sobota, 10 maja 2014

ROZDZIAŁ 4, CZEŚĆ 2

                                           NARRACJA 3 OSOBOWA
Następne dni mijały jej bardzo szybko, próbowała nie przejmować się tymi całymi odwiedzinami Louisa - przyjaciela Harrego. Mimo wszystko jej mama wiedziała, że coś jest nie tak. Co prawda nie lubiła nigdy chłopaka o pokręconych, brązowych włosach i szmaragdowych oczach. Teraz chciała dobra córki, a największe szczęście dawał jej Harry. Wiedziała, że ma mądrą córkę, ale wciąż bała się o nią by nie zrobiła sobie nic złego. Natomiast Harry, on miał na święta pojechać do rodziny, dlatego nie musiał przejmować się całymi tymi przygotowaniami. Miał bardzo dużo czasu na przemyślenie wszystkiego, a później na użalanie się nad sobą. On dobrze o tym wiedział, że to nic nie pomoże, ale tak czuł się lepiej. Dobrze mu było kiedy wyobrażał sobie krzyczącą i wyzywającą go Rose, a jeszcze lepiej kiedy wyobrażał ją sobie uśmiechniętą, wesoło i jego z nią...całujących się...szczęśliwych. Niestety były to tylko jego marzenia, które jak on uważał, nigdy się nie spełnią . Dlaczego? Ponieważ bał się do niej pójść i przepraszać, bał się spojrzeć w jej śliczne szaro zielone oczy. Bał się po prostu ją zobaczyć. Do świat został jeden, krótki dzień, a to oznaczało dla dziewczyny i jej matki dużo pracy. Uzgodniły, że ona z Ashley pojadą po rodzinę, a mama dokończy jedzenie. Obie poszły do góry się ubrać i już po niecałych 20 minutach wychodziły z domu kierując się do taksówki, która miała je zawieść na lotnisko. Niestety były duże korków. Dziewczyna nie zauważyła jadącego za nimi auta, a przede wszystkim nie wiedziała kto w nim siedzi. Był to Harry. On niestety tez nie spojrzał w głąb małej, żółtej taksówki, skąd miał wiedzieć, że siedzi w niej dziewczyna, która kocha ponad wszystko i tak strasznie za nią tęskni. Chłopak również jechał na lotnisko, by odwiedzić swoją rodzinę, która czeka na niego aż w Los Angeles. Dojechanie do wyznaczonego miejsca zajęło im prawie godzinę, było tam bardzo dużo ludzi. Ash, wyciągnęła komórkę, oddalając się trochę i dzwoniąc do cioci by całą gromada czekali przed głównym wejście, gdzie czekają obie dziewczyny. Chłopak wychodząc z samochodu dostrzegł w oddali Rose. Wpatrywał się w nią dobre 15 minut. Według niego nie zmieniła się nic, wciąż była jego małą, delikatną dziewczyną. W końcu odwrócił wzrok gdy podeszli do nich jacyś ludzie. Pewnie rodzina.Pomyślał i wszedł do środka.Idąc na odprawę przeklinał się w myślach...dlaczego do niej nie podszedł...może dałoby to jakąś szanse na związek.
                                           NARRACJA 1 OSOBOWA
Droga do domu zajęła nam kolejną godzinę, Byłam zmęczona tym wszystkim. Moja siostra gadała z rodzina, a ja prawie zasypiałam w tej taksówce. Tak bardzo chciałam wrócić do Paryża i do swoich przyjaciół, ale bardzo chciałabym spotkać jeszcze Lucy i Veronicę, bardzo za nimi tęsknię. Po zapłaceniu za transport wyszłam z samochodu i weszłam do domu, w którym było bardzo głośno przez rozmowy dobiegające z salonu. Bardzo szybko się usadowili. Pomyślałam i poszłam za głosami. Usiadłam na fotelu nie za bardzo interesując się rozmowami osób siedzących w tym samym pomieszczeniu co ja. Teraz byłam bardzo zajęta rozmyślaniem o chłopaku, którego widziałam przed lotniskiem. Był bardzo podobny do Harrego...nawet taki sam...chociaż troszeczkę się zmienił. 
- Rose, możemy porozmawiać? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos starszej kobiety.
- Jasne babciu. - odparłam uśmiechając się delikatnie i podeszłam do niej. 
- Coś się stało?
- Nie, a co miało?
- Siedzisz tak sama na fotelu, jesteś zupełnie w innym świecie, a czasami mam wrażenie, że zaraz się rozpłaczesz. - niestety tak jak babcie powiedziała pierwsza łza spłynęła po moim policzku, którą ona szybko starła. - Chodźmy na górę, tam jest cicho i porozmawiamy na spokojnie. 
- Opowiesz mi co się stało? - zapytała, kiedy razem usiadłyśmy na łóżku w moim pokoju.
- To nie jest nic wielkiego, nie chcę cię zanudzać. - powiedziałam kręcąc głową.
- Nie będziesz, powiedz.
- Chodzi o chłopaka, byłam z nim szczęśliwa, niestety w jeden dzień kiedy spacerowaliśmy po parku strasznie się pokłóciliśmy, ja zaczęłam uciekać i wpadłam pod samochód. Z tego co mama mi opowiadała, straciłam przytomność i zawieźli mnie do szpitala. Wpadłam w prawie roczną śpiączkę, ale kiedy się obudziłam koło mnie nie było Harrego. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał, kiedy straciłam do końca nadzieje, wyjechałam do Paryża i teraz tam mam nowych przyjaciół. - opowiedziałam jej wszystko w skrócie i wybuchłam jeszcze większym płaczem. Przytuliłam się do niej, a ona głaskała mnie po plecach. Po jakimś czasie obie zeszłyśmy na dół, chyba nawet nikt nie zauważył naszego zniknięcia. Babcia usiadła na fotelu, a ja na podłodze przy kanapie. Wszyscy rozmawiali o tym, co będą robić na sylwestra. Mnie ta rozmowa nie kręciła, siedziałabym pewnie tak dalej nudząc sie gdyby nie telefon, który przerwał wszystkim rozmowę.
- To mój! - krzyknęłam i po chwili nie było już mnie w salonie. Usłyszałam jeszcze ciche śmiechy, ale nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. - Halo? - odebrałam.
- Cześć Rose, słyszałyśmy, że jesteś w Londynie, czemu nic nie mówiłaś, ze miałaś wypadek i w ogóle tyle się działo przez te 2 lata, a co najważniejsze przez tak długi czas się nie widziałyśmy! - usłyszałam pisk po drogiej stronie...bardzo znajomy pisk dziewczyn, Lucy Vera.
- Wiecie jak za wami tęskniłam, a nie dawałam znać, bo myślałam, że zapomniałyście. - wzruszyłam sama do siebie ramionami. 
- O tobie, nie dało rady. - zaśmiałyśmy się.
- Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? - spytała Lucy.
- Klub? - zaproponowała Veronica.
- W ogóle się nie zmieniłyście. - westchnęłam chichocząc.
- To?
- Za 1 godzinę pod moim domem. - powiedziałam, one przytaknęły, rozłączyłam się i pobiegłam na dół. - Ja wychodzę za godzinę, nie czekajcie na mnie, będę późno, bardzo późno, wezmę kluczę, nie martwcie się. - powiedziałam na jednym wdechu i pobiegłam do swojego pokoju. Stanęłam pod szafą zastanawiając się co na siebie włożyć, był problem, ponieważ:
- Musiałam wyglądać "seksi",
- szłam do klubu,
- było cholernie zimno.
Taaa, po 15 minutach wybrałam odpowiedni zestaw i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, pomalowałam, a włosy związałam w warkocza, zarzucając go na ramię. Popsikałam się jeszcze perfumami. Z myślą, że wyglądam ładnie zeszłam na dół, gdzie chciałam poczekać na dziewczyny. Moja mama kiedy mnie zobaczyła, zakrztusiła się kawą.
- Gdzie ty chcesz iść w taką pogodę tak ubrana? - zapytała z wytrzeszczonymi oczami.
- Będziemy jechać chyba samochodem. - powiedziałam uśmiechając się niewinnie.
- Gdzie idziecie?
- Do klubu.
- I jak wy później wracać samochodem?
- Jakoś sobie poradzimy. - powiedziałam śmiejąc się.
- To nie jest śmieszne. 
- No ok, to na wszelki wypadek pójdę założyć rajstopy cieliste i kurtkę. - powiedziałam i w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. - To do mnie. - podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Stały tak dwie dziewczyny, ubrane podobnie jak ja. - wejdźcie. - wskazałam ręką.
- Niegdzie nie wyjdziecie. - usłyszałam głos mojej rodzicielki dobiegający z salonu. - Jest za zimno. Albo pójdziecie do pokoju Rose i ona wam coś pożyczy, albo zostajecie w domu. - powiedziała stanowczo, a my poszłyśmy do pokoju. U mnie założyłyśmy rajstopy i każdej dałam jakąś kurtkę, zeszłyśmy na dół i żegnając się pojechałyśmy do klubu. 
__________________________________________________________
Czy tylko ja zauwazyłam, że prawie w każdej notce są jakieś przeprosiny? Xd dzisiaj chciałam przeprosić za to, że wyszedł strasznie krótki, jak zresztą wszystkie rozdziały ostatnio i jakiś taki dziwny wyszedł...czy tylko ja tak sądzę? No cóż nie ważne. Za dwa miesiące wakacje, WRESZCIE. Teraz chciałbym was ostrzec przed tym, że w lipcu, od 13, gdzies do około 30 nie będą pojawiały sie rozdziały, ponieważ jadę na obóz i jakoś teraz nie apmiętam do kiedy on jest, haha xD. Napiszę wam to jeszcze później i postaram się dodać dużo rozdziałów przed 13 lipca, taka tam niespodzianka ode mnie :). Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą moja nieobecność w lipcu i że dzisiejszy rozdział się podobał ;) Komentujcie i piszcie swoje opinię - no tak chyba własnie na tym polega komentowanie. Dobra nie ważne, chyba jest cos ze mną dzisiaj nie tak, papa KOCHAM <3 DOBRANOC :*

Ps, i tak jak zawsze nie wiem kiedy będzie następny rozdział postaram się jak najszybciej! 
 


 

3 komentarze:

  1. Jaki cudowny rozdzial ! Harry !!!!! Czemu nie podeszles ?! Pprozmawialibyscie....:-( Jejku tak tesknie za nimi razem..:-( Ogolnie rozdzial bardzo mi sie podobal , czekam na nexta :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze to bardzo fajnie napisalas w narracji 3 osobowej. Czytalam to i tak lurde ludzie podejdzcie do siebie !XD Tak, wiec ten czytalam na moj biedny komputer xD Ahhh i ta opiekuncza mama ;-) Caly czas smutno mi ze Rose mieszka w Paryzu :-( Swietna notka,do nastepnego:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. mialo byc krzyczalam na moj biedny komputer * XD

    OdpowiedzUsuń