poniedziałek, 17 lutego 2014

ROZDZIAŁ 5

...
Właśnie siedziałam w łazience i ubierałam się do szkoły. Przygotowałam sobie następujące rzeczy, granatowe rurki, białą bluzkę na ramiączkach i czarną bejsbolówkę z białymi rękawami. Na stopy nałożyłam moje czarne conversy. Pomalowałam szybko rzęsy, wychodząc z pokoju zabrałam ze sobą plecak. Poszłam do kuchni, spojrzałam na zegarek, była dopiero 6:40, nie wiem jak ja się wyrobiłam w 40min, ale się cieszę. Wyciągnęłam z lodówki jabłko. Wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Ciekawiło mnie jedno, gdzie byli moi rodzice i Ash, postanowiłam do nich zadzwonić.
- Halo? - odebrała mama.
- Hej, gdzie jesteście, bo wstałam, ale was nigdzie nie było? - zapytałam.
- Z tatą pojechaliśmy na szkolenie z pracy i wrócimy dopiero jutro około godziny 16, Ashley była na noc u koleżanki, ale wróci dzisiaj po szkole. - wytłumaczyła.
- No dobra, ja idę już do szkoły papa. - pożegnałam się i rozłączyłam.
Szłam alejka parkową z głową spuszczoną w dół, a na moje nieszczęście zaczął padać deszcz. Zaczęłam biec do szkoły ( chyba pierwszy raz tak mi się tam śpieszyło ). Kiedy weszłam do budynku byłam cała mokra. Podeszłam do mojej szafki z zamiarem sprawdzenia czy nie mam tam żadnych ciuchów, w które mogłabym się przebrać. Niestety jedyne co udało mi się tam znaleźć to była gumka do włosów. Związałam szybko włosy i pokierowałam się w stronę łazienki, bo chciałam zmyć makijaż, ale wpadłam na kogoś.
- Przepraszam. - powiedziałam.
- Rose, czemu jesteś taka mokra? - zapytała Lucy, to własnie w nią wpadłam.
- Bo pada deszcze, a ty pewnie przyjechałaś samochodem. - powiedziałam. - Zresztą nie tylko ja jestem taka mokra. - wskazałam na biegnące w naszym kierunku Veronice i Jessice. One były ubrane przynajmniej w jakieś ciemne ciuchy, które im nie prześwitywały, a ja miałam białą bluzkę, dobrze że pomyślałam i założyłam też bejsbolówkę jak ją zapnę nie będzie nic widać.
- Heeeej, widzę nie tylko my takie mokre. - powiedziały i przytuliły się do nasz.
- Cześć, no macie rację. - powiedziałam i się do nich usmiechnęłam.
- Ma może któraś z was tusz do rzęs i podkład? - zapytałam.
- Ja mam. - powiedziała Jess i podała mi wymienione rzeczy.
- Ok, dzięki. - powiedziałam.
Weszłam do łazienki i na twarz nałożyłam podkład, a rzęsy pomalowałam. Dobrze, że w łazience było lustro, stanęłam pred nim i patrzyłam na siebie. Wyglądałam koszmarnie. Wszystko się do mnie kleiło. Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do dziewczyn.
- Dzięki. - powiedziałam i podałam Jessice podkład i tusz.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się.
Pogadałyśmy jeszcze trochę i zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszliśmy do sali, na szczęście dzisiaj jest piątek i później już tylko weekend. Teraz mieliśmy angileski. Nic specjalnego. Jak zawsze usiadłam gdzieś na końcu, nie lubiłam siedzieć na początku, bo nauczyciel zawsze widzi co robisz. Zawsze lubiłam angielski, ale ta lekcja dzisiaj była bardzo nudna, gdyby nie dzwonek na przerwę pewnie bym zasnęła.


Dzisiejszy dzień w szkole szybko mi minął. Właśnie wyszłam z budynku i czekałam na dziewczyny, które słyszałam przy zamkniętych drzwiach.
- Długo czekałaś? - zapytała Jess.
- Nie, właśnie przed chwilą wyszłam. - powiedziałam.
- Idziemy dzisiaj do klubu? Mówiłaś, że twoich rodziców nie ma, więc się pewnie nie dowiedzą. - powiedziała Lucy.
- Pójdę do domu, pogadam z siostrą i dam wam znać ok?
- No dobra. - powiedziały, na pożegnanie przytuliłam je i ruszyłam do domu.
Dzisiaj Ash miała kończyć wcześniej lekcje więc jest już w domu. Po niecałych 20min byłam na miejscu. Otworzyłam dom i weszłam do środka.
- Ashley, chodź na chwilę! - krzyknęłam, ona zbiegła jakaś zdenerwowana na dół. - Co się stało? - zapytałam.
- A ty nie miałaś później dzisiaj kończyć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie. - powiedziałam i pobiegłam na górę do jej pokoju, gdzie na fotelu siedział jakiś chłopak. Wpadłam na bardzo dobry pomysł. - Nie powiem mamie jeśli ty nie powiesz jej, że dzisiaj będę w klubie, a ty nie idziesz ze mną, bo dowiedzą się o... - powiedziałam, ale sie zatrzymałam. - A właściwie to jak ty masz na imię? - zapytałam patrząc na chłopaka.
- Joe. - przedstawił się.
- No, to  dowiedzą się o Joe. To jak umowa stoi? - zapytałam uśmiechając się zwycięsko.
- No dobra. - mruknęła.
- Nie będę nie miła i jak chcesz to może zostać na noc, ale macie nie spać w jednym łóżku. - ostrzegłam, potem się uśmiechnęłam i wyszłam.
- A o której wrócisz?!!! - usłyszałam jej krzyk. Cofnęłam się i weszłam z powrotem.
- Będę najpóźniej o 2. - powiedziałam. - Ale wy jesteście chyba na to za młodzi, prawda? - zapytałam, a oni się zarumienili.
- Rose... - szepnęła Ashley.
- Nie o to jej chodziło. - powiedział Joe.
- Przecież wiem, nie jest na tyle głupia ... chyba. - powiedziałam, a ona rzuciła mnie poduszką na co ja się zaśmiałam. - Pamiętajcie macie 14lat, nie róbcie głupot, a jak koniecznie chcecie to się chociaż zabezpieczcie. - powiedziałam i rzuciłam i pudełko prezerwatyw, szczerze nawet nie wiem jak one się znalazły w mojej kieszeni, no ale się przydały.
- Rose, kurwa wypieprzaj stąd! - krzyknęła, chyba już nieźle wkurwiona Ash.
- Okok, spokojnie nie denerwuj się, przepraszam. - wyszłam z jej pokoju i się zaśmiałam.
Poszłam do swojego pokoju i od razu wyciągnęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do Lucy.
- Hejka. - powiedziałam. - Bądźcie po mnie o 20:30. - powiedziałam.
- Hej, zgodziła się twoja siostra? - zapytała.
- No tak, postawiłam jej warunek.- powiedziałam i się zaśmiałam.
- Jaki, opowiadaj. - powiedziała.
Opowiedziałam jej wszystko co wydarzyło się od momentu mojego przyjścia do domu.
- ... no i postanowiłam zadzwonić do ciebie, że mogę jechać. - skończyłąm.
- Haha, naprawdę rzuciłaś im te prezerwatywy? - zapytała śmiejąc się.
- No tak, nigdy nie wiesz co przyjdzie takim dzieciom do głowy. - powiedziałam na co ona zaczęła się jeszcze głośnie śmiać. - Ok ja kończę, bo muszę się jeszcze przygotować, papa.
- Pa. - rozłączyłam się.
Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Po wyjściu z kabiny owinięta ręcznikiem podeszłam do szafy i stałam tak przed nią chyba z 15min aż w końcu zdecydowałam się założyć bardzo ładny zestaw, akurat w sam raz na imprezę. Wzięłam go i z powrotem weszłam do łazienki. Założyłam go na siebie,
 następnie wysuszyłam włosy, związałam je w wysoką kitkę i zabrałam się chyba za najtrudniejszą czynność tego wieczoru, musiałam zrobić fajny makijaż. Nim się obejrzałam była już 20. Założyłam buty i wyszłam z łazienki. Poperfumowałam się i poszłam do pokoju mojej siostry.
- Ash, za chwilę przyjadą moje przyjaciółki i będę szła, uważaj na siebie, ok? - powiedziałam.
- Ślicznie wyglądasz, dobrze będę. - powiedziała i się przytuliła do mnie.
Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Dobra to ja lecę, papa kocham cię. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. - Pa Joe.
- Cześć.
Zbiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi.
- Cześć, może,my iść. - powiedziałam i wyszłam.
Weszłyśmy do samochodu, a za kierownicą siedziała Jess.
- Heeeej. - powiedziała i zamknęłam za sobą dzrzwi.
- Hejka. - odpowiedziała.
Ruszyłyśmy i na szczęście nie było korków więc po 10min byłyśmy na miejscu. Jessica zaparkowała samochód, wyszłyśmy z niego i weszłyśmy do klubu. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku.
- Chcecie coś do picia? - zapytała Veronica.
- Tak, mi weź drinka. - powiedziałam.
- Jakiego?
- Obojętnie.
- Nam też weź. - powiedziały równo Lucy i Jess.
- Ok, zaraz wracam. - powiedziała i zniknęła.
Po 5min przyszła z powrotem z naszymi zamówieniami.
- Widzicie tą dopingującą grupkę ludzi? - zapytała.
- No. - powiedziałyśmy równo.
- Ktoś sie tam bije, ale nie widziałam dokładnie kto. - powiedziała.
- Jak debil to się bije. - wzruszyłam ramionami, a dziewczyny się zaśmiały.
Rozmawiałyśmy chwilę aż w końcu usłyszałam swoje imię, ale nie w taki sposób jakby mnie ktoś wołał, ale bardziej jakby ktoś się o mnie kłócił.
- Czy tylko ja to słyszałam? - zapytałam.
- Nie my też. - powiedziały.
Podeszłam w stronę dźwięku. Bardzo się zdziwiłam kiedy doszłam do miejsca, gdzie bije się dwóch chłopaków, a jeszcze bardziej się zdziwiłam kiedy zobaczyłam kto się bił. Był to Harry i Jason. Zobaczyłam, że oni już ledwo stoją, teraz Jasno siedział na Harrym i jeszcze ostatnimi resztkami sił okładał go pięściami. Kiedy to zobaczyłam łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Podeszłam do nich i próbowałam zepchnąć go z Harrego.
- Kurwa, Jason odpuść! - krzyknęłam. On jeszcze mocniej uderzył loczka. Nie wytrzymałam i tym razem to ja wpieprzyłam mu w twarz,a on upadł na podłogę. Po mimo bólu nadgarstka pomogłam wstać Harremu, a kiedy chciałam już odejść on się zatrzymał.
- Jeszcze z nim nie skończyłem. - powiedział.
- Skończyłeś. - odpowiedziałam mu.
Wyszłam z nim z klubu i weszłam do taksówki, która czekała. Podałam kierowcy swój adres, a on ruszył.
- Czemu się biliście? - zapytałam nie patrząc na niego.
- Nie ważne. - powiedział.
- Ok. - powiedziałam bez uczuciowo.
Po krótkim czasie dotarliśmy pod mój dom. Pomogłam wyjść Harremu z samochodu i poszliśmy do domu. Było kilka minut przed 23, pewnie młodzi jeszcze nie śpią. Weszliśmy do domu, a ja krzyknełam,
- Ash, przynieś apteczkę do mojego pokoju! - krzyknęłam kiedy wchodziłam po schodach. Weszłam do pokoju, a Harremu kazałam usiąść na kanapie.
- A po co ci... ? - zapytała, ale nie dokończyła. - Co mu się stało? - pisnęła.
- Daj ta apteczkę. - powiedziałam.
- Proszę.
- To jest ten chłopak, który do ciebie wtedy pisał? - zapytała.
- Tak.
- Joe, chodź na chwilę! - krzyknęła, a chłopak pojawił się w drzwiach.
- Co? - zapytał, a kiedy popatrzył na Harrego zastygł.
- O co wam chodzi? - zapytałam.
- O nic. - odpowiedzieli razem równo.
- Przecież widzę, nie róbcie ze mnie idiotki. - syknęłam.
- On się ostatnio pobił z naszym kolegą. - powiedziała.
- Harry, to prawda? - zapytałam.
- Wkurwił mnie. - wzruszył ramionami.
- Dobra nie ważne, idźcie się położyć ja się nim zajmę. - powiedziałam i się do nich uśmiechnęłam.
Po tym jak wyszli Harry się odezwał.
- W jakim sensie się mną zajmiesz? - zapytał poruszając brwiami.
- Jaki zboczuch. - powiedziałam i się zaśmiałam.
Na początku opatrzyłam mu ręce, a teraz zabrałam się za twarz.
- To powiesz mi dlaczego się pobiliście?
- O ciebie. - szepnął, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. - Powiedział, że nie mam co liczyć, bo i tak będziesz z nim i że się z tobą prześpi, a później rzuci, i zaczął gadać tego typu rzeczy, a ja się wkurzyłem i na niego rzuciłem no i zaczęliśmy się bić.
- Dlaczego cię to tak bardzo obchodziło? - zapytałam po kilku minutowej ciszy.
- Bo... bo mi na tobie zależy. - szepnął.
Nie wiedziałam co zrobić, zatkało mnie.
- Przepraszam, nie powinienem tego mówić. - powiedział, pierwszy raz widziałam go takiego zestresowanego.
- Harry, mi na tobie też zależy. - powiedziałam.
On pochylił się i pocałował mnie delikatnie w usta. Ja odwzajemniłam go, a on kiedy dowiedział się, że mi się to podoba przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o otworzenie usta. Bez wahania się zgodziłam. Teraz nasze języki toczyły dziki taniec. Po jakimś czasie się od siebie odkleiliśmy, a ja się w niego wtuliłam. Po chwili postanowiłam skończyć opatrywać jego twarz. Po skończonej czynności położyliśmy sie wtuleni w siebie i rozmawialiśmy...
___________________________________________________________________________________
Hejka, i jest rozdział 5. KOMENTOWAĆ!!!

1 komentarz: