piątek, 2 maja 2014

ROZDZIAŁ 3, CZĘŚĆ 2

Na początku chciałam was strasznie przeprosić za to, że tak późno dodaje ten rozdział, ale ostatnio nie miałam czasu i tak jakoś wyszło...no ale jest :)
__________________________________________________________________

Kiedy weszłyśmy do domu obie się zdziwiłyśmy, bo Ashley myła już podłogi.
- Chyba mnie posłuchała. - szepnęłam do mamy uśmiechając się.
- Co ty jej powiedziałaś?
- Po prostu ją poprosiłam...nie wiedziałam, że mnie posłucha. - wstrząsnęłam ramionami i poszłam do kuchni zanieść zakupy.
- Daj, resztę ja umyję. - powiedziałam uśmiechając się do siostry.
- Umm...na pewno. - nie była zbyt przekonana. Jeszcze tego by brakowała, że włsna siostra się mnie przestraszyła.
- Tak, idź ze znajomymi gdzieś, tylko nie przyprowadzaj ich tutaj. - oznajmiłam.
- Dobra i dzięki. - odpowiedziała i pobiegła do przedpokoju ubierając się i wychodząc trzaskając lekko drzwiami.
Skończyłam szybko i od razu poszłam do kuchni aby pomóc mamie w przygotowaniach do świąt.
                                                     HARRY
Siedziałem w salonie i oglądałem telewizję, odkąd Rose wyjechała...co ja gadam odkąd miała ten pieprzony wypadek strasznie mi się nudzi, nie mam co robić i jedynym pocieszeniem są dla mnie kluby i dziewczyny. Nie powinienem się tak zachowywać, ale...no właśnie zawsze jest jakieś "ale".
Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi trochę się przestraszyłem, wstałem i niechętnie podszedłem do drzwi otwierając je.
- Harry, ona wróciła! - krzyknął Louis, mój najlepszy przyjaciel.
- Kto?
- No Rose...- zaniemówiłem, ona WRÓCIŁA.
-Widziałeś ją?
- Tak, kiedy byłem na zakupach, była ze swoją mamą na zakupach, chyba na święta. Później za nią jechałem i mieszka tam gdzie wcześniej. - powiedział na jednym wdechu.
Poszedłem do kuchni i z lodówki wyciągnąłem pepsi, a z szafki dwie szklanki. Wróciłem do salonu i nalewając napój do naczyń.
- Podszedłeś do niej, gadałeś z nią, widziała cię? - zadawałem mnóstwo pytań.
- Nie, nie i nie. - wytłumaczył. - widziałem ją z daleka, śmiała się, wyglądała na szczęśliwą.
- To...dobrze.
- Tęsknisz za nią. - przyznał.
- Strasznie.
- Wiem, Harry, widać. - poklepał mnie pocieszająco po ramieniu.
- To byś nie tęsknił?
- Pewnie tak, za tak świetną dziewczyną na pewno. - przyznał.
- No właśnie, byłem takim debilem, że ją zostawiłem, ale ja po prostu zacząłem tracić nadzieję. - powiedziałem i pierwsze łzy spłynęły mi po policzkach, szybko je wytarłem żeby Lou tego nie zobaczył.
- Stary nie będę ci mówił, że znowu ze sobą będziecie, bo nie jestem tego pewny. - powiedział przytulając mnie po przyjacielsku.
                                                          LOUIS
Było mi go cholernie szkoda. Wiem to dziwne, ale nie codziennie widzi się swojego przyjaciela, który nigdy nie okazuje swoich uczuć i pobił by każdego kto go wkurzy, a teraz płacze za dziewczyną, którą stracił 2 lata temu. Rozumiem go. Pogadaliśmy jeszcze trochę i później musiałem iść już do domu. Pożegnałem się z nim i wyszedłem, kiedy miałem wchodzić do siebie do domu zrezygnowałem i zacząłem iść w stronę domu mamy Rose. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale chciałem po prostu zobaczyć czy jest jakaś szansa. Po krótkim czasie byłem na miejscu, zapukałem do drzwi. Nie musiałem czekać długo, bo po chwili otworzyła mi drzwi dziewczyna.
- Ashley wiesz jak się o ciebie...Louis? Co ty tu robisz?
- Przyszedłem pogadać.
- Um...chyba nie mamy o czym.
- Chyba jednak mamy. - powiedziałem i wszedłem do środka. Ściągnąłem buty i poszedłem do jej pokoju na górę przechodząc przez salon omijając zdziwioną mamę Rose, przywitałem się i poszedłem do góry.
- No słucham. - poganiała mnie kiedy oboje usiedliśmy na łóżku.
- Chodzi o Harrego...- westchnąłem.
- Domyślam się. - odpowiedziała trochę oschle.
- Nie przerywaj mi...On cierpi, bardziej niż myślisz...żałuje tego co zrobił. - powiedziałem.
- Ja też cierpię, ale co ty myślisz co w ogóle on sobie myśli, że przyśle tutaj ciebie i wszystko będzie dobrze, a ja rzucę mu się na szyję, ale nie, mógł myśleć wcześniej zanim postanowił pieprzyć dziwki kiedy ja byłam w tej chorej śpiączce, która w większej części była spowodowana przez niego! - krzyczała, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Nie zastanawiając się podszedłem do niej i przytuliłem, na początku się wyrywała, ale później wtuliła się we mnie jak małe, wystraszone dziecko w mamę...no w moim przypadku tatę.
- Shhh, on mnie nie przysyłał, chciałem przyjść i was pogodzić, bo oboje cierpicie. - szepnąłem jej do uch.
- Ale ja już chyba nie chcę...
- Czego? - zapytałem zdziwiony nie widząc o co chodzi.
- Nie chcę z nim już być. - szepnęła prawie niesłyszalnie.
- Ale...
- Nie ma żadnego ALE ja po prostu nie chcę, kiedy ja leżałam w szpitalu ten idiota stracił tą pieprzona nadzieje i myślał że dziwki mu pomogą, a ja czekałam na niego w Londynie, ale później ja straciłam nadzieje kiedy prawie codziennie widziałam go z inną dziewczyną, a kiedy już pomału zapomniałam ty tutaj przychodzisz.
-  Przepraszam...chciałem waszego dobra.
- Nie masz za co...to Harry powinien przyjść i przeprosić.
- No dobra, ale spróbuj zrozumieć też jego.
- Nie dam rady, od początku naszego poznania próbowałam i do tej pory nie umiem.
- Ja już muszę lecieć, przepraszam, że przeszkodziłem, cześć.
- Louis...spotkamy się jeszcze żeby pogadać?
- Jasne, nie widzę problemu. - uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie co ona odwzajemniła i wyszedłem z pokoju.
                                                       ROSE
Kiedy chłopak wyszedł położyłam się na łóżko, patrzyłam w sufit i płakałam. Dlaczego ja mu kurwa powiedziałam, że nie chcę już być z Harrym? Chyba nie myślałam, a może mówiłam to co kazał rozum? Czy tylko ja nigdy nie wiem czy słuchać serca, czy rozumu? Fajnie byłoby poczuć znowu to znane ciepło, ten znany smak ust, który napotykał mnie kilka razy dziennie, znowu spotkać tego chłopaka z burzą miękkich loków na głowie, zielonymi, pięknymi oczami, w których tak łatwo można było się zatopić. Ja ko po prostu kochałam i nie wiadomo co bym zrobiła i tak w głębi w serca nigdy się to nie zmieni. To była moja pierwsza, PRAWDZIWA miłość, a takie podobno najtrudniej zapomnieć...
- Rose, wszystko okej? - zapytała mama wchodząc do środka.
- Tak, a co?
-  Płaczesz strasznie głośno i słychać cię w całym domu.
- Przepraszam... - szepnęłam i wtuliłam się w nią jeszcze bardziej niż w Louisa...






3 komentarze:

  1. Cuuuuuudowny blog ! wpdalam na niego dzisiaj i juz skonczylam wszystkie notki. Jest tak cholernie oryginalny ! Czekam na nexta ! I niech ona z Harrym pogada i no ten...tesknie za nimi :-( /Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, ciesze się, że ci się podoba, mam już plan na całego bloga i mam nadzieję, że również waszym zdaniem będzie fajny :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Na prawde dzieje sie ! Next <3 / Ala

    OdpowiedzUsuń