piątek, 28 lutego 2014

ROZDZIAŁ 9

...
Rano obudził mnie lekki powiew wiatru. Usiadłam i dopiero po chwili zorientowałam się co się wczoraj wydarzyło.  Na samą myśl uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam jak burczy mi  w brzuchu, postanowiłam obudzić Harrego.
- Harry, wstawaj. - szturchnęłam go w ramię.
- Chwila.
- Wstawaj głodna jestem! - krzyknęłam, a on aż podskoczył.
- Już, już. - powiedział i usiadł uśmiechnięty.
- Co się tak szczerzysz? -  zapytałam.
- Przypomniał mi się wczorajszy wieczór. - powiedział, a ja się zarumieniłam. - Jesteś taka słodka jak się rumienisz.
- Tylko jak się rumienię? - zapytałam chichocząc.
- Nie, tylko, zawsze. - uśmiechnęłam się lekko na jego słowa i cmoknęłam w usta.
- Hazz, jestem głodna. - jęknęłam.
- No dobra, tutaj za rogiem jest jakaś restauracja, idziemy?
- No i na co czekamy?
- To chodź.
Podpłynęliśmy do brzegu i ostrożnie wysiedliśmy z łódki. Trzymając się za ręce poszliśmy szybkim krokiem do budynku, w którym zamierzaliśmy zjeść śniadanie. Już po chwili siedzieliśmy przy stole, a kelnerka odbierała od nas zamówienia. Ja zamówiłam posiłek, w który skład wchodziło:
- jajko sadzone,
- sałatka,
- dwie grzanki.
Harry natomiast zamówił sobie naleśniki. Do tego poprosiliśmy o dwie zwykłe kawy z mlekiem.
Po 20min przyszła kelnerka z naszym śniadanie. Podziękowaliśmy jej i zabraliśmy się za jedzenie.
- Co później robimy? - zapytał Harry.
- Możemy pójść na jakąś polanę i po prostu posiedzieć. - zaproponowałam.
- Dobry pomysł. - powiedział i w tym samym momencie się do siebie uśmiechnęliśmy.
- Już nie mogę. - powiedziałam po chwili, zostawiając na talerzu jedną grzankę.
- A podobno taka głodna byłaś. - zaśmiał się.
- Bo byłam! - powiedziałam, ale chyba trochę za głośno. - I już się najadłam.
- Dobra daj, a ja dokończę. - podsunęłam mu talerz.
Zjadł bardzo szybko. Zapłaciliśmy i wyszliśmy. Wolnym, nawet bardzo wolnym pokierowaliśmy się na dosyć dużą polankę. Chłopak rozłożył na środku koc, a ja się położyłam, on koło mnie, lecz szybko mi się to znudziło, otworzyłam oczy i odezwałam się.
- Harry, chodź pobawimy się w berka.
- Nie chce mi się. - powiedział.
- No proszę, berek. - powiedziałam.
Biegałam po łące i się śmiałam. Za mną biegł chłopak. Trawa była jeszcze lekko wilgotna od porannej rosy. Poślizgnęłam się i upadłam na tyłek po czym wybuchłam głośnym śmiechem. Poczułam, że ktoś podnosi mnie z niej i obraca do siebie przodem. Poczułam czyjeś słodkie wargi na moich, a potem słowa, które wywołały uśmiech na mojej twarzy.
- Jesteś piękna, wiesz o tym? Bardzo cię kocham. - powiedział i jeszcze raz cmoknął mnie w usta. Puścił mnie, a następnie szturchnął lekko w ramię i krzyknął. - Berek! - i teraz to ja go goniłam.
Uśmiechnęłam się i uświadomiłam się, że miałam taki sam sen jeszcze w pierwszy dzień mojej szkoły. Dobrze, że teraz wiem kim jest ta osoba i jestem bardzo szczęśliwa, fakt, czasami bywa zły i potrafi zrobić komuś przykrość, ale wiem że mnie kocha i z całego swojego serduszka próbuje powstrzymywać swoje emocje, które czasami nim kierują i na każdy możliwy sposób próbuje mnie ochronić przed wszystkim złym...
- Dlaczego stoisz jak taki kołek?- z rozmyśleń wyrwał mnie jego krzyk dobiegający z drugiego końca polanki.
- Zamyśliłam się przepraszam, zaraz cię złapię! - krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę, on jeszcze się nie zorientował, że zaczęłam biec do niego więc bez problemu go złapałam i teraz ja uciekałam od niego...

W domu byliśmy dopiero pod wieczór, najlepszy dzień na świecie, świetnie się bawiłam. Teraz leże na kolanach Harrego i odpoczywam oglądając z nim jakiś głupi film, nawet nie wiem o co w nim chodzi.
- Harry możemy pooglądać coś innego? - zapytałam z nadzieją.
- Myślałem, że ci się to podoba dlatego nie przełączałem. - powiedział i przełączył na wiadomości, w których była mowa o jakimś wypadku.
- ... dzisiaj o godzinie 15:02 po mieście chodziła policja, kiedy jeden z nich zobaczył osobę, która chciała popełnić samobójstwo i skoczyć z jednego z najwyższych budynków w Londynie. Jest to kobieta koło 40, ma na imię Barbara, czarne włosy sięgające do ramion, prosta grzywka. - Kiedy usłyszałam opis i zobaczyłam zdjęcie, które wyświetliło się na ekranie telewizora, automatycznie poderwałam się na równe nogi. - Kobieta leży w szpitalu w centrum Londynu.
- Harry..to..to...to moja mama. - powiedziałam płacząc.
- Naprawdę, jejku rzeczywiście. - powiedział zerkając jeszcze raz na ekran.
- Proszę, jedźmy tam. - załkałam.
- Chodź, proszę tylko nie płacz.
- Chodź już. - zażądałam.
Wybiegliśmy szybko z domu i od razu weszliśmy do samochodu. Chłopak ruszył z piskiem opon. Na miejscu byliśmy bardzo szybko, ponieważ po 15min wchodziliśmy do budynku.
- Dzień dobry, w której sali leży Barbara Jones? - zapytam.
- Dzień dobry, jest to sala numer 215 na 3 piętrze. - powiedziała.
- Dziękuję! - krzyknęłam wchodząc już do windy z Harrym.
Szybko wjechaliśmy windą na górę i wbiegliśmy do sali, w której leżała moja smutna mama.
- Mamo, dlaczego? - zapytałam szeptem.
- Ja was zostawię same. - powiedział Harry i wyszedł.
Usiadłam na krześle obok łóżka i złapałam ją za rękę, a ona się rozpłakała.
- Mamo, co się stało? - zapytałam spokojnie.
Nic, nie zamartwiaj się tym. - powiedziała.
- Powiedz. - zażądałam.
- Chodzi o to, że twój tata mnie zdradził, na początku podejrzewałam go o to, ale później dostał sms, wiem nie powinnam go czytać, ale kiedy to odczytałam, zamurowało mnie było napisane "Kiedy następny raz, podobało mi się", później go śledziłam, doszłam za nim do parku, a tam spotkał się z jakąś baba, z którą zaczął się całować, następnie jeszcze przypomniałam sobie, że pokłóciłam się z tobą i że tak naprawdę nikt mi nie został tylko Ashley, której praktycznie tez nie ma w domu, przychodzi tylko na noc. - powiedziała i wybuchła płaczem, a ja z razem z nią.
- Zdradzał cię? - zapytałam, wciąż nie mogłam w to uwierzyć, jak on mógł zrobić to mojej matce, nienawidzę go!
- Tak.- odpowiedziała krótko.
- Mamuś, proszę cię nie myśl więcej o samobójstwie, wystarczyło zadzwonić i po prostu pogadać. - powiedziałam i ją przytuliłam.
Trwaliśmy w uścisku kilka minut, ale w końcu odezwałam się mama.
- Jedź do domu, ze mną wszystko dobrze, jak będziesz miała czas przyjedź jutro. - powiedziała uśmiechając się smutno.
- Dobrze, postaram się przyjść jutro około 12. - powiedziałam i wyszłam z sali, a tam Harry zaczął zadawać strasznie dużo pytań typu, "Jak się czuję" "Co jej się stało". Opowiedziałam mu wszystko, a on nie mógł uwierzyć w to, że mój tata mógłby zrobić coś takiego. Wróciliśmy szybko do domu. Była dopiero godzina 21, ale byłam strasznie zmęczona więc poszłam się wykąpać, wyszłam z łazienki już po niecałych 10min, pocałowałam Harrego na dobranoc i bez zastanowienia położyłam się spać, przed tym nastawiając sobie budzik na godzinę 9:00. Poczułam tylko jak chłopak kładzie się koło mnie i oplata mnie swoimi silnymi rękoma, od razu się rozluźniłam i czułam się bardziej bezpiecznie. Rano od razu kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefony wstałam na równe nogi i  podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam odpowiednie ciuchy na dzisiejszą pogodę. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wychodząc z kabiny doszło do mnie, że kiedy się obudziłam nie było koło mnie Harrego. Szybko się ubrałam i zbiegłam na dół. W jadalni czekał chłopak, a przed nim talerz z kanapkami i ciepła herbata.
- Hej, o której wstałeś. - zapytałam całując go w policzek i siadając na przeciwko niego.
- Chyba o 8. - powiedział uśmiechając się. - Jedz.
- Dziękuję za śniadanie, jesteś kochany. - Jadłam spokojnie, ale usłyszałam jak mój telefon wibruję w kieszeni, przeprosiłam Harrego i odeszłam kawałek.
- Halo?
- Rose, to ty? - zapytał damski głos, wszędzie go poznam.
- Amanda! - pisnęłam.
- Hej, jak ja ciebie dawno nie słyszałam, a co dopiero widziałam. - powiedziała radośnie.
- Ja ciebie też, coś się stało? - zapytałam.
- Nie, chciałam się zapytać czy możemy z Niallem przyjechać do ciebie na jakiś czas? - zapytała, a mnie zamurowało, jak to z Niallem, jest moim przyjacielem, ale nie wiem co do niego czuję i tu jest problem.
- Jasne, a kiedy? - wypaliłam.
- A kiedy możemy? 
- Jak najszybciej. 
- Najwcześniejszy samolot mamy za dwa dni, bylibyśmy około 18. - oznajmiła.
- Mi pasuję, wyślę ci zaraz adres gdzie aktualnie mieszkam. - powiedziałam, ona odpowiedziała krótkie "OK" i się rozłączyła.
Weszłam z powrotem do jadalni i zapytałam się Harrego,
- Jest sprawa, moja przyjaciółka chce przyjechać z chłopakiem do Londynu mnie odwiedzić, mogą się tutaj zatrzymać? - zapytałam z nadzieją.
- Z chłopakiem. - zakrztusił się herbatą.
- Harry, przecież jesteśmy razem, spokojnie nie jestem dziwką, która wchodzi do łóżka każdemu chłopakowi. - powiedziałam wywracając oczami.
- Tego nie powiedziałem.
- Wiem, ale chce ci powiedzieć, że jak jestem z tobą, nie liczy się nikt inny tylko ty i to ciebie kocham. - powiedziałam usmiechając się szeroko, a on odwzajemnił gest.
Po posiłku pojechaliśmy do szpitala, tam spędziliśmy z 3godziny. Wróciliśmy koło 16. Postanowiliśmy zamówić pizze. Wtedy przypomniało mi się, że już od jakiś 3dni nie byłam w szkole, trzeba zacząć tam chodzić, ale dopiero później, na razie nie mam siły. Pizza przyjechała o 17 zjedliśmy ją przy moim ulubionym filmie "Trzy Metry Nad Niebem" i druga część tego "Tylko Ciebie Chcę". Chociaż oglądałam ten film z milion razy i tak płakałam na jednej i drugiej części. Tylko jestem zła, bo nie wiem jak nazywa się druga część i gdzie można ją oglądać. Oba filmy skończyły się po 21. Obejrzeliśmy jeszcze jeden horror "Obecność". Przed 24 poszłam wziąć szybki prysznic, jeśli mam być szczera byłam strasznie zmęczona i ledwo stałam na nogach. Umyłam się i włosy, a po wykonanych czynnościach zasnęłam wtulając się w nagi tors Harrego...
__________________________________________________________________________________
Hej, wiem możecie być na mnie źli, bo nie dość że dodałam rozdział z opóźnieniem to jeszcze taki krótki. Prosze was bardzo komentujcie, bo to mnie motywuję!!! Nie wiem kiedy napiszę następny rozdział, będę się starać jak najszybciej, ale teraz wracam do szkoły, bo od poniedziałku kończą mi się ferię. Ale będę starać sie dosyć często dodawać rozdziały :))
 



wtorek, 25 lutego 2014

UWAGA!!!

NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE JEŚLI POD TYM POSTEM BĘDĄ PRZYNAJMNIEJ 3 KOMENTARZE, PONIEWAŻ NIE WIEM JAK TO SIĘ STAŁO, ALE OSTATNIO MAM CORAZ MNIEJ CZYTELNIKÓW I NIKT NIE KOMENTUJE TEGO BLOGA!!! CHCIAŁABYM SIĘ PO PROSTU UPEWNIĆ, ŻE KTOŚ W OGÓLE TO CZYTA I CZY JEST SENS PISANIA TEGO DALEJ!!!

poniedziałek, 24 lutego 2014

UWAGA!!!

ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA MOJEGO DRUGIEGO BLOGA!!! DOPIERO ZACZYNAM, TAM ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAĆ SIĘ RZADZIEJ, ALE NIE PRZESTAWAJCIE CZYTAĆ TEŻ TEGO BLOGA!!! http://mojezyciejestjakbajkajednakniedokonca.blogspot.com/

ROZDZIAŁ 8

UWAGA!!! W ROZDZIALE JEST SCENA 18+, WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!! 
                                  Miłego czytanie :))
...
                                                                *HARRY*
Ja pierdole co ja zrobiłem. Przecież to nie jej wina, że ten chłopak się na nią tak patrzył, nie musiałem wyzywać jej od dziwek! Nim się obejrzałem jej nie było już koło mnie. Wstałem szybko i wybiegłem z restauracji za nią. Kiedy wyszedłem nigdzie jej już nie widziałem. Zdenerwowany nawet nie zadzwoniłem po taksówkę tylko pobiegłem do domu, chciałem być tam jak najszybciej i ją przeprosić. Nigdy nie sądziłem, że jestem taki szybki, już po 10min byłem pod drzwiami mojego domu i wszedłem do środka.
- Rose, jesteś! - krzyknąłem, ale odpowiedziała mi cisza. 
Postanowiłem pójść do sypialni i zobaczyć czy tam jest, albo na nią poczekać. Wbiegłem szybko po schodach i chciałem otworzyć drzwi, ale były zamknięte, wkurzony kopnąłem w ścianę, ale chwilę potem przypomniałem sobie, że przecież mam zapasowe klucze. Pobiegłem szybko do przedpokoju i ze skrzynki wyciągnąłem klucz z czerwoną zawieszką. Ponownie wbiegłem na górę i teraz bez problemu otworzyłem drzwi. Rose chyba już spała, nie chciałem jej budzić żeby ze mną porozmawiała więc wszedłem cicho do łazienki i wziąłem bardzo krótki prysznic, trwał on zaledwie 5min, włosy przeczesałem ręką i z powrotem wszedłem do swojej sypialni. Położyłem się koło niej do łóżka i chciałem się przytulić, ale wtedy usłyszałem jej głos.
- Nawet mnie nie dotykaj. - syknęła i "wyszła" z mojego uścisku.
- Rose... - szepnąłem.
- Nie Rose, mam dosyć tego, że tak do mnie mówisz, to nie jest wcale takie fajne i miłe jak tobie się wydaje, jak ty byś się czół gdybym wydarła się na ciebie w restauracji "nie zachowuj się jak pierdolony chuj", właśnie taką miałam ochotę, bo wtedy się tak zachowałeś, ale ja potrafię trzymać język za zębami! - zaczęła na mnie krzyczeć i straciła nad sobą panowanie, łzy zaczęły cieknąć jej po policzkach, a ja po prostu ją do siebie przytuliłem. Na początku się wyrywała i biła mnie pięściami po klatce piersiowej, ale w końcu odpuściła i wtuliła się we mnie.
- Przepraszam Rose. - szepnąłem i pocałowałem ją w czubek głowy. Ona nic nie odpowiedziała. Nie chciałem już jej męczyć więc się już nie odzywałem.
Siedzieliśmy tak chyba 20min, ale poczułem jak śpi. Położyłem ją wygodnie i przykryłem kołdrą. Sam wziąłem sobie koc, który leżał gdzieś na podłodze. Pocałowałem ją w czoło i zasnąłem. 
                                                                  *ROSE*
Spałam sobie spokojnie, ale usłyszałam jak ktoś kopie w ścianę, stwierdziłam, że pewnie mi się przesłyszało, prawie zasnęłam, ale usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi kluczem. Cholera, nie pomyślałam o tym, że Harry może mieć zapasowy. Usłyszałam tylko jak wchodzi do łazienki, ale po niecałych 10min wyszedł z niej, położył się koło mnie i chciał przytulić, ale ja się odezwałam.
- Nawet mnie nie dotykaj.
- Rose... - szepnął, wiedziałam, że jest mu głupio, ale miałam tego dość.
Nie Rose, mam dosyć tego, że tak do mnie mówisz, to nie jest wcale takie fajne i miłe jak tobie się wydaje, jak ty byś się czół gdybym wydarła się na ciebie w restauracji "nie zachowuj się jak pierdolony chuj", właśnie taką miałam ochotę, bo wtedy się tak zachowałeś, ale ja potrafię trzymać język za zębami! - krzyknęłam, nawet nie wiedziałam kiedy zaczęłam płakać, on mnie tylko przytulił. Zaczęłam się wyrywać i bić go po klatce, ale dałam sobie spokój i wtuliłam się w niego. Słyszałam jak jego serce bije szybciej ( chyba ze zdenerwowania ).
- Przepraszam Rose. - szepnął i pocałował mnie w głowę. Nie odpowiedziałam nic, nie miałam ochoty. Wtuliłam się w niego mocniej i zasnęłam. 
Kiedy obudziłam się rano koło mnie nie było już Harrego. Zobaczyłam na jego miejscu tylko zwinięty koc. Pokręciłam głową, dlaczego on nie spał ze mną pod kołdrą tylko marznął pod kocem. Złożyłam go i podeszłam do okna. Spojrzałam na temperaturę, było 19 stopni. Nie było zimno, ale również nie było gorąco, padał deszcz. Wyciągnęłam z szafy odpowiedni zestaw na dzisiejszy dzień i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Nie malowałam się, bo nigdzie na razie nie wychodziłam. Zeszłam na dół i już w połowie schodów czułam słodki zapach. Weszłam do kuchni, ale tam nic nie było, poszłam do jadalni, a na stole leżały gofry, naleśniki, kanapki. Tylko nigdzie go nie było. Na moim talerzu była karteczka, na której było napisane "Kochanie, przepraszam za moje wczorajsze zachowanie, mam dla ciebie niespodziankę tylko musisz wykonywać zadania, które będą na ciebie czekać, pamiętaj KOCHAM CIĘ <3". Uśmiechnęłam się kiedy to przeczytałam, zjadłam przygotowane przez niego śniadanie i poszłam na górę się pomalować i zbiegłam na dół, zabierając ze sobą torebkę, zamknęłam mieszkanie i poszłam, ale zatrzymałam się w parku nie wiedząc gdzie iść dalej, bo przecież nie miałam żadnej wskazówki. Kiedy chciałam się cofnąć i pójść do domu za ramię złapał mnie jakiś facet.
- Rose Jones? - zapytał.
- Tak.
Podał mi czerwoną różę do ręki i bez słowa odszedł. Do kwiatka była przyczepiona jakaś karteczka wzięłam ją i przeczytałam, "Idź w stronę najdroższej i najbliższej restauracji od miejsca, w którym stoisz, Kocham". Tak jak "mówiła" karteczka poszłam w tamtą stronę. Kiedy byłam już na miejscu podeszła do mnie jakaś dziewczyna i uśmiechnęła się.
- To dla ciebie, proszę. - powiedziała i podała mi torebkę.
- Dziękuję.
Spojrzałam co jest w środku, a znajdowało się tam:
- bombonierka z moimi ulubionymi czekoladkami,
- mały, ale bardzo śliczny miś, który trzymał serduszko z napisem KOCHAM,
- średniej wielkości ramka z naszymi zdjęciami i oczywiście karteczka.
"Wiem, teraz musisz jechać bardzo daleko, ale mam nadzieję, że nie będziesz tego żałować. Jedź nad jezioro, które znajduje się za Londynem i pójdź na plaże xoxo". Zamówiłam taksówkę i powiedziałam kierowcy gdzie chcę żeby mnie zawiózł.
- Ile to będzie kosztować? - zapytałam kiedy wreszcie po 30min dojechaliśmy na miejsce.
- Taksówkę ma pani już opłaconą, proszę się nie martwić, a tu jest karteczka, pewien chłopak kazał mi ją pani przekazać. - uśmiechnął się, a ja powiedziałam ciche "dziękuję i do widzenia" i postanowiłam przeczytać wiadomość zawartą na kawałku papieru. "Mam nadzieję, że nie musiałaś płacić :)) Idź teraz w stronę mostu" Poszłam, gdzie mi kazał, a kiedy zobaczyłam co tam jest otworzyłam szeroko oczy i zasłoniłam usta dłonią. 
Na moście stał Harry ubrany w garnitur z gitarą, obok niego była łódka na której był koc, wino i spaghetti kiedy do niego podeszłam zaczął śpiewać piosenkę "Gotta Be You", była to jedna z moich ulubionych piosenek, mojego ulubionego zespołu.

Girl I see it in your eyes you're disappointed
Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart
I tore it apart
And girl what a mess I made upon your innocence
And no woman in the world deserves this
But here I am asking you for one more chance

 Can we fall, one more time?
Stop the tape and rewind
Oh and if you walk away I know I'll fade
Cause there is nobody else


It's gotta be you
Only you
It's gotta to be you
Only you

 Now girl I hear it in your voice and how it trembles
When you speak to me I don't resemble, who I was
You've almost had enough
And your actions speak louder than words
And you're about to break from all you've heard
Don't be scared, I ain't going no where

 I'll be here, by your side
No more fears, no more crying
But if you walk away
I know I'll fade
Cause there is nobody else


It's gotta be you
Only you
It's gotta to be you
Only you

 Oh girl, can we try one more, one more time?
One more, one more, can we try?
One more, one more time
I'll make it better

 One more, one more, can we try?
One more, one more,
Can we try one more time to make it all better?


Cuz it's gotta be you!
It's gotta be you
Only you
Only you

It's gotta be you
Only you
It's gotta to be you
Only you...

Podczas tego gdy śpiewał ja zaczęłam płakać, ZNOWU, tym razem ze szczęścia. Kiedy skończył i odłożył gitarę ja wskoczyłam na niego i mocno przytuliłam i oplotłam go nogami. Następnie pocałowałam go namiętnie w usta. Kiedy z niego zeszłam weszłam do łódki, a on usiadł na przeciwko mnie. Nalał do kieliszków wina i zaczęliśmy jeść, nie powiem było bardzo romantycznie. Wypłynęliśmy łódką na środek jeziora. Po zjedzeniu rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Siedzieliśmy już tak jakieś 3h. Przybliżyłam się do Harrego i go pocałowałam. Usiadłam na nim okrakiem w ogóle się od niego nie odklejając. Chłopak po chwili zaczął rozpinać moje guziki od sweterka, ale już chwilę potem nie miałam go na sobie. Kiedy chciał ściągnąć ze mnie bluzkę, powstrzymałam go.
- Zrobiłem coś źle? - zapytał.
- Nie, tylko no wiesz... ja się... no ja się po prostu...boję. - wyszeptałam.
- Będę uważał. - powiedział spokojnie. - Ale jak nie chcesz nie nalegam. - powiedział.
- Ja chcę, ale się boję.
- Nie masz czego, obiecuję nie zrobię ci krzywdy. - powiedział i się uśmiechnął ja tylko kiwnęłam głową i znowu zaczęliśmy się całować.
Ściągnęłam z Harrego koszulkę, a następnie Loczek zrobił to samo z moją. Nim się obejrzałam byliśmy już prawie nadzy, byliśmy tylko w bieliźnie. Chłopak położył mnie na kocu i pochylił się nade mną. Rozpiął mój stanik, a ja czułam jak się rumienię. Hazza zaśmiał się cicho. Zaczął masować rękami moje piersi na co ja pojękiwałam cicho. Położyłam ręce na jego włosach i zaczęłam je ciągnąć. Harry zaczął ssać moje już nabrzmiałe sutki. Już po chwili nie miałam na sobie majtek i leżałam pod nim całkiem naga. Przez przypadek przejechałam dłonią po jego erekcji, a on jęknął głośno, widocznie mu się to podobało. Zaczęłam masować jego erekcję, a po chwili pozbyłam się jego bokserek, ponieważ jego przyjaciel robił się coraz bardziej twardszy. Tym razem ja górowałam. Wzięłam jego penisa w rękę i zaczęłam nią poruszać w górę i w dół, coraz szybciej. Następnie wzięłam go do buzi i robiłam to samo. Harry jęczał głośno z zachwytu, a ja byłam zadowolona, że chociaż w tym momencie mogę mieć nad nim pełną kontrolę. Na koniec zatoczyłam językiem kółko na jego końcówce, a chłopak wykorzystał moment, że nic nie robię i teraz ja leżałam pod nim , a jego głowa było pomiędzy moimi nogami. Zaczął ssać moją łechtaczkę, a ja byłam w niebie, czułam się niesamowicie. Oblizał swojego palca i włożył go we mnie poruszając po woli. Po kilku minutach go wyciągnął i zaczął ssać. Po chwili zapytał,
- Jesteś gotowa? - zapytał upewniając się na co ja tylko pokiwałam głową. Włożył prezerwatywę.
Wszedł we mnie powoli, a ja wygięłam się w łuk. Poruszał się po woli, na początku to trochę bolało, ale później przemieniło się w zwykłą przyjemność, jedyne co byłam teraz w stanie z siebie wydusić to jęki i ciche i głośne oraz pojedyńcze słowa takie jak:
- kocham cię,
- szybciej itp,
Kiedy już oboje doszliśmy Harry położył się koło mnie i razem głośno dyszeliśmy. Chłopak przykrył nas kocem, a ja się w niego wtulił i chciałam zasnąć, ale miałam pełno myśli. Czy my właśnie uprawialiśmy sex na zgodę?!?!?!
- Harry, czy to był sex na zgodę? - zapytałam się.
- Nie, przynajmniej ja tego tak nie brałem. - powiedział i cmoknął mnie w ust. Ja kiwnęłam głową i ponownie się w niego wtuliłam. Tym razem udało mi się zasnąć...
__________________________________________________________________________________
Hejka, mówiłam, że rozdział będzie w poniedziałek, ale wyrobiłam się wcześniej więc jest :)) Jak wam się podoba? Następnego rozdziału możecie się spodziewać w środę lub czwartek. 


 

sobota, 22 lutego 2014

ROZDZIAŁ 7

Hejka, na wstępie chciałabym powiedzieć, że za komentarze daje dedyki. Jest jeden warunek, musicie napisać z kim chcecie dedyk i co sądzicie o rozdziale :)).
____________________________________________________________________________________
...
Zapadła chwilowa cisza, która postanowiłam przerwać.
- No mamo masz coś jeszcze do zapytania się Harrego? - zapytałam.
- Tak, czy kiedykolwiek się z kimś biłeś? - zapytała.
Bardzo mnie wkurzyła, ona chciała go po prostu ośmieszyć, dlaczego każdy ma normalnych rodziców, nie, przepraszam mój tata jest normalny, to wróćmy, dlaczego każdy ma normalną mamę, a ja muszę mieć taką, że musi być wszystko tak jak ona chce.
- Tak, bił się i to nie raz. A po co ci to do wiadomości? - syknęłam w jej stronę.
- To nie jest odpowiedni chłopak dla ciebie. - powiedziała tym razem patrząc na Harrego.
- A skąd ty kurwa możesz wiedzieć jaki chłopak jest odpowiedni dla mnie, co?! - krzyknęłam.
Moja mama zakrztusiła się winem, które akurat piła. Znowu zapadła chwilowa cisza.
- Jak ty się do mnie odzywasz? - zapytała.
- A co nie słyszałaś? Mam powtórzyć jeszcze raz, ale głośniej?
- Idź do pokoju! - krzyknęła.
- Bardzo chętnie, tylko że nie do swojego. - syknęłam. - Harry chodź. - podałam mu rękę i odeszliśmy od stołu. Weszliśmy na górę, a potem do mojego pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej walizkę, rzuciłam ją na kanapę i zaczęłam pakować do niej swoje ciuchy itp.
- Co ty robisz? - zapytał Harry.
- Nie widzisz, pakuję się, mogę zamieszkać trochę z tobą, później sobie coś znajdę? - zapytałam.
- Możesz mieszkać ze mną przez cały czas. - powiedział. Ja uśmiechnęłam się do niego i cmoknęłam w usta, po czym szepnęłam krótkie "dziękuję" i wróciłam do pakowania się. Nie zajęło mi to długo, bo już po 30min byłam gotowa.
- Poczekasz jeszcze chwilę? Ja pójdę się przebrać.
- No ok, biegnij. - powiedział, a kiedy kawałek odeszłam on klepnął mnie w tyłek, na co ja zachichotałam.
Weszłam do łazienki i przebrałam się w zwykłe czarne legginsy, luźną fioletową bluzkę po domu i na plecy narzuciłam swoją zieloną kurtkę, na stopy nałożyłam czarne conversy. Szybko zmyłam makijaż i pomalowałam tylko lekko rzęsy. Wyszłam z pomieszczenia, w lewą rękę złapałam walizkę, a prawą dłoń dałam Harremu. Po chwili byliśmy już na dole kiedy mój tata zobaczył, że w ręku mam walizkę od razu podbiegł do mnie.
- Gdzie ty idziesz? - zapytał wystraszony.
- Wyprowadzam się tymczasowo do loczka. Jeśli mama się zmieni dajcie znać, na razie nie mam ochoty jej widzieć. - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
- Harry weźmiesz tą torbę i pójdziesz do samochodu, ja zaraz dojdę?
- Jasne. - powiedział i odebrał ode mnie torbę.
- Będę dzwonić tato. - powiedziałam i go przytuliłam. - Cześć.
- Pa, kochanie. - trwaliśmy tak chwilę w uścisku, w końcu się od niego oderwałam i podeszłam do samochodu. Weszłam tam.
- Możemy już jechać. - oznajmiłam.
- Jesteś pewna, że to jest dobra decyzja? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
Całą drogę przemilczeliśmy. Szczerze, to nawet i dobrze. Teraz potrzebowałam pomyśleć. Moje myśli krążyły cały czas wokół dzisiejszej sytuacji i nie mogłam pojąć dlaczego moja matka się tak zachowała, o co jej chodziło. Przecież ona go nawet nie znała i nie wiedziała o nim wszystkiego, zresztą ja tez nie wiedziałam, ale w porównaniu do niej nie mówiłam takich rzeczy. A jeśli ona... Moje rozmyślenia przerwał głos chłopaka.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak, jesteśmy już?
- Mhm.
Wyszłam i otworzyłam bagażnik. Wyciągnęłam z niego walizkę i poszłam w stronę otwartego już domu. Po tym jak weszłam do środka poszłam na górę i stanęłam na środku, bo nie wiedziałam czy mam iść do sypialni Harrego czy do gościnnego.
- Co tak stoisz? - zapytał.
- Nie wiem do którego pokoju mam iść. - odpowiedziałam.
- Nie pamiętasz gdzie jest moja sypialnia? - podniósł brwi do góry. - Przecież dzisiaj tu byłaś.
- No tak, ale nie wiem czy mam iść do gościnnego czy do ciebie. - powiedziałam, a ten tylko sie zaśmiał, podszedł do mnie i przerzucił przez ramię.
- Harry, idioto puść mnie! - krzyczałam.
- Nie, trzeba było głupio się nie zastanawiać gdzie masz wejść. - powiedział. Rzucił mnie na łóżko, delikatnie usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać.
- Harry hahaha proszę hahaha Harry haha puść hahaha proszę hahaha. - śmiałam się i ledwo co wypowiedziałam to zdanie. Chłopak po chwili przestał, popatrzył w moje oczy i wpił się namiętnie w moje usta, z chęcią oddawałam pocałunki. Po jakiś 5min oderwaliśmy się od siebie uśmiechając się do siebie.
- Która godzinna? - zapytałam próbując wstać.
- Kilka minut po 21, a co? - powiedział.
- Nic, tak się pytam, mogę iść się wykapać?
- No pewnie, dlaczego w ogóle się pytasz?
- Bo leżysz na mnie i nie mam jak wstać.
- A no tak, racja. - powiedział i zszedł ze mnie.
Uśmiechnęłam się do niego, podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej piżamę. Weszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel, po tym jak umyłam włosy i je spłukałam wyszłam z wanny, założyłam piżamę, wysuszyłam włosy i wyszłam.
- Nareszcie, ile można czekać! - krzyknął.
- Przepraszam. - powiedziałam śmiejąc się.
On pokiwał głową i wszedł do pomieszczenia, ja położyłam się do łóżka, prawie zasnęłam kiedy usłyszałam mój telefon.
- Halo?
- Gdzie ty jesteś? - usłyszałam głos mojej matki.
- W łóżku.
- Nie rób ze mnie idiotki, bo... - nie dokończyła, bo jej przerwałam.
- Bo nią już jesteś? - zapytałam.
- Słuchaj, nie jestem twoją koleżanką więc się tak do mnie nie odzywaj, a chodziło mi o to, że nie ma cię w łóżku w twoim pokoju. - warknęła.
- A kto powiedział, że jest w ogóle w domu? - zapytałam. Nie widziała jak wychodzę dzisiaj z walizką, może to i dobrze, nie zatrzymywałam mnie.
- To gdzie?
- U Harrego.
- A gdzie on mieszka?
- Haha, myślisz, że ci powiem?
- Jestem twoją matka, powinnaś.
- Ale nie powiem. - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
- Dlaczego, byłaś dla niej taka nie miła? - zapytał Harry wychodząc z łazienki w samych bokserkach, po jego torsie spływały jeszcze kropelki wody, nie powiem wyglądał seksownie. - Coś nie tak? - zapytał. Ja dopiero teraz ocknęłam się, że cały czas patrzyłam sie na jego tors.
- Nie, dlaczego? - zapytałam.
- Bo tak patrzysz się na mnie wielkimi oczami. - powiedział i zaczął się śmiać, a ja się zarumieniłam. - No dobra, a tak na poważnie, to dlaczego byłaś dla niej taka chamska?
- Mam jej dość, zaczęła na mnie wrzeszczeć i mieć pretensję to nie wytrzymałam. - powiedziałam. - Idziemy spać?
- Oczywiście, jestem zmęczony.
- Ja też.
Położył się koło mnie, a ja wtuliłam sie w niego i automatycznie zasnęłam.
Następnego dnia wstałam dosyć wcześnie, była godzina 9:00, loczek jeszcze spał cicho pochrapując. Uśmiechnęłam się i pomału żeby go nie obudzić wstałam i zeszłam na dół do kuchni z zamiarem zrobienia naleśników na śniadanie. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki, zrobiłam ciasto do naleśników i zaczęłam je smażyć. Stojąc tak przy kuchence poczułam jak ktoś obejmuje mnie w tali, całuje w policzek, a następnie opiera swoją głowę na moim ramieniu.
- Hej, czemu już nie śpisz? - zapytałam.
- Jakoś tak pusto było bez ciebie i źle mi się spało. - powiedział, a ja odwróciłam się do niego bokiem i wpiłam się w jego usta, gdyby nie zapach spalenizny pewnie byśmy się od siebie nie oderwali, odskoczyłam szybko od niego i odwróciłam się przodem do patelni.
- No i się przypalił. - mruknęłam do siebie.
- Zrobisz jeszcze jednego. - powiedział, cmoknął mnie szybko w policzek i chyba wyszedł z kuchni.
Szybko skończyłam robić resztę naleśników i zawołałam Harrego.
- Harry, chodź na śniadanie! - usłyszałam tylko jak biegnie po schodach i później jego krzyk.
- Jestem, wreszcie nie mogłem się doczekać kiedy skończysz! - krzyknął i usiadł przy stole ja położyłam talerz z naleśnikami na stole i usiadłam na przeciwko niego.
- Co dzisiaj robimy? - spytałam.
- Nie wiem, może pójdziemy na basen? - zaproponował.
- Czemu nie, możemy iść. - uśmiechnęłam się.
- To pójdziemy po śniadaniu, spakujemy się, a później pójdziemy na obiad na miasto, ok?
- Ok.
Szybko zjedliśmy śniadanie, poszliśmy do sypialni, do torby Harrego spakowałam bieliznę swoja i jego, ręczniki, kapcie ( takie na basen, swoje i jego ) i kilka jeszcze potrzebnych rzeczy na kryty basen. Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic, włosy związałam w wysokiego koka. Na dworze nie było strasznie zimno jak wczoraj, dzisiaj było 20 stopni. Założyłam rurki, białą bluzkę na ramiączkach, pomarańczową marynarkę i kilka dodatków. Zeszłam na dół, a chłopak juz na mnie czekał.
- Myślałem, że już nie wyjdziesz z tej łazienki. - powiedział, a ja tylko się uśmiechnęłam. Razem wyszliśmy z domu i weszliśmy do samochodu Harrego. Po 30min byliśmy na miejscu, razem, trzymając się za ręce weszliśmy do budynku, na początku poszliśmy wykupić bilety na 3 godziny, a później pokierowaliśmy się do szatni, szybko ściągnęliśmy swoje ciuchy, ponieważ byliśmy już ubrani w stroje pochowaliśmy ciuchy do szafek i pokierowaliśmy się na basen. Szliśmy trzymając się za ręce, a co jakiś czas Harry coraz mocniej ściskał moją rękę.
- Co jest? - zapytałam stając przed nim.
- Nic. - warknął.
- No przecież widzę. - powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu.
- Wszyscy się na ciebie patrzą. - mruknął.
- Jesteś zazdrosny? - podniosłam brwi do góry uśmiechając się szeroko.
- Co jest takie zabawne?
- To jest słodkie. - powiedziałam i pocałowałam go w usta. - Harry, jestem z tobą i nie obchodzą mnie ci wszyscy chłopcy którzy się na mnie gapią, ok?
- Kurwa, ale oni się cały czas patrzą nawet w tym momencie. - powiedział, a ja swoją dłoń położyłam  na jego policzku.
- Uspokój się, zamknij oczy policz do 10, wciągnij powietrze i je wypuść. - powiedziałam, a on to zrobił i otworzył oczy. - Już lepiej?
- Tak, możemy iść. - uśmiechnęłam się do niego.
Na początku stanęliśmy w kolejce na krytą zjeżdżalnię, długo tam nie staliśmy, najpierw weszłam ja, później za mną usiadł Harry położył nogi prosto przed siebie, a ja na nim usiadłam i zjechaliśmy. byliśmy tu jeszcze kilka razy , później poszliśmy na inne atrakcje. Na koniec kiedy została nam jeszcze godzina na basenie weszliśmy na 20min do jacuzzy. Idąc w stronę szatni, cały czas rozmawialiśmy o jakiś głupotach. Mieliśmy jakieś 40min na ubranie i wyjście. Wzięłam swoje rzeczy do reki i weszłam do przebieralni, po chwili usłyszałam pukanie.
- Tak? - zapytałam.
- Mogę wejść. - usłyszałam, błagalny i zachrypnięty głos Harrego.
- Nie poradzisz sobie w przebieralni obok?
- Nie. - odpowiedział stanowczo.
- Poczekaj chwilę. - powiedziałam. Ściągnęłam z siebie strój kąpielowy, wytarłam się i założyłam bieliznę.  - No jak musisz to możesz już wejść. - Otworzył drzwi i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja czułam, że moja twarz przybiera kolor buraka. - Wejdziesz czy będziesz się tak na mnie gapił?
- Jesteś piękna. - szepnął, chyba bardziej do siebie niż do mnie, ale na tyle głośno, że to usłyszałam. Wszedł do środka, a ja zaczęłam się ubierać w ciuchy, w których tu przyjechałam. Cały czas czułam na sobie wzrok Loczka, patrzył na mnie i nawet nie zaczął się przebierać.
- Kurwa, Harry proszę nie patrz się tak na mnie. - powiedziałam.
- Sorry. - powiedział i zsunął z siebie bokserki, ja szybko zamknęłam oczy, a on zaczął się bardzo głośno śmiać.
Szybko się ubrał i razem wyszliśmy z budynku. Weszliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy w stronę najbliższej pizzerii, bo właśnie na to mieliśmy ochotę. Już po około 15min byliśmy na miejscu., weszliśmy do środka i usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku jak najdalej od ludzi. Po chwili podszedł do nas kelner i podał menu.
- Co bierzemy? - zapytałam.
- Nie wiem, a co chcesz?
- Obojętnie, wybierz ty. - powiedziałam i odłożyłam kartę.
- Czy mogę przyjąć już zamówienie? - zapytał młody kelner, był dosyć przystojny.
- Tak, poprosimy pizze z szynką i pieczarkami ( nie wiem jak ta pizza się nazywa ). - powiedział Harry. - Do tego lemoniadę. - dodał. Kelner chyba zapomniał odejść, bo cały czas patrzył sie na mnie, nie wiem czy czekał na zamówienie, czy może..., nie dobra nie wiem.
- Spierdalaj. - syknął Harry w jego kierunku, ten się najwyraźniej przestrasznył i szybkim krokiem odszedł.
- Nie musiałeś być dla niego taki niemiły. - powiedziałam.
- Spodobał ci się. - warknął.
- A nawet jeśli to co z tego?
- Czyli jednak.
- Tak był przystojny i co z tego. - syknęłam.
- Kurwa i dlatego nigdzie z tobą nie lubię chodzić, wszędzie, każdy się na ciebie patrzy mam tego dość, oni cię rozbierają wzrokiem! - wrzasnął na cały lokal.
- Zamknij się.
- Nie mów mi co mam robić, dziwko. - powiedział już ciszej.
Kiedy usłyszałam co powiedział wstałam od stołu i wybiegłam z restauracji. Nie lubiłam jak tak do mnie mówił, zresztą chyba nikt tego by nie lubił. Łzy spływały mi po policzku. Zamówiłm taksówkę, która po chwili już przyjechała. Dobrze, że Harry dał mi klucze do swojego domu, mogłam się tam dostać bez problemu. Nim się obejrzałam byłam już na podjeździe przed jego domem. Zapłaciłam kierowcy i wyszłam z samochodu. Następnie pokierowałam się do sypialni, zamknęłam ją na klucz i poszłam do łazienki. Tam natomiast wzięłam długą, odprężającą kąpiel, po tym jak wyszłam z łazienki upewniłam się, że zamknęłam drzwi i poszłam spać...
_________________________________________________________________________________________
Hej, wiem obiecałam, że te rozdziały będą dłuższe, ale jakoś nie miałam weny żeby skączyć ten rozdział. Z następnym postaram się wyrobić jak najszybciej i myślę, że będzie już w poniedziałek lub wtorek. :)) Dobranoc <3
A i jeszcze jedno, wiem to było już dosyć dawno, ale ONE DIRECTION wygrali 2 nagrody na BRIT AWARDS, brawo!!! <3 No to na tyle, papa.



środa, 19 lutego 2014

ROZDZIAŁ 6

...
- Rose, wstawaj, rodzice przyjechali, właśnie wychodzą z samochodu! - obudził mnie krzyk mojej siostry, a kiedy zorientowałam się co powiedziała od razu stanęłam na równe nogi.
- Dobra, idź na dół i zachowuj się jakby nic się nie stało, a ja coś wymyślę, ok? - wytłumaczyłam.
- No dobra. - wybiegła z pokoju.
- Harry, proszę, wstawaj, nie chcę mieć problemów! - powiedziałam dosyć głośno. On tylko mruknął coś pod nosem i odwrócił się do mnie tyłem. - Jeśli nie wstaniesz więcej się do ciebie nie odezwę. - zagroziłam. - Obiecuję.
- Okok, już wstaję. - powiedział, wstał i wszedł do szafy, w tym samym momencie do pokoju weszła moja mama.
- Cześć mamo, dlaczego tak wcześnie przyjechaliście? - zapytałam.
- Hej, bo nie było już co robić, ale zaraz wychodzimy, bo musimy załatwić jeszcze coś w firmie. - wytłumaczyła. - Dzisiaj wieczorem przychodzi do nas ciocia z kuzynem Davidem -powiedziała. Strasznie nie lubiłam swojego kuzyna, miał on dopiero 13 lat, ale był strasznie
denerwujący.
- O której jedziecie?
- No teraz, cześć. - powiedziała, przytuliła mnie i wyszła.
Po chwili z szafy wyszedł chłopak.
- Teraz mogę iść spać? - zapytał ziewając.
- Nie, teraz możesz iść się ubrać. - odpowiedziałam.
- No weź, proszę. - powiedział, podszedł do mnie i pocałował w usta.
- Nie. - powiedziałam stanowczo.
- No dobra. - fuknęłam i wszedł do łazienki. Ja się zaśmiałam i postanowiłam przygotować sobie ciuchy na dzisiejszy dzień. Na początku podeszłam do okna by sprawdzić jaka jest pogoda. Nie było słonecznie, padał deszcz i było 15 stopni. Zimno. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne rurki, czarną bluzkę na 3/4 rękaw oraz zieloną kurtkę.
- Harry, długo jeszcze! - krzyknęłam pukając do drzwi łazienki.
- Już wychodzę! - usiadłam na kanapie, ale po chwili z niej wstałam, bo chłopak wyszedł z pomieszczenia.
- Wreszcie. - powiedziałam wchodząc do środka, na co chłopak się zaśmiał.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, a na szyję nałożyłam jeszcze wisiorek z serduszkiem.Dostałam go jeszcze wtedy kiedy byłam z Niallem, dał mi go na moje urodziny.Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się. Pomalowałam się, tj, nałożyłam podkład, pomalowałam rzęsy, a na powieki nałożyłam trochę czarnego cienia, usta pomalowałam czerwoną szminką, włosy zostawiłam rozpuszczone. Spryskałam się perfumami i wyszłam. W pokoju nikogo nie było. Zeszłam na dół, kurtkę powiesiłam w przedpokoju i poszłam do jadalni, gdzie Harry z moją siostrą jedli śniadanie.
- Ash, dzięki, że powiedziałaś mi dzisiaj o tych rodzicach. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- Nie ma sprawy, od tego są siostry, żeby sobie pomagać. - powiedziała i przytuliła mnie.
- Oooo, jak słodko. - powiedział Harry i uśmiechnął się. Szczerze, naprawdę nie myślałam, że on może być taki miły.
- Rose, rodzice mówili, ci o której przyjadą? - zapytała Ashley.
- Nie, powiedzieli tylko, że jadą na chwilę, ale wiesz co znaczy ich chwila, pewnie będą o 16, jak nie później, bo dzisiaj na kolację przyjeżdża ciocia z kuzynem Davidem. - powiedziałam, a ona tylko westchnęła. - Też go nie lubię. - powiedziałam i położyłam jej rękę na ramieniu na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobra, ja będę się zbierał, Rose jak będziesz miała czas to zadzwoń i dzięki, że się mną zajęłaś i mogłem u ciebie spać, pewnie byśmy się pozabijali gdyby nie ty. - powiedział i pocałował mnie w usta.
- To wy razem? - wydusiła Ash.
- Tak. - odpowiedziałam. - Szkoda, że musisz już iść, na pewno zadzwonię, a w sprawie bójki nie masz za co dziękować. - uśmiechnęłam się i również go pocałowałam.
- To cześć dziewczyny! - krzyknął
- Paaa! - zdążyłyśmy krzyknąć zanim on wyszedł.
- Nie mówiłaś, że jesteście razem! - krzyknęła oburzona.
- Bo my jesteśmy dopiero razem od wczoraj wieczorem. - powiedziałam.
- Uważaj na niego. - ostrzegła.
- Dlaczego?
- Bo to nie jest taki typ chłopaka jak Niall. Blondas potrafił się bić, ale nie brał udziału w bójkach i nie lubił tego, a Harry to jego zupełne przeciwieństwo. - powiedziała.
- Czyli?
- Czyli, że on potrafi się bić, bierze udział w bójkach i chyba lubi to robić.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że jest niebezpieczny i może mnie pobić? - zrobiłam wielkie oczy, byłam na nią strasznie zła, przecież ona go nawet nie znała.
- Tego nie powiedziałam.
- Ale pomyślałaś.
- Nie o tym teraz mowa. Chodzi mi oto abyś na siebie uważała, martwię się o ciebie.
- Nie masz o co, jestem już dużą dziewczynką. - uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam.
- Szkoda, że nie mamy takiego widoku codziennie, prawda Mark? - zapytała moja mama. Ciekawe kiedy weszli. Mój tata tylko przytaknął.
- Kiedy weszliście? - zapytała Ash.
- Przed chwilą. - uśmiechnęli się.
- O której dokładnie przyjeżdża ciocia z Davidem? - spytałam.
- Mają przyjść o 18:00 i powiedzieli, że bardzo chcieliby poznać wasze drugie połówki, jeśli macie. - powiedział tata.
Ja z Ash popatrzyłyśmy na siebie wielkimi oczami.
- Macie? - zapytała mama.
- Tak. - powiedziałyśmy szybko.
- A przyjdą dzisiaj? - zapytali.
- Będziecie źli kiedy go poznacie. - powiedziałam.
- To się okaże. - powiedziała mama i poszła do kuchni.
- O której mają przyjść "nasze drugie połówki"? - spytała Ash.
- Niech przyjdą kilka minut przed 18, chcielibyśmy ich pierwsi poznać. - powiedział tata i poszedł śladami mamy.
- Mamy przerąbane. - szepnęłam.
- Szczególnie ty. - westchnęła.
- Jadłyście śniadanie?
- Tak, przed chwilą.
- Mamy być jakoś ładnie ubrane na tą kolację? - Ash.
- No wypadałoby. - powiedział tata.
- To my pójdziemy zadzwonić do chłopaków.
- Dobrze.
Wbiegłyśmy na górę i od razu zaczęłyśmy rozmawiać.
- Ash, co ja teraz zrobię?
- Nie wiem, wiem tylko tyle, że masz przerąbane on ma jeszcze ślady po pobiciu, przecież to było wczoraj. - pisnęła cicho.
- Wiem, będę musiała do niego pojechać i to jakoś zakryć, chociaż twarz nie wygląda najgorzej, bo ma tylko rozcięty łuk brwiowy no i siniaka pod okiem. Gorzej jest z brzuchem i rękoma, ale to będzie miał zasłonięte. - wytłumaczyłam.
- Poradzisz sobie, wierzę w ciebie. - powiedziała, weszła do siebie do pokoju to samo i zadzwoniłam do Harrego.
- Hej Harry. - powiedziałam.
- Hej, stało się coś? - zapytał.
- Właściwie to tak.
- Co?
- Chodzi o to, że dzisiaj przychodzi ta ciocia z kuzynem i masz zaproszenie na kolację i musisz przyjść, ja przyjadę do ciebie o 14:00, czyli zaraz i spróbuję zakryć te rany. - powiedziałam.
- Muszę? - zajęczał.
- Tak, musisz. - powiedziałam.
- No, ok to czekam na ciebie. - powiedział.
- Pa, zaraz będę.
Podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej ubranie na dzisiejszą kolację, wzięłam kosmetyki i zeszłam na dół.
- Wychodzę, będę zanim przyjdą goście! - krzyknęłam.
- Dobrze!
Założyłam kurtkę, buty i poszłam do Harrego. Ze względu na to że szło się tam jakieś 10min, doszłam bardzo szybko. Zapukałam do drzwi, a po chwili otworzył mi je uśmiechnięty Harry.
- Cześć. - powiedział uśmiechnięty chłopak.
 - Hej, masz już przygotowane ciuchy? - pocałowałam go w policzek i weszłam do środka.
- Nie, jeszcze nie.
- No to na co czekasz? Mamy mało czasu.
- Spokojnie nie denerwuj się. - podszedł i przytulił mnie do siebie.
- Harry, nie mamy czasu! - oderwałam się od niego. - Jest godzina 14:30, a o 17:45 musimy być u mnie w domu, mamy tylko 3 godziny.
- Tylko, to jest aż 3 godziny.
- Tak, ale ja muszę się jeszcze ubrać, ty musisz się ubrać i jeszcze muszę ci tą twarz przygotować, więc nie gadaj i idź się ubieraj. - powiedziałam.
- No dobra.
Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po wyjściu ubrałam się w przygotowany wcześniej zestaw na 
dzisiejszą kolację. Zrobiłam lekki makijaż, praktycznie taki jak zawsze, podkład tusz to rzęs i perłowy cień do powiek. Usta pomalowałam różowym błyszczykiem i poperfumowałam się. Włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko końcówki włosów zakręciłam lokówką. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i poszłam do salonu, gdzie czekał już na mnie Harry ubrany w kremowe spodnie, białą bluzkę i czarną marynarkę. Podeszłam do niego i stanęłam na przeciwko jego.
- Teraz trzeba za... - powiedziałam , ale mi przerwałam.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się.
- Dziękuję, ale teraz trzeba zająć się twoją twarzą. - powiedziałam i kucnęłam przy nim.
Ze swojej kosmetyczki wyciągnęłam plasterek, który przykleiłam na rozcięty łuk brwiowy, a podkładem udało mi się zakryć siniaka pod okiem, tak że nawet nie było widać,ani tego że używałam podkład, ani tego że się pobił. Spojrzałam na zegarek i kiedy zobaczyłam, która godzina automatycznie poderwałam się z miejsca i pobiegłam do przedpokoju.
- Harry, szybko chodź, bo nie ma czasu jest już 17:30! - krzyknęłam do śmiejącego się ze mnie chłopaka. - Przypominam, ci że dzisiaj poznasz moich rodziców. - powiedziałam, a jego twarz skamieniała.
- Szczerze, dopiero to do mnie doszło. - powiedział.
- Wstawaj nie ma czasu. - powiedziałam.
- No dobra, dobra idę, a musimy tam iść? - zapytał.
- Boisz się poznać moich rodziców? - zaśmiałam się.
- Nie. - powiedział stanowczo i założył buty.
- Zostawię u ciebie te rzeczy ok? Przyjdę po nie jutro. - powiedziałam.
- Ok.
Założyłam kurtkę, w której przyszłam i wyszłam z domu.
- Pojedziemy samochodem, bo jest zimno? - zapytałam robiąc słodkie oczka.
- Jak chcesz.
Weszliśmy do jego samochodu i już po 5min byliśmy pod moim domem.
- Chodź, wychodzimy. - powiedziałam, on wyszedł z samochodu, otworzył mi drzwi i pomógł wyjść.
Podeszliśmy do drzwi, a ja je otworzyłam.
- Jesteśmy! - krzyknęłam.
Podeszli do nas moi rodzice i popatrzyli na loczka wielkimi oczami, dobrze, że on tego nie widział, bo akurat zamykał drzwi.
- Hej mamo, hej tato.- powiedziałam, a oni popatrzyli wreszcie na mnie.
- Dzień dobry. - powiedział Harry wyciągając w ich kierunku dłoń. - Jestem Harry.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli, po kolei uścisnęli jego dłoń.- Idźcie usiąść do salonu, a ty Rose mogłabyś mi pomóc/ - zapytała mama.
- Jasne. - powiedziałam. - Idź do salonu. - wskazałam ręką na pomieszczenie, do którego wszedł Harry, tam siedziała już moja siostra i Joe.
- Mówiłaś, że jesteście tylko znajomymi. - powiedziała.
- Bo wtedy jeszcze tak było. - powiedziałam nawet na nią nie patrząc, wiedziałam że tak zareaguje.
- To nie jest chłopak dla ciebie. - powiedziała.
- Tak, bo ty najlepiej wiesz jaki powinien być mój chłopak. - syknęłam w jej kierunku.
- Nie takim tonem. - powiedziała.
- Nie będziesz mi mówić z kim powinnam być, a z kim nie, to moje zycie. - powiedziałam i chciałam odejść, ale złapała mnie za nadgarstek.
- Nie widzisz jaki on jest? Przecież to na kilometr widać, że lubi sie bić. - kolejna osoba, która go ocenia w taki sposób.
- A nawet jeśli to co z  tego, mnie by nigdy nie uderzył. - powiedziałam. Wspominałam już kiedyś, że jestem bardzo ufną osobą.
- Kiedyś jeszcze ta twoja ufność wprowadzi cię w błąd, zobaczysz. - ostrzegła.
- Skąd ty możesz wiedzieć jaki jest Harry, skoro nawet go nie poznałaś. - powiedziałam.
- Dzisiaj na kolacji go poznam i zobaczymy czym się zajmuje. - powiedziała.
- To prawda, może nie ma najlepszego zajęcia, fakt bije się no i czasami uczy kogoś, albo trenuje w boksie, ale tylko czasami, nie jest taki jak tata, którego poznałaś kiedy byłaś młoda. Harry korzysta z życia, a tata, tak jak zawsze mi opowiadałaś był ułożony. Harry nie jest nudny. A to że zajmuje się czymś innym nie znaczy, że jest gorszy i nie zasługuje na miłość drugiej osoby. - powiedziałam i odeszłam.
Weszłam do salonu, a tam Harry rozmawiał z moim tata, śmiali się i widać było, że nawet dobrze się dogadywali. Wtedy usłyszałam jak mój tata mówi do loczka.
- Ale pamiętaj masz jej nie skrzywdzić, bo wtedy ja skrzywdzę ciebie. - powiedział, a ja śmiejąc się podeszłam do nich.
- Dobrze, nie mógłbym. - powiedział Hazz.
- Tato nie strasz mi chłopaka. - powiedziałam stając koło niego, a Harry objął mnie ramieniem.
- Ja go nie straszę, ja tylko ostrzegam. - powiedział i całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Ja pójdę otworzyć. - powiedział mój tata.
Wiedziałam kto zaraz wejdzie do domu i przygotowałam się na to psychicznie.
- Cześć dzieci! - krzyknęła ciotka swoim przesłodzonym głosem. - Jaki ładny chłopak, gdzie ty takiego wyrwałaś. - powiedziała i podeszła do nas.
- Harry. - przedstawił się wyciągając rękę, ale nie moja ciotka nie mogła jej normalnie uścisnąć tylko przytuliła go.
- Ja tylko przytulam. - powiedziała. - Ale ty ładnie pachniesz. -
- Dziękuję? - powiedział.
- Chodźcie na kolację! - krzyknął mój tata, byłam mu bardzo wdzięczna, że ją odciągnął od nas.
Szłam w stronę stołu, ale od tyłu przytulił mnie mój kuzyn David.
- Cześć kuzynko! - krzyknął.
- Hej. - nawet na niego nie popatrzyłam.
Usiedliśmy razem do stołu i mama przyniosła jedzenie. Po czym w trakcie jedzenia zapytała.
- Harry czym si ę zajmujesz? - zapytała cwaniacko się do mnie uśmiechając. Ja szepnęłam do loczka żeby mówił prawdę.
- Dorabiam sobie jak nauczyciel boksu, ale rzadko to robię. - powiedział....
__________________________________________________________________________________
Heeej, rozdziały będę dodawać teraz może co 2-3 dni bo chcę zeby były one dłuższe. Komentujcie bo to mnie motywuje !!! <3

poniedziałek, 17 lutego 2014

ROZDZIAŁ 5

...
Właśnie siedziałam w łazience i ubierałam się do szkoły. Przygotowałam sobie następujące rzeczy, granatowe rurki, białą bluzkę na ramiączkach i czarną bejsbolówkę z białymi rękawami. Na stopy nałożyłam moje czarne conversy. Pomalowałam szybko rzęsy, wychodząc z pokoju zabrałam ze sobą plecak. Poszłam do kuchni, spojrzałam na zegarek, była dopiero 6:40, nie wiem jak ja się wyrobiłam w 40min, ale się cieszę. Wyciągnęłam z lodówki jabłko. Wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Ciekawiło mnie jedno, gdzie byli moi rodzice i Ash, postanowiłam do nich zadzwonić.
- Halo? - odebrała mama.
- Hej, gdzie jesteście, bo wstałam, ale was nigdzie nie było? - zapytałam.
- Z tatą pojechaliśmy na szkolenie z pracy i wrócimy dopiero jutro około godziny 16, Ashley była na noc u koleżanki, ale wróci dzisiaj po szkole. - wytłumaczyła.
- No dobra, ja idę już do szkoły papa. - pożegnałam się i rozłączyłam.
Szłam alejka parkową z głową spuszczoną w dół, a na moje nieszczęście zaczął padać deszcz. Zaczęłam biec do szkoły ( chyba pierwszy raz tak mi się tam śpieszyło ). Kiedy weszłam do budynku byłam cała mokra. Podeszłam do mojej szafki z zamiarem sprawdzenia czy nie mam tam żadnych ciuchów, w które mogłabym się przebrać. Niestety jedyne co udało mi się tam znaleźć to była gumka do włosów. Związałam szybko włosy i pokierowałam się w stronę łazienki, bo chciałam zmyć makijaż, ale wpadłam na kogoś.
- Przepraszam. - powiedziałam.
- Rose, czemu jesteś taka mokra? - zapytała Lucy, to własnie w nią wpadłam.
- Bo pada deszcze, a ty pewnie przyjechałaś samochodem. - powiedziałam. - Zresztą nie tylko ja jestem taka mokra. - wskazałam na biegnące w naszym kierunku Veronice i Jessice. One były ubrane przynajmniej w jakieś ciemne ciuchy, które im nie prześwitywały, a ja miałam białą bluzkę, dobrze że pomyślałam i założyłam też bejsbolówkę jak ją zapnę nie będzie nic widać.
- Heeeej, widzę nie tylko my takie mokre. - powiedziały i przytuliły się do nasz.
- Cześć, no macie rację. - powiedziałam i się do nich usmiechnęłam.
- Ma może któraś z was tusz do rzęs i podkład? - zapytałam.
- Ja mam. - powiedziała Jess i podała mi wymienione rzeczy.
- Ok, dzięki. - powiedziałam.
Weszłam do łazienki i na twarz nałożyłam podkład, a rzęsy pomalowałam. Dobrze, że w łazience było lustro, stanęłam pred nim i patrzyłam na siebie. Wyglądałam koszmarnie. Wszystko się do mnie kleiło. Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do dziewczyn.
- Dzięki. - powiedziałam i podałam Jessice podkład i tusz.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się.
Pogadałyśmy jeszcze trochę i zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszliśmy do sali, na szczęście dzisiaj jest piątek i później już tylko weekend. Teraz mieliśmy angileski. Nic specjalnego. Jak zawsze usiadłam gdzieś na końcu, nie lubiłam siedzieć na początku, bo nauczyciel zawsze widzi co robisz. Zawsze lubiłam angielski, ale ta lekcja dzisiaj była bardzo nudna, gdyby nie dzwonek na przerwę pewnie bym zasnęła.


Dzisiejszy dzień w szkole szybko mi minął. Właśnie wyszłam z budynku i czekałam na dziewczyny, które słyszałam przy zamkniętych drzwiach.
- Długo czekałaś? - zapytała Jess.
- Nie, właśnie przed chwilą wyszłam. - powiedziałam.
- Idziemy dzisiaj do klubu? Mówiłaś, że twoich rodziców nie ma, więc się pewnie nie dowiedzą. - powiedziała Lucy.
- Pójdę do domu, pogadam z siostrą i dam wam znać ok?
- No dobra. - powiedziały, na pożegnanie przytuliłam je i ruszyłam do domu.
Dzisiaj Ash miała kończyć wcześniej lekcje więc jest już w domu. Po niecałych 20min byłam na miejscu. Otworzyłam dom i weszłam do środka.
- Ashley, chodź na chwilę! - krzyknęłam, ona zbiegła jakaś zdenerwowana na dół. - Co się stało? - zapytałam.
- A ty nie miałaś później dzisiaj kończyć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie. - powiedziałam i pobiegłam na górę do jej pokoju, gdzie na fotelu siedział jakiś chłopak. Wpadłam na bardzo dobry pomysł. - Nie powiem mamie jeśli ty nie powiesz jej, że dzisiaj będę w klubie, a ty nie idziesz ze mną, bo dowiedzą się o... - powiedziałam, ale sie zatrzymałam. - A właściwie to jak ty masz na imię? - zapytałam patrząc na chłopaka.
- Joe. - przedstawił się.
- No, to  dowiedzą się o Joe. To jak umowa stoi? - zapytałam uśmiechając się zwycięsko.
- No dobra. - mruknęła.
- Nie będę nie miła i jak chcesz to może zostać na noc, ale macie nie spać w jednym łóżku. - ostrzegłam, potem się uśmiechnęłam i wyszłam.
- A o której wrócisz?!!! - usłyszałam jej krzyk. Cofnęłam się i weszłam z powrotem.
- Będę najpóźniej o 2. - powiedziałam. - Ale wy jesteście chyba na to za młodzi, prawda? - zapytałam, a oni się zarumienili.
- Rose... - szepnęła Ashley.
- Nie o to jej chodziło. - powiedział Joe.
- Przecież wiem, nie jest na tyle głupia ... chyba. - powiedziałam, a ona rzuciła mnie poduszką na co ja się zaśmiałam. - Pamiętajcie macie 14lat, nie róbcie głupot, a jak koniecznie chcecie to się chociaż zabezpieczcie. - powiedziałam i rzuciłam i pudełko prezerwatyw, szczerze nawet nie wiem jak one się znalazły w mojej kieszeni, no ale się przydały.
- Rose, kurwa wypieprzaj stąd! - krzyknęła, chyba już nieźle wkurwiona Ash.
- Okok, spokojnie nie denerwuj się, przepraszam. - wyszłam z jej pokoju i się zaśmiałam.
Poszłam do swojego pokoju i od razu wyciągnęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do Lucy.
- Hejka. - powiedziałam. - Bądźcie po mnie o 20:30. - powiedziałam.
- Hej, zgodziła się twoja siostra? - zapytała.
- No tak, postawiłam jej warunek.- powiedziałam i się zaśmiałam.
- Jaki, opowiadaj. - powiedziała.
Opowiedziałam jej wszystko co wydarzyło się od momentu mojego przyjścia do domu.
- ... no i postanowiłam zadzwonić do ciebie, że mogę jechać. - skończyłąm.
- Haha, naprawdę rzuciłaś im te prezerwatywy? - zapytała śmiejąc się.
- No tak, nigdy nie wiesz co przyjdzie takim dzieciom do głowy. - powiedziałam na co ona zaczęła się jeszcze głośnie śmiać. - Ok ja kończę, bo muszę się jeszcze przygotować, papa.
- Pa. - rozłączyłam się.
Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Po wyjściu z kabiny owinięta ręcznikiem podeszłam do szafy i stałam tak przed nią chyba z 15min aż w końcu zdecydowałam się założyć bardzo ładny zestaw, akurat w sam raz na imprezę. Wzięłam go i z powrotem weszłam do łazienki. Założyłam go na siebie,
 następnie wysuszyłam włosy, związałam je w wysoką kitkę i zabrałam się chyba za najtrudniejszą czynność tego wieczoru, musiałam zrobić fajny makijaż. Nim się obejrzałam była już 20. Założyłam buty i wyszłam z łazienki. Poperfumowałam się i poszłam do pokoju mojej siostry.
- Ash, za chwilę przyjadą moje przyjaciółki i będę szła, uważaj na siebie, ok? - powiedziałam.
- Ślicznie wyglądasz, dobrze będę. - powiedziała i się przytuliła do mnie.
Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Dobra to ja lecę, papa kocham cię. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. - Pa Joe.
- Cześć.
Zbiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi.
- Cześć, może,my iść. - powiedziałam i wyszłam.
Weszłyśmy do samochodu, a za kierownicą siedziała Jess.
- Heeeej. - powiedziała i zamknęłam za sobą dzrzwi.
- Hejka. - odpowiedziała.
Ruszyłyśmy i na szczęście nie było korków więc po 10min byłyśmy na miejscu. Jessica zaparkowała samochód, wyszłyśmy z niego i weszłyśmy do klubu. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku.
- Chcecie coś do picia? - zapytała Veronica.
- Tak, mi weź drinka. - powiedziałam.
- Jakiego?
- Obojętnie.
- Nam też weź. - powiedziały równo Lucy i Jess.
- Ok, zaraz wracam. - powiedziała i zniknęła.
Po 5min przyszła z powrotem z naszymi zamówieniami.
- Widzicie tą dopingującą grupkę ludzi? - zapytała.
- No. - powiedziałyśmy równo.
- Ktoś sie tam bije, ale nie widziałam dokładnie kto. - powiedziała.
- Jak debil to się bije. - wzruszyłam ramionami, a dziewczyny się zaśmiały.
Rozmawiałyśmy chwilę aż w końcu usłyszałam swoje imię, ale nie w taki sposób jakby mnie ktoś wołał, ale bardziej jakby ktoś się o mnie kłócił.
- Czy tylko ja to słyszałam? - zapytałam.
- Nie my też. - powiedziały.
Podeszłam w stronę dźwięku. Bardzo się zdziwiłam kiedy doszłam do miejsca, gdzie bije się dwóch chłopaków, a jeszcze bardziej się zdziwiłam kiedy zobaczyłam kto się bił. Był to Harry i Jason. Zobaczyłam, że oni już ledwo stoją, teraz Jasno siedział na Harrym i jeszcze ostatnimi resztkami sił okładał go pięściami. Kiedy to zobaczyłam łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Podeszłam do nich i próbowałam zepchnąć go z Harrego.
- Kurwa, Jason odpuść! - krzyknęłam. On jeszcze mocniej uderzył loczka. Nie wytrzymałam i tym razem to ja wpieprzyłam mu w twarz,a on upadł na podłogę. Po mimo bólu nadgarstka pomogłam wstać Harremu, a kiedy chciałam już odejść on się zatrzymał.
- Jeszcze z nim nie skończyłem. - powiedział.
- Skończyłeś. - odpowiedziałam mu.
Wyszłam z nim z klubu i weszłam do taksówki, która czekała. Podałam kierowcy swój adres, a on ruszył.
- Czemu się biliście? - zapytałam nie patrząc na niego.
- Nie ważne. - powiedział.
- Ok. - powiedziałam bez uczuciowo.
Po krótkim czasie dotarliśmy pod mój dom. Pomogłam wyjść Harremu z samochodu i poszliśmy do domu. Było kilka minut przed 23, pewnie młodzi jeszcze nie śpią. Weszliśmy do domu, a ja krzyknełam,
- Ash, przynieś apteczkę do mojego pokoju! - krzyknęłam kiedy wchodziłam po schodach. Weszłam do pokoju, a Harremu kazałam usiąść na kanapie.
- A po co ci... ? - zapytała, ale nie dokończyła. - Co mu się stało? - pisnęła.
- Daj ta apteczkę. - powiedziałam.
- Proszę.
- To jest ten chłopak, który do ciebie wtedy pisał? - zapytała.
- Tak.
- Joe, chodź na chwilę! - krzyknęła, a chłopak pojawił się w drzwiach.
- Co? - zapytał, a kiedy popatrzył na Harrego zastygł.
- O co wam chodzi? - zapytałam.
- O nic. - odpowiedzieli razem równo.
- Przecież widzę, nie róbcie ze mnie idiotki. - syknęłam.
- On się ostatnio pobił z naszym kolegą. - powiedziała.
- Harry, to prawda? - zapytałam.
- Wkurwił mnie. - wzruszył ramionami.
- Dobra nie ważne, idźcie się położyć ja się nim zajmę. - powiedziałam i się do nich uśmiechnęłam.
Po tym jak wyszli Harry się odezwał.
- W jakim sensie się mną zajmiesz? - zapytał poruszając brwiami.
- Jaki zboczuch. - powiedziałam i się zaśmiałam.
Na początku opatrzyłam mu ręce, a teraz zabrałam się za twarz.
- To powiesz mi dlaczego się pobiliście?
- O ciebie. - szepnął, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. - Powiedział, że nie mam co liczyć, bo i tak będziesz z nim i że się z tobą prześpi, a później rzuci, i zaczął gadać tego typu rzeczy, a ja się wkurzyłem i na niego rzuciłem no i zaczęliśmy się bić.
- Dlaczego cię to tak bardzo obchodziło? - zapytałam po kilku minutowej ciszy.
- Bo... bo mi na tobie zależy. - szepnął.
Nie wiedziałam co zrobić, zatkało mnie.
- Przepraszam, nie powinienem tego mówić. - powiedział, pierwszy raz widziałam go takiego zestresowanego.
- Harry, mi na tobie też zależy. - powiedziałam.
On pochylił się i pocałował mnie delikatnie w usta. Ja odwzajemniłam go, a on kiedy dowiedział się, że mi się to podoba przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o otworzenie usta. Bez wahania się zgodziłam. Teraz nasze języki toczyły dziki taniec. Po jakimś czasie się od siebie odkleiliśmy, a ja się w niego wtuliłam. Po chwili postanowiłam skończyć opatrywać jego twarz. Po skończonej czynności położyliśmy sie wtuleni w siebie i rozmawialiśmy...
___________________________________________________________________________________
Hejka, i jest rozdział 5. KOMENTOWAĆ!!!

niedziela, 16 lutego 2014

ROZDZIAŁ 4

...
- Możesz mi powiedzieć dlaczego jesteś na mnie zła? Przecież przeprosiłem. - powiedział.
- Ja wiem, że przeprosiłeś, ale może gdybyś nie uderzył Toma to wszystko byłoby dobrze. - odpowiedziałam mu. - Znam cię bardzo krótko, ale jestem w stanie powiedzieć, że wszystkie problemy rozwiązujesz kłótniami i bójkami. To nie jest dobre. - powiedziałam.
- Przepraszam, ale będziesz jeszcze na mnie zła? - zapytał.
- Nie będę taka jaka byłam, ale przyjaciółmi też nie zostaniemy. - powiedziałam i odeszłam. Podeszłam do Lucy i Veronici.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam prawdy? - zapytały z wyrzutem.
- A co miałam wam powiedzieć? Że ten pieprzony debil, tak jakby mnie porwał i powiedział, że mam nikomu nie mówić, zabrał mnie do siebie do domu, pogadał i odwiózł , to nie było wam potrzebne. - powiedziałam i w tym momencie zadzwonił dzwonek informujący nas, o lekcji w-f weszłyśmy do szatni, przebrałyśmy się w strój do ćwiczeń i weszłyśmy na salę gimnastyczną, gdzie na początku mieliśmy rozgrzewkę, a później mieliśmy grać w siatkę. Podzieliliśmy się na grupy. Wybierał Harry i Jason. Jak myślicie z kim byłam w drużynie! Oczywiście z Harrym, bo to ja byłam pierwszą osobą wybraną przez niego. Ze mną była jeszcze Veronica, a w grupie Jasona była Lucy i Jessica. Gra zapowiadała się fajnie, na początku graliśmy spokojnie, ale po jakimś czasie to nie była zwykła gra dla zabawy, to się przerodziło bardziej w jakieś zawody na śmierć i życie. Usłyszałam, że ktoś mnie woła więc odwróciłam się do tyłu, ale chyba mi się to zdawało, po chwili usłyszałam,
- Rose uważaj! - krzyknęła Veronica. Poczułam mocny ból głowy i upadałam. Obudziłam się leżąc na łóżku u pielęgniarki szkolnej.
- Dzień dobry, co się stało? - zapytałam słabym głosem.
- Dzień dobry, jakieś 2 godziny temu przyniósł cię Harry, wiesz kto? - zapytała, a ja pokiwałam głową. - Powiedział, że dostałaś mocno w głowę piłką do siatkówki i straciłaś przytomność, jak się czujesz? 
- Jest dobrze, tylko głowa mnie troszkę boli. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Chcesz iść do domu, a zresztą po co ja się pytam jak wy już lekcje skończyliście, poczekaj zadzwonię po twoich rodziców. - powiedziała, wzięła do ręki telefon, chciała już dzwonić, ale ja powstrzymałam.
- Proszę nie dzwonić, ja dam radę dojść do domu, mieszkam nie daleko. 
- No dobrze. - po tym jak powiedziała ja wstałam pożegnałam się z nią i wyszłam. Pokierowałam się w stronę wyjścia ze szkoły, na podwórku czekali Lucy, Veronica, Tom i niestety Harry.
- Co wy tu robicie? - zapytałam.
- Czekamy na ciebie. - powiedzieli równo, a ja się zaśmiałam.
- Nic ci nie jest? - zapytał Tom.
- Nie, jest wszystko w porządku. - powiedziałam uśmiechając się.
- To dobrze.
- Rose, jedziemy do domu. - powiedział szorstko Harry.
- Harry, ale ja wiem gdzie mieszkam. - warknęłam.
- Ale ja cię zawiozę. - powiedział.
- Ja nie chcę. - sprzeciwiłam mu się.
- Co powiedziałaś? - syknął podchodząc do mnie i stając twarzą w twarz, a ja specjalnie wywróciłam oczami, bo wiedziałam, że tego nie lubi. On się chyba nieźle wkurwił, bo nic nie powiedział, przerzucił mnie przez ramię i wypowiadając ze swoich ust wiązankę przekleństw szedł w strone samochodu.
- Puść mnie debilu! - krzyknęłam.
- Zamknij się. - warknął.
- Pomóżcie, proszę! - krzyknęłam do osłupiałych Toma, Lucy i Veronici.
- Puść ją idiotą! - krzyknęła Lucy i zaczęła biec w naszą stronę, a kiedy Harry to usłyszał również zaczął biec, wrzucił mnie na tylnie siedzenia, szybko zamknął drzwi, usiadł za kierownicę i ruszył z piskiem opon.
- Kurwa! - krzyknęłam na cały samochód.
- Ja pierdole, czy ty się kurwa wreszcie możesz zamknąć! - krzyknął, ja już się nie odezwałam, całą drogę przemilczeliśmy. Zatrzymał się przed moim domem, ja nic nie mówiąc wysiadłam trzaskając drzwiami, podbiegłam do drzwi do mojego domu, otworzyłam je szybko, wbiegłam do środka, rzuciłam kluczę na szafkę stojąca obok, zamknęłam drzwi na zamek i zsunęłam się po nich. Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś w nie cicho puka, cicho wstałam i spojrzałam przez judasz, był to Harry, miał taką minę jakby żałował, tego chłopaka jest ciężko zrozumieć, on jest dziwny, dajmy przykład dzisiejszego dnia.
- Rano był miły.
- Później krzyczał i pobił Toma.
- Następnie znowu miły.
- A później znowu wkurwiony.
Nawet nie zorientowałam się kiedy odszedł i odjechał samochodem. Weszłam do salonu, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Nawet nie wiedziałam co tam leci. Dużo myślałam nad tym, że lubię spędzać czas z Harrym, ale tylko wtedy kiedy jest miły, kiedy jest smutny chcę rzucić mu się w ramiona i zrobić wszystko żaby się uśmiechnął. Ale nienawidzę kiedy jest zły, wtedy się go boję, strasznie boję. Niby udaję taka twardą, ale w głębi duszy modlę się żeby mnie nie uderzył. Czy to jest... Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich, a tam stały Lucy, Vera i Ash.
- Heeeej. - przywitały się.
- Cześć, Ash skończyłaś już lekcję? - zapytałam.
- Tak, idziesz gdzieś dzisiaj, bo mam ochotę się gdzieś przejść? 
- Nie, niestety nigdzie nie idę, bo muszę się trochę pouczyć i porozmawiać z dziewczynami. - ona pokiwała głową i weszła na górę. 
- Myślałyśmy, że cię nie odwiózł. - powiedziała Lucy.
- Jak widać jestem cała i zdrowa.
- Tom chciał iść do dyrektora. - powiedziała poważnie Vera.
- Kurwa, a poszedł? - zapytałam przestraszona.
- Nie, powstrzymałyśmy go. - powiedziały.
- Ufffff, to dobrze, dziękuję. - powiedziałam i przytuliłam się do nich.
Po chwili ciszy, Lucy w końcu się odezwała , a kiedy zadała pytanie ja się od nich oderwałam.
- Nie boisz się go, ja bym już pewnie zesrała się ze strachu? - zaśmiała się nerwowo.
- Troszeczkę. Wcześniej bałam się, ale teraz się przyzwyczaiłam. Wiem to brzmi dosyć dziwnie, w końcu nie znam go długo, ale... no wiecie o co chodzi. - powiedziałam 
Poszłyśmy do mojego pokoju, usiadłyśmy na łóżku i ZNOWU siedziałyśmy chwilę w ciszy.
- Podobasz mu się. - wypaliła nagle Veronica, a ja poczułam, że się czerwienię, więc spuściłam głowę na dół.
- Czy my o czymś nie wiemy? - zapytały.
- A o czym macie wiedzieć? - zapytałam, nie rozumiejąc, do końca pytania.
- No wiesz zarumieniłaś się kiedy Vera powiedziała, że mu się podobasz, on tobie też? - zapytałam Lucy.
- Wiecie co muszę do toalety, a zresztą późno już jest, muszę odrobić jeszcze  lekcję, spotkamy się jutro w szkole, papa. - powiedziałam szybko, na jednym wdechu. Pocałowałam je w policzek na pożegnanie, a one nie wiedząc co się dzieje wyszły z mojego pokoju, a później z domu.
- Czyli jednak ci się podoba. - raczej stwierdziła niż zapytała Ash, która nie wiem jakim cudem pojawiła sie koło mnie.
- Nie prawda, wydaje ci się. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju, w którym się zamknęłam. 
Szczerze nie mam pojęcia dlaczego tak zareagowałam, on mi się nie podoba, ja go nawet nie lubię! Jest taki wkurwiający, a zresztą o czym ja w ogóle mówię. Usiadłam przy biurku i zaczęłam odrabiać lekcje. Po 30min były juz zrobione. Nim się obejrzałam była już 17, a rodzice wrócili z pracy.
- Rose, chodź na obiad! - krzyknęła mama.
- Dobrze!
Zbiegłam po schodach i usiadłam w jadalni, a po chwili przyszła mama z obiadem. Przy jedzeinu nie mówiliśmy nic, aż w końcu mama zapytała.
- Rose, mam pytanie, bo z tatą przyszliśmy trochę wcześniej była chyba 15, próbowaliśmy się do ciebie do pokoju dobić, ale nic nie odpowiadałaś, dobrze, że zeszłaś na obiad, stało się coś? - zapytała. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Spojrzałam nerwowo na Ashley, ale ona wzruszyła tylko ramionami.
- Nic się nie stało. Pewnie myślałam, nawet nie wiem o czym. - powiedziałam to co przyszło mi do głowy.
- No dobrze. - chyba mi nie uwierzyła, ale dobrze, że nie wypytywała o więcej.
- A i jeszcze jedno, mama nie chciała się pytać, ale dzisiaj około 15:30 przyszedł jakiś chłopak, pytał o ciebie. Miał loki, zielone oczy, był wysoki, miał tatuaże. Znasz go? - powiedział.
- Tak, chodzi ze mną do klasy. - powiedziałam.
- Dobrze. - odpowiedzieli równo.
Zjadłam, podziękowałam i poszłam do siebie. Włączyłam komputer. Weszłam na facebooka, twittera, aska itp. O 22 poszłam się wykąpać. Następnie spakowałam się do szkoły, nastawiłam budzik na 6:00 i zasnęłam...
__________________________________________________________________________________
Hejka, przepraszam, że te rozdziły są takie krótkie. Jutro postaram się dodac rozdział 5 i postaram się  żeby był on chociaż tak długi jak rozdził 1 :)). Komentujcie!

POLECAM!!!

                       ZAPRASZAM!!!
ZAPRASZAM NA BLOGA MOJEJ KOLEŻANKI JEST PROLOG, ALE BARDZO CIEKAWIE SIĘ ZAPOWIADA.
http://harry-styles-and-maja-nowak.blogspot.com/

piątek, 14 lutego 2014

ROZDZIAŁ 3

...
Wzięłam telefon do reki i rzuciłam nim o podłogę. Czemu on zawsze musi dzwonić, albo nie, dlaczego szkoła jest tak wcześnie? Tego chyba nigdy nie zrozumiem. Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam czarne rurki z wysokim stanem i bluzkę w kwiatki, która była takiej długości, że zakrywała mi pępek. Przygotowane ciuchy wzięłam ze sobą do łazienki, a tam wzięłam szybki prysznic, włosy związałam w wysokiego kucyka. Na twarz nałożyłam podkład, pomalowałam rzęsy i zrobiłam kreski eyelinerem. Wychodząc założyłam swoje czarne conversy, czerwony sweterek, który miałam wczoraj, na plecy założyłam plecak i wyszłam z domu, zabierając z niego jeszcze pieniądze, komórkę i kluczę, którymi zamknęłam dom. Niestety dzisiaj musiałam iść na piechotę, bo rodzice pojechali wcześnie, wszyscy mieli na 8:00. Po 20min weszłam do szkoły. Podeszłam do swojej szafki, otworzyłam ją i schowałam niepotrzebne rzeczy, a ze sobą wzięłam tylko książki od historii i piórnik, no i oczywiście komórkę. Równo z dzwonkiem weszłam do sali i usiadłam na miejscu Harrego, żeby go wkurwić, haha. Nauczyciel jak zawsze przynudzał więc prawie zasnęłam gdyby nie to, że Harry wszedł z hukiem do klasy.
- Cześć Rose. - krzyknął i się lekko uśmiechnął.
- A dzień dobry to nie powiesz? - zapytał zdenerwowany.
- Spieprzaj. - syknął w jego kierunku, a ja się cicho zaśmiałam, ale nauczyciel to usłyszał.
- Co cię tak bawi? - zapytał podnosząc brwi do góry.
- Nie, nic, przypomniał mi się śmieszny moment. - powiedziałam i się uspokoiłam. - Przepraszam. - spuściłam głowę.
- Styles, usiądź obok Rose. - warknął w jego kierunku.
- Wiem, gdzie chcę usiądź. - powiedział i podszedł do mnie, siadając obok.
- Cześć skarbie. - powiedział uśmiechając się.
- Od kiedy jesteśmy na SKARBIE? - zapytałam nawet na niego nie patrząc.
- Czemu jesteś zła?
- Bo do mnie wczoraj napisałeś, a moja siostra wszystko przeczytała i żeby nie powiedziała rodzicom muszę robić teraz wszystko co ona chce.- warknęłam.
- Przepraszam. - zaczął się śmiać.
- Styles, do dyrektora, mam dosyć twojego zachowania! - krzyknął profesor w naszą stronę.
- O ja pierdole. - syknął, a wychodząc z klasy trzasnął drzwiami.
- Ja się dziwię, że tego debila jeszcze stąd nie wyrzucili. - szepną do siebie nauczyciel, a wszyscy się zaśmiali.
- Dobrze otwórzcie teraz podręczniki na dzisiejszym temacie i poczytajcie. - powiedział, a do klsy wszedł Harry. - Już tak szybko ci to zajęło? - zdziwił się nauczyciel.
- Taaa, dyrektor powiedział, że nie będzie ze mną gadał, bo robi to codziennie i i tak nie pomaga, więc mam pana przeprosić, więc przepraszam. - powiedział i podszedł do ławki i usiadł na krzesło obok mnie.
- No dobra to teraz... - nie dokończył, bo zadzwonił dzwonek na przerwę i wszyscy wybiegli z sali.
- Od kiedy wy się tak lubicie? - zapytała Lucy.
- A ja nie wiem. -n powiedziałam.
- Jak to nie wiesz, byliście gdzieś razem, opowiadaj! - krzyknęła Veronica.
- Nie byłam z nim nigdzie, on jest jakiś bipolarny, ma zmienne humorki i nigdzie z nim nie była. - powiedziałam.
- Okok, nie denerwuj się. - powiedziały obie i się zaśmiały.
- Ja się nie denerwuję. - powiedziałam i poszłam do swojej szafki, a one jakieś 3metry za mną. Kiedy ją otworzyła po drugiej stronie stanął Harry.
- Jesteś jeszcze zła? - zapytał.
- Nie mam czasu gadać. - warknęłam, zamknęłam szafkę i podeszła do dziewczyn.
- O co ci chodzi, przecież nic kurwa nie zrobiłem! - krzyknął.
- Ale musiałeś pisać? - zapytałam.
- Przecież kurwa przeprosiłem. - powiedział.
- Pierdol się Styles. - powiedziałam,a on mnie do siebie przyciągnął i przytulił. - Puść mnie!
- A będziesz jeszcze zła? - zapytał.
- Ja nie jestem zła, tylko nie jesteśmy przyjaciółmi, nawet kolegami, ledwo znajomymi jesteśmy. - powiedziałam i się wyrwałam z jego objęć, podeszłam do zdziwionych dziewczyn i poszłyśmy w stronę sali gimnastycznej, bo mieliśmy w-f.
- Rose! - usłyszałam krzyk za sobą, nie musiałam się odwracać, wiedziałam że to loczek. - Czekaj, nie słyszysz jak cie wołam! - krzyknął kiedy przyspieszyłam kroku.
- Co ty chcesz? - zapytałam.
- Wczoraj byłaś miła, a dzisiaj zachowujesz się znowu jak suka. - powiedział, patrząc na mnie.
- Bywa.
- Nie, a ty mówiłaś, że to ja jestem bipolarny.
- Bo jesteś.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Dobra, powiedzmy, że jestem, ale ty też jesteś. - powiedział.
- Nie, jestem taka kiedy ktoś mnie wkurwi. - powiedziałam i się odwróciłam, ale on mnie zatrzymał ZNOWU.
- Co kurwa? - syknęłam.
- Nie mów tak do mnie.
- Bo znowu nazwiesz mnie dziwką lub suką?
- Nie, po prostu mnie to denerwuje. - powiedział, a ja wywróciłam oczami.
- Musze iść Harry.
- A ja muszę z tobą porozmawiać.
- Ale ja nie chcę rozmawiać z tobą.
- Zostaw ją, nie słyszałeś nie chce z tobą rozmawiać. - syknął jakiś chłopak. Chyba miał na imię Tom.
- Tom, dam sobie radę. - powiedziałam.
- Nie, nie dasz. - syknął w moja stronę. Harry się wkurwił i walnął go z pięści w policzek.
- Harry. - pisnęłam. - Debilu, co zrobiłeś! - krzyknęłam.
- Wkurwił mnie. - wzruszył ramionami.
- Tak, kurwa jeszcze odejdź i go tu zostaw! - krzyknęłam. - Bosze, przeciez on stracił przytomność! - pisnęłam.
- Zaraz się obudzi! - wzruszył ramionami i chciał odejść, ale go zatrzymałam.
- Pomóż mi, bo się już w ogóle do ciebie nie odezwę. - ostrzegłam.
- No dobra, dobra. - mruknął. Podniósł go i zaniósł do łazienki. Pochlapał jego twarz zimną wodą, a Tom zaczął się pomału wybudzać. Kiedy się obudził i wstał zobaczyłam, że miał fioletowy policzek.
- Tom. - przytuliłam go.
- No pomogłem mu to teraz możemy pogadać? - powiedział i pociągnął za ramię.
- No ok. - powiedziałam. _ Tom, uważaj na siebie....

__________________________________________________________________________________
Hejka , wiem krótki, ale nie mam czasu dzisiaj dodać rozdziału, a jutro nie dodam, bo jadę do kolezanki na noc :)) Życzę wam udanych ferii!!! <3 

czwartek, 13 lutego 2014

ROZDZIAŁ 2

...
Wreszcie zadzwonił dzwonek informujący nas o końcu lekcji. Szybko wyszłam z sali i podeszłam do swojej szafki. Wzięłam potrzebne rzeczy, a resztę zostawiłam w środku i wyszłam z budynku szkoły. Stanęłam pod wejściem głównym i czekałam na dziewczyny.
- Cześć, jestem Jessica. - przedstawiłam się dziewczyna podchodząc do mnie.
- Hej, ja jestem Rose. - uśmiechnęłam się do niej.
- Ale mu dzisiaj powiedziałaś, nie bałaś się go? - zapytała zdziwiona.
- Szczerze? Nie przecież by mnie nie uderzył widziałam to po nim, nie jest wcale taki zły, ma chyba tylko jakieś napady złości. - wytłumaczyłam.
- Aha, idziesz do domu, a jak tak to, w którą stronę? - zapytała.
- Tak, idę za chwilę tylko czekam jeszcze na Lucy i Veronice. - powiedziałam. - A idę w stronę parku. - wytłumaczyłam wskazując w stronę, w którą zamierzałam iść.
- Ja też idę tamtędy. - powiedziała i się uśmiechnęła.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a potem doszły do nas dziewczyny.
- Ja już idę, bo i tak mama będzie prawić mi przez pół godziny kazanie, papa. - powiedziałam i przytuliłam trzy dziewczyny na pożegnanie i ruszyłam w swoją stronę. Wchodząc już na swoją ulicę poczułam mocny uścisk na nadgarstku i zostałam przyciągnięta do czyjegoś ciała. Osobnik przerzucił mnie przez swoje ramię o poszedł do swojego dużego, czarnego samochodu. Wrzucił mnie na tylnie siedzenie i odjechał z piskiem opon. Kiedy tak naprawdę dotarło do mnie co się dzieję szybko usiadłam wyprostowana.
- O co do cholery chodzi?! - krzyknęłam.
- Siedź cicho! - warknął. Znam ten głos.
- Harry, o co ci znowu chodzi, po co mnie ze sobą zabrałeś? - zapytałam ciszej.
- Bo tak byś nie pogadała, więc pojedziemy do mnie do domu i tam ci wszystko wytłumaczę. - powiedział uśmiechając się łobuzersko.
- Ja pierdziele. - szepnęłam, bardziej do siebie niż do niego.
- Co? - zapytał.
- Nic. - odpowiedziałam mu. Wyciągnęłam swój telefon i wystukałam sms do mamy.
- Będę trochę później, nie martwcie się. - napisałam. Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
- Wyłącz ten telefon. - syknął przez zaciśnięte zęby.
- Pierdol się Styles. - syknęła, równie oschle jak on do mnie.
- Co powiedziałaś? - zapytał zdziwiony.
- Nie słyszałeś? Powiedziałam pierdol nie Styles. - powtórzyłam mu.
- Kurwa, jak ty się do mnie odzywasz! - krzyknął.
- Ja pierdziele, znowu mam ci powtórzyć co powiedziałam?
- Nie, słyszałem.
- To dobrze, a teraz się zamknij, bo chcę odpisać.
- Oddaj mi ten telefon. - powiedział wyciągając dłoń w moją stronę, żebym dała mu telefon.
- Powiedziałam pierdol się, nie oddam ci go. - odpowiedziałam mu.
- Dziwka. - powiedział na co ja prychnęłam i przeczytałam wiadomość od mamy.
- Dlaczego będziesz później? - przeczytałam na głos tak żeby Harry usłyszał.
- Napisz jej, że idziesz się pouczyć z nowymi znajomymi. - powiedział.
- Ok.
- Bo idę do jednej z koleżanek, bo idziemy się uczyć. - napisałam jej.
- Dobrze, to miłej zabawy. - odpisałam po kilku sekundach. Taaaaa, o ile to może być zabawa.
- Długo jeszcze? - zaczęłam marudzić.
- Już jesteśmy. - powiedział i zatrzymał samochód. - Wysiadaj. - powiedział otwierając mi drzwi.
- Sama potrafię wyjść. - syknęłam kiedy wystawił rękę żeby mi pomóc.
- Chciałem być miły wzruszył ramionami.
- Trzeba było pomyśleć dzisiaj rano zanim nazwałeś mnie dziwką.
- Wiem nie powinienem tak mówić, przepraszam. - powiedział i spuścił głowę w dół.
- Dobra, spoko nic się nie stało. - powiedziałam i się uśmiechnęłam pod nosem. 
- To dobrze. - powiedział i się uśmiechnął. Podszedł do drzwi wejściowych od jego domu i je otworzył. Weszłam do środka i od razu położyłam się na kanapie w salonie.
- Wstawaj, musimy porozmawiać. - powiedział znowu oschle.
- Zachowujesz się jak baba w ciąży. - powiedziałam.
- Niby czemu?
- Bo masz zmienne humory. - powiedziałam. - W samochodzie byłeś wkurwiony, później miły, a teraz znowu zachowujesz się jak chuj.
- Dobra, dobra sorry. - powiedział i stanął na przeciwko mnie.
- Chciałeś porozmawiać. - powiedziałam podnosząc brwi do góry.
- Tak chciałem, po pierwsze nikt ma się nie dowiedzieć o tym, że byłaś u mnie, bo zaraz będzie taka sensacja, że szkoda gadać, po drugie, dlaczego powiedziałaś dyrektorowi prawdę, a po trzecie dlaczego się tak zachowujesz i o wszystkim informujesz swoją mamę? - zapytał.
- Ok nie powiem, powiedziałam mu, bo nie zamierzałam mieć jeszcze więcej problemów w szkole, a mówie o wszystkim mamie, bo jestem wychowana, a ty nie. - powiedziałam.
- Ja jestem niewychowany? - zapytał zdziwiony.
- No nie kurwa ja. - powiedziałam sarkastycznie.
- Haha. - zaczął się śmiać.
- Rzeczywiście takie śmieszne. - powiedziałam i chciałam już wyjść z jego domu, ale mnie zatrzymał.
- Co znowu? - zapytałam wywracając oczami.
- Gówno. - powiedział.
- Co znowu chcesz, bo się śpieszę. -powiedziałam oschle.
- Dobra, jak nie chcesz ze mną zostać to chociaż cię odwiozę. - powiedział.
- No jak musisz. - powiedziałam i wyszłam z domu.
- Poczekaj, a torba! - krzyknął. Odwróciłam się i poczekałam na niego, a on podał mi torbę.
- Dzięki.
- Spoko.
Weszliśmy do jego samochodu i całą drogę przemilczeliśmy. Kiedy byliśmy na miejscu pożegnał się ze mną.
- No to do jutra. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Widzisz, a jednak jesteś bipolarny. - powiedziałam na co on się zaśmiał. - Pa, do jutra. - powiedziałam i wyszłam z samochodu.
Weszłam do domu i krzyknęłam.
- Cześć, już jestem!
- Hej, wreszcie jesteś. - powiedziała chyba zmartwiona mama.
- Przecież mówiłam ci żebyś się nie martwiła.
- No tak, ale nie odpisałaś na sms, którego wysłałam ci jakąś godzinne temu.
- Przepraszam, nie zauważyłam go.
- Nic się nie stało, ale następnym razem pilnuj się czy nie dostałaś sms, ok?
- Dobrze. Pójdę się wykąpać.
- Ok, dobranoc. - pocałowałam mamę i tatę w policzek i pobiegłam do swojego pokoju, a tam była moja siostra Ashley.
- Co ty tu robisz? - zapytałam i dopiero teraz zobaczyłam, że czyta jakieś wiadomości na moim laptopie. - Co ty tam czytasz? - podbiegłam do niej i zaczęłam czytać wiadomości i zobaczyłam, że są one od Harrego, bo się pod nimi podpisywał, ale skąd on wiedział, że pisze do mnie?
- Cholera Ash, nie czytaj tego! - krzyknęłam.
- Kim jest Harry, rodzice wiedzą, może ja im powiem? - zaczęła pytać.
- Harry to znajomy, który jest strasznie denerwujący, nie rodzice nie wiedzą, i proszę cię nie mów im. - prosiłam ją.
- A co z tego będę miała?
- A co chcesz?
- Hmmm...
- No mów.
- Musisz być dla mnie miła i zabierać ze sobą jeśli będę chciała gdzieś z tobą iść. - powiedziała cwaniaczko się uśmiechając.
- Ok, ale proszę nie zawsze. Czasami będę też chciała wyjść sama. - powiedziałam.
- No dobra, czasami wyjdziesz sama.
- Dziękuję, a teraz proszę wyjdź, bo chce mi się iść spać. - powiedziałam.
- Ok, dobranoc.
- Branoc.
Wyszła z pokoju, a ja wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się spać, wcześniej nastawiając budzik na 6:40, bo mam na 8:45. Szybko zasnęłam...
___________________________________________________________________________________
Hej, wiem trochę krótszy od rozdziału 1, jutro postaram się dodać 3. Piszcie swoją opinie w komentarzach, brano :))
 JESSICA BLACK
 Ma 16 lat i chodzi razem z Lucy, Rose i Veronicą do klasy. Jest miłą, ale i zabawna, czas zawsze upływa z nią szybko. Nie ma rodzeństwa i chłopaka.





środa, 12 lutego 2014

ROZDZIAŁ 1

...
- O cholera już 15. - powiedziałam do siebie po tym jak spojrzałam na zegarek. Szybko wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne rurki, białą bluzkę oraz czerwoną marynarkę. Następnie weszłam do łazienki i pomalowałam rzęsy. Szybko zbiegłam na dół.
- Ja wychodzę! - krzyknęłam chcąc wyjść, ale oczywiście moja mama mi w tym przeszkodziła.
- A pożegnać się? - zapytała.
- No tak, gdzie moje maniery. Do zobaczenia mamo, cześć tato. - powiedziałam i przytuliłam każdego z nich.
- A siostra? - powiedział tata.
- Papa  Ashley! - krzyknęłam i wyszłam.
Idąc w stronę parku miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, ale zignorowałam to widząc siedzące na ławce Lucy i Veronice.
- Cześć dziewczyny! - powiedziałam na co one podskoczyły, widocznie się przestraszyły.
- Jejku nie strasz dziewczyno. - odpowiedziała Lucy.
- Przepraszam. - zaśmiałam się cicho.
- Cześć, dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy. - powiedziała Veronica i mnie przytuliła.
- Jak nie? Przecież wczoraj rano rozmawiałyśmy. - powiedziałam śmiejąc się.
- No niby tak, ale tylko się umawiałyśmy i zajęło nam to jakieś 5min, a normalnie gadamy prawie godzinę. - wytłumaczyła Lucy.
- Prawda. - odpowiedziałam.
Ruszyłyśmy wzdłuż alejki rozmawiając.
- Sorka, że ci przerywam, ale tak właściwie to gdzie my idziemy? - zapytałam.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami Lucy.
- Mam pomysł chodźmy do CH i tak nie mamy co robić. - powiedziała Veronica.
- Tak chodźmy. - odpowiedziałyśmy jej dwie równo.
Ruszyłyśmy w wyznaczone miejsce.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że ktoś cały czas za nami idzie? - zapytałam.
- Chyba tak. - odpowiedziały równo i się zaśmiały.
Po chwili byłyśmy już przed budynkiem. Weszłyśmy tam i pokierowałyśmy się do starbucksa.
- Co chcecie? - zapytałam.
- Latte.
- Ja też. - powiedziała Lucy.
- Ok, to poczekajcie. - odpowiedziałam i podeszłam do kasy.
- Dzień dobry, ja poproszę 3 małe Latte Carmel. - powiedziałam. Dobrze wiedziałam co lubią dziewczyny, znamy się już prawie 2lata, ale nie było okazji spotkać się na żywo.
- Dobrze za chwilę będą. - odpowiedziała starsza pani. Zapłaciłam po czym usiadłam przy stoliku, ale nie posiedziałam długo, bo usłyszałam swoje imię i nasze zamówienia. Podeszłam i je zabrałam.
- Proszę.
- Dziękujemy.
- Boże, jutro szkoła. - powiedziała Veronica.
- To już jutro poniedziałek? - zapytałam niedowierzając.
- Nooo, masakra. - skomentowała Lucy.
W lokalu siedziałyśmy jakieś trzy godziny. Po 19 wyszłyśmy i każda skierowała się w swoją stronę. Coś jest ze mną nie tak. Przez cały dzisiejszy dzień odkąd wyszłam z domu mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Chyba obejrzałam za dużo horrorów i tego typu filmów. Po 10min byłam już w domu.
- Wróciłam!
- To dobrze. Myślałam, że zapomniałaś już co to szkoła i musisz być na jutro wyspana. - powiedziała mama, raczej syknęła. Jej zawsze zależało bardziej na moich ocenach niż mi samej.
- Tak, wiem przecież muszę dostawać same dobre oceny i  być najlepsza. - powiedziałam sarkastycznie, ale ona chyba tego nie wyczuła.
- Tak, właśnie o to mi chodziło, dobrze że się rozumiemy. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie na co ja po kryjomu wywróciłam oczami.
- To ja pójdę już spać. - powiedziałam i pobiegłam na górę.
Spakowałam się do szkoły, wzięłam ze sobą piżamę i weszłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel, po wyjściu z wanny rozczesałam włosy i zostawiłam je mokre. Ubrałam się w ciuchy do spania. Była 21, a ja byłam strasznie zmęczona. Postanowiłam, że pójdę dzisiaj wcześnie spać. Nastawiłam budzik na godzinę 6 i zasnęłam.
Biegałam po łące i się śmiałam. Za mną biegł jakiś chłopak, ale nie byłam w stanie zobaczyć jego twarzy. Najwyraźniej od niego uciekałam. To było coś podobnego do zabawy w berka. Trawa była jeszcze lekko wilgotna od porannej rosy. Poślizgnęłam się i upadłam na tyłek po czym wybuchłam głośnym śmiechem. Poczułam, że ktoś podnosi mnie z niej i obraca do siebie przodem. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam zobaczyć twarzy. To było tak jakby całe ciało było widoczne, a głowa niewidzialna. To było dziwne. Rozmyślając tak poczułam czyjeś słodkie wargi na moich, a potem słowa, które wywołały uśmiech na mojej twarzy.
- Jesteś piękna, wiesz o tym? Bardzo cię kocham. - powiedział i jeszcze raz cmoknął mnie w usta. Puścił mnie, a następnie szturchnął lekko w ramię i krzyknął. - Berek! - i teraz to ja go goniłam...
- Lucy, Lucy, wstawaj jest już 6:10 ja tata, siostra ani budzik nie mogliśmy cię dobudzić. - powiedziała mama.
- Przepraszam, już wstaję. - powiedziałam, wstałam i stanęłam naprzeciwko szafy. Wyciągnęłam z niej czarną spódniczkę, czarne, cienkie rajstopy, białą, luźną bluzkę z czarnym napisem, czerwony sweterek i czarne vansy. Weszłam do łazienki, wzięłam szybki, bardzo szybki prysznic, a następnie ubrałam się. Bluzkę wsadziłam w spódniczkę, która była podciągnięta nad pępek ( tak wiem dziwnie to brzmi, ale wiecie o co chodzi ). Swoje włosy zostawiłam rozpuszczone, zrobiłam makijaż, na początku nałożyłam podkład, następnie na powieki dałam perłowy cień, pomalowałam rzęsy, a na koniec nałożyłam trochę brązera na kości policzkowe. Wyszłam z łazienki, zabrałam swój plecak i zbiegłam na dół. Tam założyłam sweterek i zapytałam się mamy.
- Zawieziesz nas dzisiaj do szkoły?
- Jasne, tylko zjedz szybko śniadanie. - powiedziała i podsunęła mi talerz z małą kromką chleba z żółtym serem. Zawsze tak wyglądało moje śniadanie, ja ogólnie nie jem dużo. Posiłek zjadłam szybko i juz po chwili byłyśmy razem z moją siostrą i mamą w samochodzie.
- Kogo pierwszego odwozisz? - zapytała Ashley, takim strasznie piskliwym głosem. Robiła mi to na złość, bo wie że to mnie denerwuje.
- Przestań mówić takim głosem. - powiedziałam.
- Rose, nie bądź nie miała. - ostrzegła mnie mama. - Na początku odwiozę Rose, bo jej szkoła jest bliżej. - odpowiedziała na pytanie mojej siostry.
- No dobra. - mruknęła Ash..
Po jakiś 10min byłyśmy przed budynkiem mojej szkoły. Pożegnałam się z mamą i siostrą, weszłam do szkoły i skierowałam się do sekretariatu.
- Dzień dobry, nazywam się Rose Jones, jestem nowa w tej szkole i miałam się dzisiaj tutaj zgłosić przed lekcjami. - powiedziałam na jednym wdechu na co sekretarka się zaśmiała.
- Tak, tak spokojnie, proszę oddychać, Tutaj masz swój kod do szafki, to jest plan lekcji, a tu na wszelki wypadek przewodnik po szkole, bo nie należy ona do najmniejszych. - wytłumaczyła po czym sie przyjaźnie uśmiechnęła co ja odwzajemniła.
- Bardzo dziękuję i do widzenia. - powiedziałam i wyszłam. Na początku poszłam do szafki i wbiłam kod. Włożyłam tam niepotrzebne rzeczy i ją zamknęłam. Wszyscy się na mnie patrzyli, pewnie dlatego, że jestem nowa. Tak, tak, tak se tłumacz Rose pewnie coś odwaliłaś. Po chwili zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do klas, a ja zostałam sama na środku korytarza. Zaczęłam chodzić po tej szkole z przewodnikiem, ale nie mogłam znaleźć sali, w której powinnam mieć matematykę. Chodziłam tak po tej szkole jak jakaś idiotka, a co się później okazało, że trzymam do góry nogami tą chorą mapkę. Teraz bez problemu znalazłam klasę, którą poszukiwałam od jakiś 5min. Weszłam do niej, a wszystkie oczy skierowały się na mnie, ZNOWU.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, ale nie mogłam znaleźć klasy. - powiedziałam. - Nazywam się Rose Jones i jestem nowa. - powiedziałm to trochę ciszej.
- Dzień dobry, rozumiem nic się nie stało, usiądź w tej ostatniej, wolnej ławce. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Dobrze. - odpowiedziałam. Usiadłam na wyznaczonym dla mnie miejscu i rozpakowałam książki. Po jakiś 5min do sali wszedł chłopak z burzą loków na głowie i od razu zmierzył mnie wzrokiem.
- Czemu ona siedzi na moim miejscu? - zapytał.
- Mogłeś się nie spóźnić Styles, a teraz siadaj koło niej. - powiedział ostro nauczyciel.
- Nie usiądę koło tej dziwki. - powiedział. Kiedy to usłyszałam podniosłam głowę do góry i się odezwałam.
- To było takie fajne i odważne, mówiąc tak o dziewczynie której się nie zna, dlatego bo ta dziwka zajęła ci miejsce, prawda? - zapytała unosząc brwi do góry, uśmiechając się łobuzersko i to zdanie powiedziałam z mocnym naciskiem na słowo dziwka.
- Lepiej uważaj co i do kogo to mówisz. - ostrzegł mnie, a Lucy i Veronica popatrzyły na mnie wzrokiem, który mówił żebym siedziała już cicho.
- Bo co, bo znowu mnie zaczniesz wyzywać, czy może tym razem pobijesz, jeśli tak to jesteś śmieciem, a nie facetem. - powiedziałam.
- Zważaj na słowa. - Powiedział, piorunując mnie wzrokiem na co ja się zaśmiałam.
- Dobra, skończcie się już kłócić, a ty albo usiądziesz koło Rose, albo idziesz do dyrektora, ale tam ja cię osobiście zaprowadzę. - powiedział nauczyciel. Chłopak tylko mruknął coś pod nosem i usiadł koło mnie.
- Suka. - szepnął kiedy profesor zaczął tłumaczyć temat, który zaczął wcześniej.
- Dupek. - odszepnęłam mu.
- Co powiedziałaś?
- Dupek, głuchy jesteś?!
- Powiedziałem zważaj na słowa.!
- A jak nie to co?!
- Oj, nie chcesz wiedzieć.!
- Czy ty mi właśnie grozisz?!
- A nawet jeśli to co z tego?!
- wiesz, że to twoje zachowanie nie jest fajne tylko żałosne. Zachowujesz się jak pieprzony dupek i myślisz, że to jest fajne!
- A ty w tym momencie zachowujesz się jak pieprzona suka! - krzyknął. Nawet nie zauważyłam kiedy wstaliśmy zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć.
- Oboje do dyrektora, już! - krzyknął nauczyciel.
Wyszliśmy z klasy i skierowaliśmy się do dyrektora. Zapukałam do drzwi i kiedy usłyszałam proszę razem z chłopakiem weszliśmy.
- Dzień dobry. - powiedziałam.
- Dzień dobry. - powiedział i się do mnie uśmiechnął. - O Harry, a ty co tym razem zrobiłeś. - zapytał najwyraźniej znudzony już jego widokiem.
- Nie chce mi się gadać. - powiedział.
- To może ja opowiem. Zaczęło się od tego, że spóźniłam się na lekcje, bo się zgubiłam. - Harry zaczął się śmiać. - Co jest do cholery takie zabawne? - zapytałam.
- To, że się zgubiłaś. - powiedział dalej się śmiejąc.
- Zamknij się. - syknęłam.
- Weszłam do klasy, przeprosiłam, przedstawiłam się i usiadłam do ostatniej, wolnej ławki, bo profesor kazał mi tam usiąść. Po 5min wszedł Harry z tekstem, " Czemu ona siedzi na moim miejscy?" nauczyciel wszystko mu wytłumaczył i kazał usiąść, a on mu odpowiedział, uwaga cytuję "Nie usiądę koło tej dziwki". Ja się zdenerwowałam więc mu powiedziałam, że musi być taki odważny wyzywając dziewczynę, której nie zna. On usiadł koło mnie i powiedział szeptem "suka" to ja mu odpowiedziałam "dupek" no i zaczęliśmy się tak kłócić i krzyczeć wyzywając się i profesor wysłał nas do pana. - opowiedział i opadałam na krzesło.
- Dobrze, Rose nie przejmuj się Harrym, on po prostu taki jest, a ty chłopie zacznij się zachowywać, bo to nie jest ładne zachowanie i nie miałeś powodu, żeby ją wyzywać. - powiedział dyrektor. - Możecie iść do klasy, ale już się nie kłóćcie. - powiedział.
- Dobrze, do widzenia. - powiedziałam i pierwsza wyszłam z jego gabinetu, a po chwili usłyszałam trzask zamykających się drzwi i gwizd, jak można było się spodziewać Harrego.
- Śliczny masz tyłek! - krzyknął.
- Zamkniesz się wreszcie i przestaniesz się tak zachowywać? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedział, ominął mnie i wszedł do klasy, a ja za nim.
Usiedliśmy na swoje miejsca słuchając nauczyciela. Chwilę potem zadzwonił dzwonek informujący nas o przerwie. Spakowałam się i wyszłam z klasy.
- PO co się do niego odzywałaś, co powiedział dyrektor, dostałaś jakąś karę? - Lucy  i Veronica zadawały tyle pytań, że ciężko było zapamiętać jedno.
- Odzywałam się do niego, bo mnie wkurzył, dyrektor wytłumaczył, że mamy na siebie nie naskakiwać i nie dał nam kary. - powiedziałam.
- Uffff, to dobrze. - powiedziała Lucy.
- To jest Dark, na niego trzeba uważać. - wytłumaczyła Veronica, a ja kiwnęłam tylko głową....
__________________________________________________________________________________

Hejka, jest rozdział 1, jak wam się podobał, piszcie swoje opinie w komentarzach :)) Postaram się jutro dodać 2 rozdział, ale nie jestem pewna czy zdążę. DOBRANOC miśki <3