niedziela, 16 lutego 2014

ROZDZIAŁ 4

...
- Możesz mi powiedzieć dlaczego jesteś na mnie zła? Przecież przeprosiłem. - powiedział.
- Ja wiem, że przeprosiłeś, ale może gdybyś nie uderzył Toma to wszystko byłoby dobrze. - odpowiedziałam mu. - Znam cię bardzo krótko, ale jestem w stanie powiedzieć, że wszystkie problemy rozwiązujesz kłótniami i bójkami. To nie jest dobre. - powiedziałam.
- Przepraszam, ale będziesz jeszcze na mnie zła? - zapytał.
- Nie będę taka jaka byłam, ale przyjaciółmi też nie zostaniemy. - powiedziałam i odeszłam. Podeszłam do Lucy i Veronici.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam prawdy? - zapytały z wyrzutem.
- A co miałam wam powiedzieć? Że ten pieprzony debil, tak jakby mnie porwał i powiedział, że mam nikomu nie mówić, zabrał mnie do siebie do domu, pogadał i odwiózł , to nie było wam potrzebne. - powiedziałam i w tym momencie zadzwonił dzwonek informujący nas, o lekcji w-f weszłyśmy do szatni, przebrałyśmy się w strój do ćwiczeń i weszłyśmy na salę gimnastyczną, gdzie na początku mieliśmy rozgrzewkę, a później mieliśmy grać w siatkę. Podzieliliśmy się na grupy. Wybierał Harry i Jason. Jak myślicie z kim byłam w drużynie! Oczywiście z Harrym, bo to ja byłam pierwszą osobą wybraną przez niego. Ze mną była jeszcze Veronica, a w grupie Jasona była Lucy i Jessica. Gra zapowiadała się fajnie, na początku graliśmy spokojnie, ale po jakimś czasie to nie była zwykła gra dla zabawy, to się przerodziło bardziej w jakieś zawody na śmierć i życie. Usłyszałam, że ktoś mnie woła więc odwróciłam się do tyłu, ale chyba mi się to zdawało, po chwili usłyszałam,
- Rose uważaj! - krzyknęła Veronica. Poczułam mocny ból głowy i upadałam. Obudziłam się leżąc na łóżku u pielęgniarki szkolnej.
- Dzień dobry, co się stało? - zapytałam słabym głosem.
- Dzień dobry, jakieś 2 godziny temu przyniósł cię Harry, wiesz kto? - zapytała, a ja pokiwałam głową. - Powiedział, że dostałaś mocno w głowę piłką do siatkówki i straciłaś przytomność, jak się czujesz? 
- Jest dobrze, tylko głowa mnie troszkę boli. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Chcesz iść do domu, a zresztą po co ja się pytam jak wy już lekcje skończyliście, poczekaj zadzwonię po twoich rodziców. - powiedziała, wzięła do ręki telefon, chciała już dzwonić, ale ja powstrzymałam.
- Proszę nie dzwonić, ja dam radę dojść do domu, mieszkam nie daleko. 
- No dobrze. - po tym jak powiedziała ja wstałam pożegnałam się z nią i wyszłam. Pokierowałam się w stronę wyjścia ze szkoły, na podwórku czekali Lucy, Veronica, Tom i niestety Harry.
- Co wy tu robicie? - zapytałam.
- Czekamy na ciebie. - powiedzieli równo, a ja się zaśmiałam.
- Nic ci nie jest? - zapytał Tom.
- Nie, jest wszystko w porządku. - powiedziałam uśmiechając się.
- To dobrze.
- Rose, jedziemy do domu. - powiedział szorstko Harry.
- Harry, ale ja wiem gdzie mieszkam. - warknęłam.
- Ale ja cię zawiozę. - powiedział.
- Ja nie chcę. - sprzeciwiłam mu się.
- Co powiedziałaś? - syknął podchodząc do mnie i stając twarzą w twarz, a ja specjalnie wywróciłam oczami, bo wiedziałam, że tego nie lubi. On się chyba nieźle wkurwił, bo nic nie powiedział, przerzucił mnie przez ramię i wypowiadając ze swoich ust wiązankę przekleństw szedł w strone samochodu.
- Puść mnie debilu! - krzyknęłam.
- Zamknij się. - warknął.
- Pomóżcie, proszę! - krzyknęłam do osłupiałych Toma, Lucy i Veronici.
- Puść ją idiotą! - krzyknęła Lucy i zaczęła biec w naszą stronę, a kiedy Harry to usłyszał również zaczął biec, wrzucił mnie na tylnie siedzenia, szybko zamknął drzwi, usiadł za kierownicę i ruszył z piskiem opon.
- Kurwa! - krzyknęłam na cały samochód.
- Ja pierdole, czy ty się kurwa wreszcie możesz zamknąć! - krzyknął, ja już się nie odezwałam, całą drogę przemilczeliśmy. Zatrzymał się przed moim domem, ja nic nie mówiąc wysiadłam trzaskając drzwiami, podbiegłam do drzwi do mojego domu, otworzyłam je szybko, wbiegłam do środka, rzuciłam kluczę na szafkę stojąca obok, zamknęłam drzwi na zamek i zsunęłam się po nich. Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś w nie cicho puka, cicho wstałam i spojrzałam przez judasz, był to Harry, miał taką minę jakby żałował, tego chłopaka jest ciężko zrozumieć, on jest dziwny, dajmy przykład dzisiejszego dnia.
- Rano był miły.
- Później krzyczał i pobił Toma.
- Następnie znowu miły.
- A później znowu wkurwiony.
Nawet nie zorientowałam się kiedy odszedł i odjechał samochodem. Weszłam do salonu, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Nawet nie wiedziałam co tam leci. Dużo myślałam nad tym, że lubię spędzać czas z Harrym, ale tylko wtedy kiedy jest miły, kiedy jest smutny chcę rzucić mu się w ramiona i zrobić wszystko żaby się uśmiechnął. Ale nienawidzę kiedy jest zły, wtedy się go boję, strasznie boję. Niby udaję taka twardą, ale w głębi duszy modlę się żeby mnie nie uderzył. Czy to jest... Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich, a tam stały Lucy, Vera i Ash.
- Heeeej. - przywitały się.
- Cześć, Ash skończyłaś już lekcję? - zapytałam.
- Tak, idziesz gdzieś dzisiaj, bo mam ochotę się gdzieś przejść? 
- Nie, niestety nigdzie nie idę, bo muszę się trochę pouczyć i porozmawiać z dziewczynami. - ona pokiwała głową i weszła na górę. 
- Myślałyśmy, że cię nie odwiózł. - powiedziała Lucy.
- Jak widać jestem cała i zdrowa.
- Tom chciał iść do dyrektora. - powiedziała poważnie Vera.
- Kurwa, a poszedł? - zapytałam przestraszona.
- Nie, powstrzymałyśmy go. - powiedziały.
- Ufffff, to dobrze, dziękuję. - powiedziałam i przytuliłam się do nich.
Po chwili ciszy, Lucy w końcu się odezwała , a kiedy zadała pytanie ja się od nich oderwałam.
- Nie boisz się go, ja bym już pewnie zesrała się ze strachu? - zaśmiała się nerwowo.
- Troszeczkę. Wcześniej bałam się, ale teraz się przyzwyczaiłam. Wiem to brzmi dosyć dziwnie, w końcu nie znam go długo, ale... no wiecie o co chodzi. - powiedziałam 
Poszłyśmy do mojego pokoju, usiadłyśmy na łóżku i ZNOWU siedziałyśmy chwilę w ciszy.
- Podobasz mu się. - wypaliła nagle Veronica, a ja poczułam, że się czerwienię, więc spuściłam głowę na dół.
- Czy my o czymś nie wiemy? - zapytały.
- A o czym macie wiedzieć? - zapytałam, nie rozumiejąc, do końca pytania.
- No wiesz zarumieniłaś się kiedy Vera powiedziała, że mu się podobasz, on tobie też? - zapytałam Lucy.
- Wiecie co muszę do toalety, a zresztą późno już jest, muszę odrobić jeszcze  lekcję, spotkamy się jutro w szkole, papa. - powiedziałam szybko, na jednym wdechu. Pocałowałam je w policzek na pożegnanie, a one nie wiedząc co się dzieje wyszły z mojego pokoju, a później z domu.
- Czyli jednak ci się podoba. - raczej stwierdziła niż zapytała Ash, która nie wiem jakim cudem pojawiła sie koło mnie.
- Nie prawda, wydaje ci się. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju, w którym się zamknęłam. 
Szczerze nie mam pojęcia dlaczego tak zareagowałam, on mi się nie podoba, ja go nawet nie lubię! Jest taki wkurwiający, a zresztą o czym ja w ogóle mówię. Usiadłam przy biurku i zaczęłam odrabiać lekcje. Po 30min były juz zrobione. Nim się obejrzałam była już 17, a rodzice wrócili z pracy.
- Rose, chodź na obiad! - krzyknęła mama.
- Dobrze!
Zbiegłam po schodach i usiadłam w jadalni, a po chwili przyszła mama z obiadem. Przy jedzeinu nie mówiliśmy nic, aż w końcu mama zapytała.
- Rose, mam pytanie, bo z tatą przyszliśmy trochę wcześniej była chyba 15, próbowaliśmy się do ciebie do pokoju dobić, ale nic nie odpowiadałaś, dobrze, że zeszłaś na obiad, stało się coś? - zapytała. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Spojrzałam nerwowo na Ashley, ale ona wzruszyła tylko ramionami.
- Nic się nie stało. Pewnie myślałam, nawet nie wiem o czym. - powiedziałam to co przyszło mi do głowy.
- No dobrze. - chyba mi nie uwierzyła, ale dobrze, że nie wypytywała o więcej.
- A i jeszcze jedno, mama nie chciała się pytać, ale dzisiaj około 15:30 przyszedł jakiś chłopak, pytał o ciebie. Miał loki, zielone oczy, był wysoki, miał tatuaże. Znasz go? - powiedział.
- Tak, chodzi ze mną do klasy. - powiedziałam.
- Dobrze. - odpowiedzieli równo.
Zjadłam, podziękowałam i poszłam do siebie. Włączyłam komputer. Weszłam na facebooka, twittera, aska itp. O 22 poszłam się wykąpać. Następnie spakowałam się do szkoły, nastawiłam budzik na 6:00 i zasnęłam...
__________________________________________________________________________________
Hejka, przepraszam, że te rozdziły są takie krótkie. Jutro postaram się dodac rozdział 5 i postaram się  żeby był on chociaż tak długi jak rozdził 1 :)). Komentujcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz