraz bliżej podniosłem głowę i zobaczyłem Ashley.
- Boże Harry co się stało?! - zapytała wystraszona. Ja znowu wybuchłem głośnym płaczem i opuściłem głowę, a Niall opowiedział wszystko Ash, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje lekko ramieniem, podniosłem lekko głowę żeby zobaczyć kto to, była to siostra Rose. Kiedy zobaczyła, że się podniosłem wtuliła się we mnie mocząc mi koszulkę, nie przeszkadzało mi to, nawet nie zwracałem na to uwagi...
__________________________________________________________________________________
Hejka dosyć wcześnie dodałam ten rozdział, jest na pewno dłuższy od poprzedniego, ale nie jest też strasznie długi. Cieszę się z tego, że udało mi się go dzisiaj dodać. Mam do was wielką prośbę po tym jak przeczytacie zosawcie po sobie komentarz, to wiele dla mnie znaczy!!! Dobranoc <333

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz